Już po pierwszych kilku zdaniach wiedziałam, że będę mieć duży problem z tą pozycją. Jak doskonale wiecie czynnikiem, który ma ogromny wpływ na mój odbiór książki jest długość i jakość opisów. Tutaj już na wstępie powitało mnie niezwykle kwieciste, rozbudowane (wręcz rozbuchane) zdanie bardziej pasujące do epopei narodowej niż współczesnej książki obyczajowej. Jednak jak na mnie przystało niezrażona parłam do przodu. Teraz, już po przeczytaniu książki, muszę sobie pogratulować mojej cierpliwości i wytrwałości. To dzięki niej odłożyłam na półkę książkę, która wywarła na mnie niesamowite wrażenie, książkę o której długo nie zapomnę, a za kilka lat, jak osiągnę wiek jej bohaterów, przeczytam jeszcze raz by sprawdzić, czy inaczej ją odbieram. "W cieniu paproci" to wspaniała, ponadczasowa powieść dla każdego czytelnika.
Adam jest malarzem, Adam jest inwalidą jeżdżącym na wózku, Adam jest samotny, jego jedynym towarzystwem są sztalugi i butelka wódki. Pewnego dnia do jego drzwi puka siedemnastoletnia licealistka Nika. Pod pozorem wymiany żarówek na energooszczędne udaje jej się wejść do mieszkania artysty. Zafascynowana zarówno obrazami jak i osobowością mężczyzny zaczyna go codziennie odwiedzać, często zabierając ze sobą młodszą siostrę- Kasię.
Maria jest pielęgniarką w domu starości, Maria pogrzebała swoją miłość, Maria jest samotna a jej jedynymi towarzyszkami są piękna paproć i rozgoryczona rodzicielka. Pewnego dnia matka dziewczyny wyznaje jej prawdę o zmarłym narzeczonym. Dziewczyna nie może jej wybaczyć faktu, że to przez nią nie ułożyła sobie życia.
Czy tej dwójce ludzi będzie jeszcze dane zaznać miłości?
Muszę przyznać, że tak pięknej książki o samotności, jeszcze nie czytałam, a wierzcie mi jest to temat dość często wykorzystywany w powieściach. Moje zaskoczenie dodatkowo potęguje fakt, że
"W cieniu paproci" jest debiutem literackim Aniki Stelmasik, projektantki wnętrz z Koła. Lata pracy w zawodzie architekta przestrzeni sprawiły, że również wykreowanie ciekawych, barwnych i rzeczywistych postaci przyszło autorce z łatwością. Chociaż rozgoryczeni, często zastygli we własnym uporze i pozbawieni nadziei na przyszłość nie poddali się. Często książkowi bohaterowie liczą na to, że miłość jeszcze przyjdzie, zły los się odmieni, pieniądze czy sława spadną z nieba. Postaci Stelmasik są osobami, którym udało się pogodzić z porażką i własnym, często smutnym czy nawet tragicznym losem. Adam, sparaliżowany od pasa w dół, wie, że już nigdy nie będzie chodził. Po latach udało mu się zaakceptować chorobę, wziąć ją na klatę. Odsunął od siebie marzenia o założeniu rodziny i choć żył w samotności to to życie na swój sposób celebrował, ukazywał jego piękno w obrazach. I choć odsunął się od ludzi to nadal wyglądał przez okno ciekaw świata i zachodzących w nim zmian. Z kolei Maria, która za przyczyną matki, zmuszona była do rozstania z narzeczonym, całe życie poświęciła na pamiętaniu o nim. Dzień w dzień wystawiała na balkon paproć mającą wskazać mu drogę do domu. To kobieta, która choć się przystosowała i egzystowała wśród ludzi, pogodziła się z własnym losem to "była martwa za życia".
Choć książka ta jest napisana z dużą dawką humoru, choć wprowadzenie postaci Niki i jej przyjaciół jest z pewnością zabawne i rozładowujące napiętą atmosferę to czytelnik nadal czuje mocny, wręcz duszny klimat powieści. We mnie narodził się ogromny smutek, który autorka stopniowo ujarzmiała za pomocą drobnych gestów i słów naszych głównych bohaterów. Bo wbrew pozorom szczęście nie przychodzi znikąd, sami musimy na nie zapracować i walczyć by je utrzymać.
"W cieniu paproci" to książka dojrzała i przeznaczona dla dojrzałych czytelników. Nie znaczy to jednak, że musimy osiągnąć jakiś próg wiekowy by móc po nią sięgnąć. Chodzi mi o dojrzałość emocjonalną, którą musimy posiadać by tę powieść zrozumieć. Z pewnością nastolatkowie, którzy zaśmieją się na amen czytając o perypetiach Niki, nie znajdą w sobie wyrozumiałości dla 40 czy 50 letnich głównych bohaterów książki, którzy w skrytości ducha marzą o miłości.
Autorka z pewnością napisała dzieło, które można nazwać monumentalnym. I nie chodzi tylko o samą objętość, choć i tutaj jest grubo bo ponad 550 stron. O monumentalności tej powieści stanowi język, którym została napisana, język który bardziej pasuje do ambitnych amerykańskich powieści psychologicznych niż, skierowanej głównie do kobiet, polskiej powieści obyczajowej. I paradoksalnie to właśnie ten styl, może sprawić, że książka straci odbiorców. Jest on zbyt ambitny dla większości czytelników, a polskie "kury domowe", które zachęcone okładką skuszą się na tę powieść mogą być srodze zawiedzione. Jest to z pewnością książka dla bardziej wymagających i mających czas na analizę psychiki naszych bohaterów, czytelników.
Nie każdy autor, który dopiero zaczyna swoją przygodę z pisarstwem, ma tak znakomity "wrodzony" warsztat i łatwość przelania myśli i słów na papier. Miejsca, do których zabiera nas Pani Stelmasik odmalowane są z niezwykłą plastycznością co sprawie, że czytelnik ma wrażenie, że stoi ramię w
ramię z bohaterem a niezwykła i wnikliwa znajomość ludzkiej psychiki sprawiła, że Ci bohaterowie są naturalni i prawdziwi. Choć nie pozbawieni wad, choć czasem żałośni, to nie jesteśmy w stanie przejść koło nich obojętnie. Moje serce z pewnością udało im się podbić.
"W cieniu paproci" to książka niezwykła. Jest jak obraz szarego, zimowego pejzażu gdzie malarz ku radości czytelnika wprowadził jaskrawe akcenty. Jest jak stara, zaniedbana kamienica gdzie na balkonie kusi nas krwistoczerwona pelargonia. Jest to powieść o transformacji ludzkiej psychiki i zrzucaniu masek, o nadziei na której przyjście należy się odpowiednio przygotować. Autorka, na przykładzie swoich bohaterów, uświadamia nam jak krótkie i kruche jest życie, pokazuje ścieżki, którymi możemy pójść i miejsca gdzie nas zaprowadzą. I tak naprawdę tylko od nas zależy jakiej jakości ma być to życie, bo choć niekoniecznie trzeba cierpieć by je zmarnować to by być w pełni szczęśliwym trzeba nad tym pracować i chwytać je pełnymi garściami. "W cieniu paproci" w książka, która wymaga skupienia i czasu. Złożone i rozbudowane zdania często są męczące, brak wyraźnych rozdziałów również irytuje czytelnika jednak gratyfikacją jest treść, która absorbuje całą naszą uwagę. Polecam choć wciąga jak narkotyk, z każdym zdaniem coraz mocniejszy.
Opinia bierze udział w konkursie