"Until love" to książka, na którą bardzo wyczekiwałam. Jest to drugi tom serii Your choice, ale czy ostatni? Mam nadzieje, że nie, bowiem ogromnie zżyłam się z jej bohaterami! Pierwszy tom wywarł we mnie ogrom wrażeń i emocji, nie mogłam się od niego oderwać. A działo się tam bardzo dużo! Im więcej się działo, tym szybciej biło moje serce. A na końcu pierwszej części, moje emocje dosłownie eksplodowały i chciałam rwać sobie włosy z głowy. No bo jak tak można skończyć historię??? No jak?? Ale na szczęście, autorka nie kazała długo czekać na kontynuacje losów Ellie i Alessandra. Czy była ona równie emocjonująca jak jedynka? Zależy, co weźmie się pod uwagę i od tego, czego czytelnik się spodziewał... Jak było w moim przypadku? Zachęcam do dalszej części tej recenzji. Jeśli nie czytaliście jedynki, to zalecam wpierw ją przeczytać, a potem wrócić do dalszego czytania.
Sześć lat po felernych wydarzeniach, które miały miejsce w "Until death" Ellie udaje się stanąć na nogi. Choć może nie do końca, bo w jej głowie wciąż istnieją blokady przed całkowitym otworzeniem się na nową relację, którą już tak długo prowadzi z już Christianem. Mężczyzna jest w niej zakochany po uszy, jednakże ona wciąż nie umie wyznać mu uczuć, na które ten tak usilnie wyczekuje (ma chłopak cierpliwość, co?). Jej głównym wsparciem, jest przede wszystkim on, jej brat oraz mała Emily, która jest dla niej całym życiem. I choć wszystko miało wyglądać inaczej, tak czasem nie ma się wpływu na to, co spotyka nas w życiu. Czasem trzeba się dostosować, nie mamy innego wyjścia, prawda? I choć wspomnienia czasem zadają nam ból, wracamy do nich, bo to właśnie one były kiedyś czymś najwspanialszym na świecie. Także Ellie pomimo okrutnych wydarzeń, które zdarzyły się w jej życiu, nie poddaje się..nie może, w końcu ma w swoim życiu kogoś dla kogo warto wstać wcześnie rano z łóżka. Pracuje jako architekt wnętrz, co zawsze bardzo kochała, także czego chcieć więcej. Pewnego dnia dostaje propozycje nie do odrzucenia. I choć jej klient wydaje się prawdziwym bucem, Ellie nie ma za bardzo jak odmówić temu projektowi. Jak się później okazuje, to nie będzie zwykłe zlecenie, ale bolesne zderzenie z przeszłością i rzeczywistością...
Powiem tak, jak pokochałam Alessandra w jedynce, tak wiedząc jak potoczyła się historia w pierwszym tomie, szybko z miłości przeszłam w tryb nienawiści. Tak bardzo wchłonęła mnie ta historia, że w ogóle nie dopuszczałam do siebie jakichkolwiek tłumaczeń jego postępowania. Zresztą tak samo jak Ellie, czułam się oszukana i dosłownie wyzuta z jakichkolwiek emocji. Dlatego też ciężko mi było na nowo się przekonać, czy może lepiej jak napisze, na nowo mu uwierzyć. Jakoś od początku polubiłam Christiana i szczerze chłopakowi współczułam, ale po czasie moje emocje również się zmieniły. Autorka do swojej książki wprowadza takie zamieszanie i takie bomby emocjonalne, że ja już w pewnym momencie nie wiedziałam czego mogę być pewna, a czego nie. Wszystko to powodowało ogromny wybuch emocji i istną eksplozję różnych myśli w mojej głowie. W tej książce nie ma kompletnie miejsca na złapanie oddechu. Czy to źle? Dla niektórych może to być zdecydowanie za dużo, a dla innych może być w sam raz. Jeśli o mnie chodzi, dla mnie było właśnie w sam raz. Im więcej akcji, tym szybciej się książkę czyta i na niej skupia. Także pod kątem dynamiki akcji, autorka tak samo jak w pierwszej części, ani na chwilę nie zwalnia tempa. Jednakże czasem w tym natłoku wydarzeń można nie tyle się pogubić, co odczuć niektóre relacje i wątki jako zbyt szybkie, pochopne, a nawet sztuczne. Nie do końca mogłam się przekonać do myśli głównej bohaterki i do jej rozmów ze swoją córką. Do jej aż nadto bezstresowego wychowania i nie mocy odmawiania czegokolwiek. Nawet pomimo trudnych sytuacji życiowych, na które nikt nie miał wpływu. Sama jako matka, mam pewne granice cierpliwości i niektóre rzeczy mające miejsce w tej książce były dla mnie niezwykle irytujące. Ale nie będę zagłębiać się w metody wychowawcze, bo każdy robi jak uważa, mnie tylko irytowały niektóre momenty. No i trochę jestem na nie, jeśli chodzi o słabo rozwinięte wydarzenia z ratowaniem życia pewnej osoby (nie chce pisać o kogo chodzi, bo będę ujawniać za dużo szczegółów, ale osoby które czytały zapewne będą wiedzieć o co mi chodzi). Mało mi tu było jakichkolwiek emocji, a takie sytuację powinny jednak to w sobie mieć. Na mnie cały ten wątek nie wywarł takich wrażeń, na jakie liczyłam.
Mnie osobiście bardziej przypadła do gustu pierwsza część tej historii. Mam wrażenie, że sama bohaterka była bardziej wyrazista, zadziorna i pewna siebie niż w "Until love". A sam Allesandro może i odkupił u mnie swoje przewinienia, ale już aż tak wielką miłością do niego nie pałałam jak w poprzedniej części. No i dale mnie było tu zdecydowanie za mało samych emocji w relacjach, czegoś co zaparłoby mi dech w piersiach. Pomimo wszystko cieszę się, że poznałam tę historię i bardzo dobrze się przy niej bawiłam, także z pewnością mogą ją Wam polecić.
Opinia bierze udział w konkursie