Dziś chciałabym napisać kilka słów o książce, która mną nie lada wstrząsnęła i spowodowała, że sięgnęłam do źródeł historycznych, chcąc jak najwięcej dowiedzieć się o obozie, o którym nie miałam żadnego pojęcia. Wszyscy słyszeliśmy o Auschwitz, Majdanku, Sobiborze, Treblince i wielu wielu innych, ale z ręką na sercu, kto pamięta z lekcji w szkole o obozie w Bełżcu? Autorka, która mieszka nieopodal, postanowiła podzielić się jego niezwykle trudną i bolesną historią. Nie bez powodu ten obóz nazywany jest zapomnianym. A dlaczego? Ja Wam tego nie zdradzę, ale dowiecie się tego z niniejszej powieści, która tak jak i mnie zachęci do zgłębienia tematu.
Autorka swą powieść umieściła w 2004 roku w momencie przyjazdu tajemniczego mężczyzny do Zamościa. Ma on za zadanie znaleźć mężczyznę, który w okresie wojenny prawdopodobnie kolaborował z Niemcami i denuncjował Żydów, i postawić go przed sądem, ma także odnaleźć dawnego przyjaciela, przyjaciela swojego dziadka (nie zagmatwałam za bardzo?). Nie spodziewa się, że to, co odkryje, zmieni życie kilkudziesięciu osób, obudzi demony przeszłości, a na jaw wyjdą tajemnice sprzed ponad sześćdziesięciu lat.
W hotelu poznaje Ewę, która początkowo staje się jego przewodniczką po Zamościu i okolicach. Dziewczyna nie spodziewa się jednak, że Jakub nie jest tym, za kogo się podaje, a utkana przez niego historia zawiera w sobie drugie dno.
Równocześnie obserwujemy rodzinę Halickich, w której właśnie przetacza się życiowe tornado po wieści, że jedyna wnuczka znanego i szanowanego nie tylko w kraju profesora, niezwykle uzdolniona skrzypaczka, postanowiła wyjść za dużo starszego mężczyznę, a dodatkowym obciążeniem jest, to, że Eliasz jest Żydem. Rodzina nie może się z tym pogodzić, a jakby było mało kłopotów i zmartwień, zaczyna się nimi interesować pewien Amerykanin, który rozpaczliwie rozpytuje o profesora po mieście.
Kim tak naprawdę jest Jakub? Jaką rolę do odegrania w całej tej sprawie ma Ewa? Czy Haliccy pogodzą się z wyborami Róży? Jak wielką tajemnicę nosi w sobie senior rodu i kim jest mały chłopiec uwieczniony na fotografii sześćdziesiąt lat wcześniej? Dlaczego od wielu lat nie została nadana odpowiedź na listy, które przychodzą zza granicy?
Tego już nie napiszę, ale podpowiem, byście przygotowali się na naprawdę wstrząsającą historię i mieli pod ręką zapas chusteczek. Będą bardzo potrzebne.
"Utracone światło" to powieść, w której fikcja literacka przeplata się z faktami historycznymi, a przeszłość domaga się przypomnienia i pamięci. Dwa główne wątki splatają się momentami w naprawdę bolesną całość, która zmusza czytelnika do wielu głębokich refleksji. Dlatego tak trudno jest o niej opowiedzieć, by nie zdradzając szczegółów, zainteresować tak bardzo, by każdy z Was chciał tę historię poznać, i tak jak ja pokochać całym sercem.
Autorka w "Utraconym świetle" wykazuje się olbrzymią wiedzą i wnikliwie analizuje historię nie tylko obozu, ale i ludzi nie tylko tych, którzy tam trafili i nigdy już go nie opuścili, ale i tych, którzy w jakikolwiek sposób z obozem byli związani. Nie ucieka także od trudnych relacji polsko-żydowskich i pokazuje, że nadal mamy duży kłopot z antysemityzmem.
Pięknie pisze także o przyjaźni, która wznosi się i trwa ponad pochodzenie, zakazanej miłości, trudnych i nie zawsze oczywistych wyborach, które trzeba było podjąć pod presją wojny. Jest to także opowieść o sprawiedliwości, poświęceniu i niezłomnej odwadze, by w końcu stać się powieścią o nadziei na to, że wszystko jest po coś i wszystko jest dla czegoś.
Autorka od początku buduje napięcie i choć akcja powieści nie goni na złamanie karku, sprawia, że nie chce się tej historii odłożyć na bok przed wyjawieniem wszystkich tajemnic. Urzekły mnie malownicze opisy miasta i jego okolic, zabytków architektury, oddając jego klimat i sprawiając, że chce się odwiedzić ten region, są one również niezwykłym balansem dla opisów bezdusznego reżimu, który rozpanoszył się tam w trakcie wojny i bestialskich przeżyć, których ofiarami stali się więźniowie obozu. Olbrzymie wrażenie robią opisy miejsc, w których obecnie stoi Muzeum Miejsca Pamięci w Bełżcu, są one tak sugestywne, że nawet teraz myśląc o nich, dostaję przysłowiowej gęsiej skórki na ramionach.
Warstwa fabularna jest również doskonale poprowadzona, bohaterowie są niezwykle autentyczni, przepełnieni emocjami, każdy ma tu bardzo ważną rolę do odegrania, nikt nie jest tu zbędny, a wszyscy są przepełnieni emocjami, traumami przeszłości, nadzieją na lepsze jutro.
Autorka zręcznie manipuluje czytelnikiem, wzbudza ciekawość, podrzuca tropy, zostawia niedomówienia, wciąga w sieć intryg i tajemnic, nie pozwala, by prawda szybko wyszła na jaw.
Zakończenie mocno zaskakuje, przyznaję, że nie tego się spodziewałam, ale z wielką ciekawością przeczytałabym, jak potoczyły się dalsze losy tych postaci.
Książka jest tak emocjonalna, że nawet teraz kilka dni później, nie mogę przestać o niej myśleć. Jest to ciekawa i poruszająca lekcja historii, sumiennie oddająca brutalną prawdę o wojennych czasach.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Bożeny Gałczyńskiej- Szczurek, jest to spotkanie przepełnione emocjami, niezwykle udane i jeśli poprzednie książki Autorki są tak równie emocjonujące i niedające o sobie zapomnieć, z wielką przyjemnością po nie w przyszłości sięgnę.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To bardzo ważny głos przypominający o obozie, o którym większość zapomniała. Chciałabym, by ta historia trafiła do jak najszerszego grona odbiorców, bo każdy w tej opowieści znajdzie coś dla siebie. Naprawdę każdy.
Opinia bierze udział w konkursie