Miłość, choćby najsilniejsza i najpiękniejsza, nie zawsze jest w stanie pokonać wszystkich trudności. Przeszłość potrafi pozostawić ślad na duszy i swoje cienie na sercu, aż do głębokiej starości. Muzyka za to potrafi połączyć ludzi, bez słów, gestów, ukazać uczucia, dać wejrzenie do najbardziej skrywanych zakamarków duszy. I o tym właśnie jest ta książka. Wzruszająca, prawdziwa, smutna i bardzo życiowa. To w niej niewykorzystane szanse oddziałują na całą przyszłość, choć może... bohaterowie wykorzystali szanse jakie zesłał im los do granic możliwości?
Joannę poznajemy jako młodą dziewczynę, której los nie szczędził ciosów. Jako dziecko straciła matkę, wychowywana przez ojca i babcię, nie zaznała zrozumienia ani pokładów miłości. Choć każde z nich na swój sposób starało się dla niej stworzyć dom, to pogrążeni we własnej żałobie nie byli najlepszymi opiekunami. Sytuacji nie polepszał fakt, że krótko po śmierci matki Asia straciła wzrok. Zamknięta w domu, samotna, ukojenie znajdywała w grze na fortepianie, obecności ukochanego kota oraz szeleście liści z pięknego kasztana rosnącego za oknem. I właśnie ta młodość naznaczyła ją i skierowała na zupełnie zaskakujące tory. Czy mimo wszystko żyła szczęśliwym życiem?
Herakles to szanowany profesor filozofii, który swoje życie poświęcił nauce i studentom. Nie mówi o swojej przeszłości, nie wraca do tego, co było, nawet najbliższy mu przyjaciel nie ma pojęcia o tym jakże istotnym wycinku z jego życia. Nigdy nie znalazł pokrewnej duszy, nie doczekał się potomka, nie osiadł w jednym miejscu, by nazwać je domem. A jednak gdzieś tam głęboko w nim tkwi tęsknota, która czasem wychodzi na powierzchnię nieproszona, zupełnie nieoczekiwanie. Skrzypce są mu jednocześnie bliskie i dalekie, stanowią swego rodzaju przekleństwo i katalizator dla obrazów i dźwięków, których bardzo chciałby się pozbyć z pamięci. Ale pewnych osób i wydarzeń nie da się zepchnąć na długo w głąb podświadomości.
Książka chwyta za serce ukazując złożoność kolei losu, trudy podejmowania życiowych decyzji w nastoletnim życiu i to, jak ogromną rolę w życiorysie każdego z nas odgrywa przeszłość. Autorka za pomocą bohaterów maluje nam obraz pięknych przyjaźni, trwałych, solidnych, ponad podziałami. Miłości nieszczęśliwej, choć przynoszącej piękne owoce, krótkiej, choć z drugiej strony na całe życie, wręcz odrobinę szalonej, a jednak silniejszej niż upływ czasu. A w tle otrzymujemy piękną, klasyczną muzykę, do której miłość połączyła głównych bohaterów ale też była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dużą rolę gra tu także filozofia, tak bliska Heraklesowi, stanowiąca przeciwwagę dla grających w tle wydarzeń skrzypiec i fortepianu. Przygotujcie się na łzy wzruszenia, trudności pogodzenia się z wydarzeniami, niezgodę na koleje losów postaci, także tych pobocznych. "W cieniu dobrych drzew" to opowieść trudna, smutna, choć w całym swoim wymiarze także pokrzepiająca, zostawiająca swój ślad w każdym, kto ją poznał. Zdecydowanie warta przeczytania!
Opinia bierze udział w konkursie