PREMIERA
Ze śmiercią za pan brat.
Śpieszmy się czytać Baklyego - tak szybko się kończy!... Kolejna odsłona przygód niezrównanego zabijaki już za mną, a po niej pierwsza myśl: za szybko się to wszystko skończyło... Miroslav Žamboch kontynuacją historii zaczętej w "Szukając śmierci" zamyka pewną całość opowieści dotyczącej grozy rozpętanej w podziemiach Grafzatzy. Bakly zajmuje w tej opowieści rzecz jasna naczelne miejsce, cały problem jednak w tym, że po skończonej lekturze po oczach bije końcowy napis: "Koniec tomu drugiego, ostatniego"... Smutek!... Ta historia jest bowiem naprawdę dobra i szalenie wciągająca.
"I to, co najgorsze, dla mnie jest wystarczająco dobre."
Powyższy tekst to właściwie kwintesencja życiowej ideologii Baklyego. Został stworzony do walki, do zabijania. Jest w tym niezrównany i nie lęka się wpakować nawet w najgorsze tarapaty. Bakly prosi się niemal o śmierć, ale wciąż udaje mu się przeżyć. I to nawet w obliczu faktu, że rozpętał on w Grafzatzy krwawą wojnę gangów :) No cóż... Co jak co, ale krwawe jatki to coś, co jest naturalnym środowiskiem tego osobnika ;)
Na ulicach Grafzatzy toczą się walki, lecz dużo ważniejsze rzeczy dzieją się w podziemiach miasta. Grasuje tam coś, co jest w stanie rozpętać grozę o niebo większą niż uliczne walki na śmierć i życie. Tajemnicza Rzecz ma swoją świadomość. Wciąż ewoluuje. Uczy się... Stopniowo nabiera sił i mocy. Niedługo będzie w stanie kontrolować innych, a wtedy... kto stawi jej czoło? Czy ta walka jest w ogóle do wygrania? Część możnych tego świata - w tym czarodzieje - zdaje sobie sprawę z zagrożenia i próbuje zażegnać niebezpieczeństwo. Nie jest to jednak takie proste - Rzecz staje się bowiem z biegiem czasu coraz potężniejsza. Wychodzi na to, że nawet magia (której używania Rzecz także jest w stanie się nauczyć) sama w sobie nie wystarczy. Przydałaby się jeszcze spora masa mięśni, zadziwiająca umiejętność walki i talent do zabijania... Bakly jest na szczęście w okolicy ;) Tylko czy dodanie go do tego równania wystarczy w starciu z łaknącą zemsty i krwi Rzeczą?
Miroslav Žamboch jak zwykle nie rozczarowuje :) Czech przyzwyczaił nas ostatnio do dobrej, wciągającej fabuły, która nie jest może co prawda skomplikowana - raczej prosta jak strzała ;) - ale za to pełno w niej charyzmatycznych postaci i zwrotów akcji, które nadają książkom Žambocha naprawdę dobre tempo. Nie inaczej jest w przypadku "W objęciach śmierci". Będzie tu sporo walki, jeszcze więcej krwi, trochę magii, a wszystko spowije groza szerzona przez grasującą w podziemiach Grafzatzy krwiożerczą Rzecz. Puenta zaś jest taka, że opisana mieszanka zdaje egzamin w stu procentach! :)
Jeśli można się do czegoś u Pana Žambocha przyczepić, to do tego, że budując całą historię posklecał ze sobą wątki nieco przypadkowych bohaterów, złączył je w całość w zasadzie głównie akcją i koniecznością wynikającą z fabularnego rozwoju wypadków, a na koniec - już po wszystkim - pozwolił wszystkim w równie przypadkowy sposób rozejść się w swoje strony zupełnie tak, jakby nie stało się nic (lub niewiele)... Powoduje to, przyznam, pewien niedosyt. Świat Baklyego ma w sobie naprawdę olbrzymi potencjał. Žamboch stara się go wykorzystać, ale mam wrażenie, że nie sięgnął jeszcze do poziomu 100% możliwości drzemiących w tej konwencji. Na całe szczęście Czech nadrabia to wspomnianą już świetną akcją i wyrazistymi postaciami, przez co całość jak najbardziej się broni, ale... chciałoby się więcej :)
Końcowy napis na ostatniej stronie - dla przypomnienia: "Koniec tomu drugiego, ostatniego" - wywołuje autentyczny smutek... Bakly-zabijaka, szczęk oręża, walki na arenach i na ulicach, czarodzieje i magia plus budzący postrach inteligentny stwór grasujący w katakumbach miasta... Ta historia to było naprawdę COŚ! - i to przez DUŻE "C". Cóż tu dodać... Czekamy na więcej takich książek Panie Žamboch :)
Gorąco polecam.