????Recenzja????
"Miłość i mafia nie współgrają ze sobą, szczególnie, kiedy Rodzinę powinno stawiać się na piedestale."
Noemi to niczego nieświadoma osiemnastolatka. Żyje w szklanej kuli, nie podejrzewając tego, że jej przyszłość od kilkunastu lat jest już zaplanowana. Powraca do Los Angeles. Nowa szkoła, nowi znajomi, nowe otoczenie, ale w tym wszystkim Vittore. Chłopak, który pomoże odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Vittore związany jest z mafią. Ma stać się bossem mafii. Ma być na szczycie. Jak na swój wiek jest pewnym siebie mężczyzną, ale więcej mówił, niż robił. Kiedy po raz pierwszy zobaczył swoją wybrankę, zakochał się. Mało prawdopodobne, a jednak. Strzała amora wbiła się w jego serce. Tylko co w momencie, kiedy Noemi pozna prawdę? Czy ich szczęście na pewno jest przesadzone?
"Vincere lamore" to książka łącząca w sobie młodzieżówkę oraz mafię w jedno. Młodzieńczy świat i niebezpieczeństwo, które czai się bliżej, niż mogą sobie wyobrażać.
Trudno mi ocenić tę książkę... Z jednej strony bardzo mi się podobała, ale z drugiej miała kilka minusów, które mnie rozczarowały.
Może zacznijmy od tego, że Noemi mogła być świetnie wykreowaną postacią, ale jej naiwność i zgrywanie głupiutkiej dziewczynki, momentami mnie irytowały. Wiadomość, że należy do mafii, przyjęła, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Fakt, że jej ręka została oddana obcemu chłopakowi, spłynęło po niej niczym po kaczce. Czy tak zakochuje się kobieta, która powinna włączyć o siebie? Brakowało jej odwagi, stanowczości i takiego pazura, który by ją wyróżniał.
I największym minusem tej książki były urywane akcje i śmierć bohaterów, która po prostu była i nagle się o niej zapominało. Gdyby to zostało, choć trochę rozwinięte i poprowadzone w innym kierunku to byłyby to znaczące elementy, które byłyby tym elementem zaskoczenia i niezmiernej ciekawości. A tak zostały jednym słowem pominięte.
Ale mimo tych wad bardzo dobrze bawiłam się podczas czytania tej historii. Były elementy zaskoczenia, sceny seksu opisane ze smakiem, ale co najważniejsze było zakończenie, którego się nie spodziewałam. Emocji także nie brakowało, chodź jak dla mnie, były spłycone i nie można było odczuć tego, co czuł bohater.
Ogólnie był to bardzo udany debiut, ale gdyby nie potknięcia, które były po drodze, mogłabym śmiało określić go mianem jednego z lepszych debiutów w tym roku, a tak zmieszał się w tłumie z innymi. Mam nadzieję, że kolejny tom, po który sięgnę, okaże się dużo lepszy i wynagrodzi mi te minusiki, które tutaj dostałam.
Opinia bierze udział w konkursie