Upadek Hyperiona zaskakuje i to już od pierwszych stron. Nie obserwujemy bowiem przygód pielgrzymów, a przynajmniej nie z początku, ale śledzimy losy zupełnie nowej postaci. Jest nim Joseph Severn, będący drugim wcieleniem Johna Keatsa. Jak ważna jest osoba tego poety dla całej książki nikomu, kto przeczytał Hyperiona nie trzeba chyba przypominać. Joseph Severn pełni rolę narratora w książce i jednocześnie ma dość prozaiczne zadanie - ma narysować kilka portretów Meiny Gladstone, przewodniczącej Senatu. W związku z tym spędza w jej otoczeniu bardzo wiele czasu, w samym centrum dowodzenia Hegemonii. Dzięki temu mamy możliwość śledzenia posunięć Gladstone oraz jej ludzi, jak przebiega wojna z Wygnańcami, czy jakie panują nastroje wśród mieszkańców planet Hegemonii. Z początku nie byłem przekonany do tak wyraźnej zmiany narracji, ale Dan Simmons w trakcie lektury udowodnił mi, że było to dokładnie zaplanowane i przemyślane, a całość wiele na tym zyskała.
Autor nie porzuca bynajmniej pielgrzymów, pojawiają się dopiero z czasem i poświęcono im mniej uwagi niż w Hyperionie. Co nie oznacza, że ich losy nie są ważne, wręcz przeciwnie. Co więcej, o znacznej części ich przygód dowiadujemy się ze snów Severna, który w sposób nie do końca dla wszystkich zrozumiały jest połączony z jaźnią drugiego cybryda Keatsa, przebywającego na Hyperionie z Brawne Lamią. Za każdym razem, kiedy kładzie się spać, śni o pielgrzymach i tym samym śledzi ich losy. Pod koniec Hyperiona mogłoby się wydawać, że w Upadku Hyperiona pozostanie nam już tylko śledzić wojnę Hegemonii z Wygnańcami, a pielgrzymi trafią do Grobowców Czasu i spotkają Dierzbę. Nic bardziej mylnego. Fabuła jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Zaś podróż pielgrzymów od samego początku nie idzie po ich myśli - jedni bohaterowie znikają, inni stają oko w oko z przerażającym potworem, a innym zostało niewiele czasu.
Dan Simmons po raz kolejny udowodnił mi, że jest to pisarz o niesamowitej wyobraźni i talencie. W książce mamy bardzo wiele różnych wątków, które wzajemnie się przenikają i rozgrywają się w bardzo wielu miejscach. Jednak nie ma obaw o pogubienie się, ponieważ autor stara się wszystko dobrze wytłumaczyć, objaśnić i stopniowo ujawnia wszystkie tajemnice. Dlatego jestem pełen uznania dla autora za to, że niezwykle umiejętnie poprowadził wszystkie wątki tej skomplikowanej historii do końca w sposób, jaki kompletnie się nie spodziewałem. Również w tym tomie autor wielokrotnie raczy czytelnika wierszami i odniesieniami do poety Johna Keatsa, ale także mitologii, religii i innych tekstów kultury. Jest więc to dzieło, które podobnie jak Hyperion, można interpretować na wielu płaszczyznach i wciąż odkrywać ukryte znaczenia.
Upadek Hyperiona jest bardzo dobrą kontynuacją Hyperiona i godnym zwieńczeniem tej niezwykłej dylogii. Dan Simmons znakomicie prowadzi wszystkie rozpoczęte wątki i przygody bohaterów do emocjonującego finału. Nie brak tutaj tak docenianych przeze mnie licznych nawiązań do innych tekstów kultury, czy religii, jak również ukrytych znaczeń, których odkrywanie było świetną zabawą. Polecam!