Wyznam szczerze, że pierwszy raz tak długo zbierałam się do napisania recenzji książki. I nie było to winą braku czasu czy chęci, ale przeczytanych treści. Książka Deborah Feldman Unorthodox do tego stopnia weszła mi w głowę, że przez parę dni dosłownie nią żyłam, niepewna, smutna i rozgoryczona idiotyzmem społeczeństwa. Nie potrafiłam zapomnieć o historii kobiety, która gnana pragnieniem wolności porzuciła świat ortodoksyjnych Żydów.
We wstępie zdradzę, że zdecydowanie warto sięgnąć po książkę. A po szczegóły poniżej.
Unorthodox jest autobiograficzną powieścią autorki. Dewojre, bo tak zwraca się do bohaterki rodzina, opowiada historię życia w Williamsburgu, zamkniętym na resztę społeczeństwa osiedlu na Brooklynie należącym głównie do chasydzkich Żydów. Już jako mała dziewczynka, Dewojre doświadczyła wiele bólu ze strony rówieśników oraz dorosłych, ponieważ wychowywali ją dziadkowie. Ojciec był człowiekiem chorym psychicznie, którego posłanie do szpitala równało się skandalem, więc rodzina wolała pozostawić go na pastwę własnych urojeń. Matka Dewojre z kolei stała się gojką - tak nazywa się osobę, która odłączyła się od Żydów, zostając niewierną.
Na samym początku poznajemy losy małej dziewczynki, niepotrafiącej zrozumieć wielu spraw, próbującej pytać i za wszelką cenę znajdować odpowiedzi. Ani Zajde (dziadek), ani Bube (babcia) nie są jednak w stanie konkretnie wyjaśnić, dlaczego Dewojre nie może jak inne dzieci chodzić w nowych ubraniach, czytać książek świeckich, czyli takich nienapisanych w jidysz, a przede wszystkim czemu, skoro mieszka w Nowym Jorku, zabrania jej się rozmawiać po angielsku? Oczywiście, Dewojre uczy się tego języka, zgodnie z programem nauczania, ale każdy zdaje się traktować to jako zło, jakby szatan wodził na pokuszenie z każdym słowem wypowiedzianym po angielsku.
Patrząc na dalsze wydarzenia, dzieciństwo autorki (chodzenie do szkoły, czytanie zakazanych książek w ukryciu) wydaje się kompletnie pozbawione emocji. Tutaj czytelnik zderza się z nie do końca logicznym światem, szczególnie dla człowieka wolnego. Połowa zakazów lub nakazów wydanych przez rabinów wydaje się niepotrzebna, a czasami wręcz śmieszna. Ale czytelnik nic nie neguje. Przecież każdy ma prawo wierzyć w co zechce, o ile nie przynosi to krzywdy drugiemu człowiekowi.
Zaczynamy się burzyć dopiero, kiedy Dewojre dorasta, czy raczej dojrzewa. Codzienne sytuacje zdają się wymykać bohaterce spod kontroli (o ile kiedykolwiek jakąkolwiek kontrolę posiadała). Dla przykładu fragment, w którym dostaje pierwszą miesiączkę - dziewczyna nie rozumie, co się dzieje z jej ciałem. Gdy przerażona, że umiera, biegnie do Bube, ta wręcza jej podpaskę, szybko tłumaczy co i jak, nazywa nieczystą i każe milczeć. I tyle. Ja osobiście przeżyłam ogromny szok, no bo jak to tak? Jak można potraktować w ten sposób przerażoną dziewczynkę, która zgodnie z prawami natury przekształca się w kobietę?
Im dalej brniemy w historię, tym Dewojre zdaje się dostrzegać coraz więcej głupstw, wymysłów rabinów prowadzących do krzywdy wiernych. Choćby comiesięczne mycie się w mykwie na oczach pracownic, ścinanie włosów niemal na łyso po zawarciu małżeństwa, noszenie peruki, pierwszy seks dopiero po ślubie (gdzie wcześniej nikt nie wyjaśnił ani jej, ani jej mężowi, czego oczekiwać). Dewojre cały czas neguje słowa Tory, nie potrafiąc pojąć, dlaczego Bogu tak bardzo przeszkadza związek dwóch mężczyzn, skoro o pedofilii nie ma choćby najmniejszej wzmianki? Dlaczego mężczyzna nie może żyć z innym mężczyzną, nikogo tym nie raniąc, a maltretowanie dzieci przez dorosłych jest dopuszczalne? Czemu masturbacja to niemal najgorszy istniejący grzech, a zabójstwo liczy się jako zbrodnia wyłącznie przy udziale dwóch świadków?
Co już zapewne wiecie ze wstępu, Unorthodox poruszyło mnie do głębi. Podczas czytania byłam strzępkiem nerwów. Co chwilę unosiłam się gniewem nad głupotą i zbytnią przesadą chasydzkich reguł, w niektórych momentach łzy wzbierały się pod powiekami, a z każdą kolejną stroną coraz mocniej dopingowałam bohaterkę, żeby się uwolniła i wreszcie uciekła.
Jako człowiek wolny nie jestem też w stanie całkowicie uzmysłowić sobie idei tej dziwnej wiary. Owszem, rozumiem chęć zawierzania się Bogu, życia zgodnie z zasadami moralnymi, ale nie w przypadku, gdy te zasady przynoszą krzywdę innemu człowiekowi. Gdy zamiast rozwijać, blokują i przytłaczają...
Powiem tak: Unorthodox to książka, którą musicie przeczytać. Nie należy ona do łatwych, wyznam od razu. Każde zdanie czyta się powoli, żeby lepiej zrozumieć i głębiej wejść do przedstawionego świata. Osobiście nie miałam pojęcia, że w czasach, gdzie ludzie zdają się otwierać na resztę, stając się tolerancyjniejsi wobec mniejszości, gdzie codziennością jest wysoka technologia i nauka, istnieją jeszcze takie "cuda" jak Williamsburg. Unorthodox Deborah Feldman to pozycja obowiązkowa, ot co!