Od śmierci Mai brata minęły trzy lata, jednak dziewczyna wciąż nie może uporać się z tą tragedią. Całkowicie odizolowała się od swoich przyjaciół i rodziny. Mur, który wokół siebie stworzyła, jest tak duży, że nikt nie jest w stanie go przebić. Do czasu aż na jej drodze stanął Kyler, któremu nie przeszkadza to, że Maia jest szkolnym wyrzutkiem. Sam wiele przeszedł w związku z ciągłymi przeprowadzkami i ojcem tyranem. Chłopak nie odpuszcza mimo że dziewczyna go odpycha.
Przy całym moim współczuciu dla Mai nie polubiłam jej. Jest opryskliwa, odtrąca wszystkich wokoło, samolubnie myli o sobie, przez moment nie zastanawiając się nad tym, że inni też cierpią, a mimo wszystko chcą jej pomóc. Ona zapatrzona jest tylko w czubek własnego nosa. Przy ciągłych koszmarach, atakach paniki i izolacji od innych, uważa, że nie potrzebuje terapii, ponieważ doskonale sobie radzi sama. Kyler natomiast wykreowany został na zwykłego chłopaka, który cierpi po cichu. Nie wynosi problemów poza dom, jest uśmiechnięty, zabawny i dzielnie znosi humory Mai. To taki typ bohatera, które nie da się nie lubić.
Cała historia jest poruszająca, jest w niej dużo cierpienia, braku zrozumienia, bólu i samotności. Łatwo było mi się wczuć w nastrój bohaterki, gdyż sama kilka lat temu straciłam przyjaciela, który był dla mnie jak brat. Mimo tego, że bardzo cierpiałam, że myśl o tym, że jego już nie ma, dalej boli, że zmagam się z atakami paniki, nie wyobrażam sobie zachowywać się jak bohaterka i wykrzykiwać bliskim: ?nie macie pojęcia, co czuję!?. Miałam ochotę wejść do książki i nią potrząsnąć. Na szczęście był Kyler, który niemalże zrobił to za mnie.
Myślę, że ta pozycja młodzieży spodoba się bardziej niż dorosłym czytelnikom, ja niekiedy łapałam się na tym, że nudzi mnie, a dziecinne dialogi irytują. Z drugiej strony były też momenty, które mnie zaciekawiły, a raz nawet się wzruszyłam. Całość jest nieco schematyczna, szybko zorientowałam się, że w tej sielance musi się znaleźć jakiś punkt zwrotny, tak jak to zwykle bywa w romansach. Akcja dzieje się bardzo szybko, moim zdaniem nieco za szybko i zdecydowanie za łatwo. Nic tak bajkowo w prawdziwym życiu się nie układa, a tu hop? i jest kapela, a teksty ?same się piszą?. Na plus jest natomiast rockowy klimat. Przesłuchałam wplecione w treść kawałki i zdałam sobie sprawę, że to totalnie moje klimaty!
Lekki styl autorki sprawia, że książkę czyta się ją szybko. Gdyby nie obowiązki, przeczytałabym ją w jeden wieczór. Mimo iż uważam, że nie jest to niezapomniana, porywająca historia, to myślę, że można ją potraktować jako przerywnik między mocniejszymi pozycjami lub niezobowiązujący umilacz czasu po ciężkim dniu.