SPRAWDŹ STATUS ZAMÓWIENIA
POMOC I KONTAKT
Ulubione
Kategorie

W rytmie passady

O Akcji

Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
  • Promocja
    image-promocja

książka

Wydawnictwo Zysk I S-Ka
Data wydania 2017
Oprawa miękka
Liczba stron 392
  • Wysyłka Kup teraz, a produkt wyruszy do Ciebie już jutro!
    Dotyczy zamówień opłaconych przez PayU, kartą lub za pobraniem.

Opis produktu:

`Zapomnij o całym świecie, zapomnij, że stoję za twoimi plecami. Daj się ponieść muzyce. Otwórz się na ten rytm...`
Julita, uczennica warszawskiego liceum, w niczym nie przypomina typowej nastolatki. Nie chodzi na imprezy ani na randki, nie spotyka się z przyjaciółmi. Żyje w cieniu wydarzenia z przeszłości, które nie pozwala jej zachowywać się tak jak klasowe koleżanki. Pewnego dnia otrzymuje propozycję, która może jej pomóc przełamać strach. Jedyne, co musi zrobić, to zatańczyć w konkursie kizomby.

Marcel jest tancerzem i instruktorem, który zaraża swoją pasją innych w szkole tańców latynoamerykańskich. Jego życie ulega całkowitej przemianie, kiedy dowiaduje się o chorobie matki. Światełkiem w tunelu okazuje się konkurs tańca, w którym mężczyzna postanawia wystartować. Wygraną chciałby przeznaczyć na pomoc matce.
Dwoje obcych sobie ludzi zaczyna łączyć jedno pragnienie, chociaż każde z nich postrzega zwycięstwo w zupełnie innym wymiarze. Wydaje się, że Julitę i Marcela dzieli przepaść, której nie można pokonać, a jednak...
W tańcu i miłości wszystko może się zdarzyć.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Promocje: wysyłka 24h
Wydawnictwa: Zysk
Kategoria: Literatura piękna,  Dla kobiet,  książki dla babci
Wydawnictwo: Zysk I S-Ka
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Rok publikacji: 2017
Wymiary: 140x205
Liczba stron: 392
ISBN: 978-83-65676-99-3
Wprowadzono: 25.04.2017

RECENZJE - książki - W rytmie passady - Anna Dąbrowska

Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.

4.5/5 ( 13 ocen )
  • 5
    11
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    2
  • 1
    0

Wpisz swoje imię lub nick:
Oceń produkt:
Napisz oryginalną recenzję:

Zagubiona w słowach

ilość recenzji:1

brak oceny 7-08-2017 08:12

Taniec. Jedni traktują go jako formę rozrywki, inni wręcz przeciwnie ? nienawidzą go. Są też tacy, dla których jest on sposobem wyrażania siebie. Traktują go jak coś niezbędnego do życia. I wiecie co? Rzeczywiście coś w tym jest. Wystarczy po prostu dać się ponieść muzyce i zapomnieć o wszelkich problemach, innych ludziach i całym otaczającym świecie, który każdego dnia coraz bardziej przygniata. Od razu wszystko nabiera barw...

Od zawsze ciągnęło mnie do wszystkiego, co związane z tańcem i muzyką. Sama nawet tańczyłam jako dziecko, ale teraz pozostały mi jedynie filmy i książki. Byłam zaintrygowana opisem W rytmie passady, ale szczerze powiedziawszy, to nie wiedziałam czego się spodziewać. Rzadko sięgam po polską twórczość, ze względu na to, że często się zawodzę, ale nie tym razem!

Ta książka jest przepełniona tańcem ? uzależniającym, fascynującym i idealnym na zapomnienie o wszelkich problemach. Ale nie chodzi tu tylko o to: ważne są prywatne życiowe zwycięstwa. A także porażki. Choroby najbliższych. Rodzinne kłopoty. Traumy z przeszłości. Autorka zgrabnie wszystko splotła, ukazując zarówno jasne, jak i ciemne strony codzienności.

Bohaterowie zostali dobrze wykreowani. Polubiłam Julitę. Wydawała się miła, choć z wiadomych względów odosobniona. Zmagała się z traumą, która nie pozwalała jej normalnie żyć. Z zaciekawieniem obserwowałam, jak dzięki lekcji tańca stopniowo otwierała się na innych. Jeśli chodzi o Marcela i Kubę, to tego pierwszego dało się lubić, chociaż momentami irytowało mnie jego egoistyczne podejście do niektórych spraw. Za to spodobał mi się sposób, w jaki traktował Julę. Usilnie próbował jej pomóc z jej specyficznym problemem. Za to nie potrafiłam znieść Kuby i jego natarczywości. Był bardzo uparty i rezygnacja to ostatnia rzecz, którą mógłby rozważyć.

Wątek romantyczny miał swoje plusy i minusy. Jestem przeciwniczką trójkątów miłosnych, a tutaj takowy się pojawił. Julita i dwóch znacznie starszych mężczyzn. Nie wróży to zbyt dobrze, prawda? Jednakże dało się znieść wzajemną rywalizację... do czasu. Zakończenie było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Kompletnie nie spodziewałam się, że autorka aż tak zabawi się losem bohaterów. Aż musiałam usiąść i w spokoju sobie wszystko przemyśleć. Za dużo... zdecydowanie zbyt wiele się zdarzyło. Nie potrafię się z tym pogodzić.

Podsumowując, W rytmie passady to opowieść o miłości, zmaganiu się z przeciwnościami losu, a także o tańcu, który potrafi uzależniać. Muszę przyznać, że mi się podobało, chociaż znalazłam kilka niedociągnięć. Jeśli macie nadzieję na słodką historię miłosną, to możecie się zawieść. Do tego daleko. To po prostu książka o życiu i decyzjach, które potrafią zarówno zniszczyć, jak i odbudować stracone nadzieje. Taniec to nie wszystko. A może nawet więcej niż wszystko? Myślę, że powinna się spodobać fanom takich klimatów, ale nie tylko. Do mnie trafiła, mam nadzieję, że wam także przypadnie do gustu.

Czy recenzja była pomocna?

Izabela

ilość recenzji:1114

brak oceny 7-07-2017 09:02

Poznajcie Julitę, uczennicę warszawskiego liceum. Dziewczyna nie jest typową nastolatką. Nie spotkacie jej na imprezie, nie ujrzycie na randce z chłopakiem, ani w towarzystwie przyjaciół. Jest zagubiona, nikomu nie ufa, a jej zachowanie związane jest z wydarzeniami z przeszłości. Jednak pewnego dnia otrzymuje propozycję, która może odmienić jej życie. Musi jedynie (a może aż) zatańczyć w konkursie kizomby.

Z kolei Marcel to przystojny, pewny siebie tancerz i instruktor. Gdy dowiaduje się o chorobie matki, postanawia również wystartować w konkursie tańca, by ewentualną wygraną przeznaczyć na pomoc rodzicielce. Julitę i Marcela dzieli przepaść, która wydaje się nie do pokonania. Ale czy aby na pewno?

Zanim dowiedziałam się o tej książce, nie wiedziałam o istnieniu tańca, jakim jest kizomba. I właściwie co to ta tytułowa passada? Mocno mnie to zaintrygowało i po prostu musiałam poznać tę powieść.

"(...) czasami szczęście można znaleźć na wyciągnięcie ręki. Szczęścia nie mierzy się miarą centymetrów, pieniędzy i wieku. Szczęście mierzy się ilością uśmiechów i rytmem bicia naszych serc, przypominającym tempo tańczenia passady."

Najbardziej ucieszył mnie fakt, że mogłam śledzić całą akcję z perspektywy obojga bohaterów. To pozwoliło mi na bliższe poznanie ich myśli, uczuć i emocji. A wierzcie mi, ich spojrzenie na wiele wydarzeń jest zgoła odmienne, przez co jest bardzo interesująco. Zostali dopracowani w najdrobniejszym szczególe. Przyjemne było obserwowanie tego, jak ciekawą przechodzą metamorfozę, to jak siebie nawzajem poznają i jak rodzi się między nimi uczucie. Czytając niejednokrotnie zastanawiałam się, czy tacy mężczyźni jak Marcel istnieją w realu? Chłopak miał do Julii i jej, mogłoby się wydawać irytującego zachowania, nieograniczone pokłady cierpliwości. No ideał po prostu. Choć jeśli wziąć pod uwagę to, co przeszła ta dziewczyna, nikogo nie powinno dziwić jej zachowanie i lęki wobec innych ludzi.

"Miłość jest niedorzeczna i przez to niepowtarzalna."

Scena miłosna, jaka się pojawia, jest pięknie przedstawiona. Bez zbędnej wulgarności, z uczuciem. Kolejnym wątkiem, który zasługuje, aby o nim wspomnieć jest choroba matki Marcela. Ujęła mnie więź pomiędzy tą dwójką. Chłopak rezygnuje ze swoich marzeń, aby pomoc kobiecie. Bardzo kibicowałam mu w jego staraniach.

"Bałem się śmierci matki, bałem się pustki, która po niej pozostanie. Obawiałem się, że będzie umierała cierpiąc katusze. Bałem się też bezcelowości swojego życia, bałem się miłości, która potrafiła zgnieść serce na miazgę."

Zakończenie sprawiło zaś, że łzy płynęły po moich policzkach niepohamowanym strumieniem. Nie tego się spodziewałam, nie tak miało być... Moje serce zostało roztrzaskane na milion kawałków. Jeszcze długo będę musiała je sklejać. Być może do następnej powieści pani Ani, która pewnie ponownie je złamie.

Muszę wspomnieć tu jeszcze o samym tańcu. Byłam szalenie ciekawa, w jaki sposób autorka go przedstawi. Czy poczuję ten rytm, klimat? Tę namiętność? Wyszło wspaniale, nawet lepiej niż się spodziewałam. A przecież nie tak wcale łatwo oddać to wszystko słowami, bez wizualizacji. Tę bliskość, naturalność i subtelny dotyk. A mimo to odniosłam wrażenie jakbym znajdowała się na sali i oddawała się temu zmysłowemu tańcowi.

Książka zawiera mnóstwo barwnych, plastycznych opisów, co sprawia, że czyta się naprawdę z wielką przyjemnością. Rozgrywające się wydarzenia przedstawione są w realistyczny sposób. Anna Dąbrowska nie narzuca nam wszystkiego od razu, umiejętnie stopniuje napięcie. Dzięki temu kolejne kartki przewraca się z wielkim napięciem i zaciekawieniem.

Już od pierwszych stron czułam się jakbym wkroczyła na parkiet i rozpoczęła swój własny taniec. Zostałam porwana przez bohaterów, poruszona do granic możliwości oraz zmuszona do refleksji i głębokich przemyśleń nad tym, co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze. Ta historia zawiera ogromny ładunek emocji, pochłonęła mnie, zassała, i nawet teraz, już po skończeniu lektury trudno mi się otrząsnąć. Po prostu roztrzaskała mnie emocjonalnie!

"Jest taki taniec, który nazywa się życiem. Nigdy nie wiesz, jak potoczy się twoja historia."

"W rytmie passady" to wielowątkowa powieść pełna miłości, pasji, poświęcenia, niepewności jutra i odnajdywania samego siebie. To książka z gatunku New Adult, więc idealnie odnajdzie się w niej młodzież, która dopiero poznaje swoje uczucia, pierwsze miłości i towarzyszące jej emocje. Tę powieść przeżywa się całym sobą. Polecam gorąco!

...

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

http://ksiazki-wiktorii2.blogspot.com

ilość recenzji:17

brak oceny 20-06-2017 22:29

Anna Dąbrowska to polska pisarka, której dzieła planowałam poznać już jakiś czas temu, jednak jak zawsze moje plany spaliło na panewce. Jednak szczęście się do mnie wreszcie uśmiechnęło i pocztą przybyła do mnie piękna, świeżutka i zachwycająca "passada". Powiem tak, zakochałam się od samego patrzenia na okładkę. Jest piękna, przemyślana i naprawdę warta uwagi. Już po zobaczeniu jej na własne oczy wiedziałam, że będzie to niezapomniana książka i się nie pomyliłam! "Miłość jest niedorzeczna i przez to niepowtarzalna." "W rytmie passady" to powieść która została napisana z dwóch różnych perspektyw. Z jednej strony pewny siebie Marcel, a z drugiej zagubiona i niepewna Julita. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, i która bardzo przypadła mi do gustu to fakt, że historia przedstawia momenty życia z dwóch różnych perspektyw. Każda z nich jest inna, każdej towarzyszą inne uczucia i przemyślenia. Dwie osoby patrzą na to samo, a czują i widzą zupełnie inne rzeczy! Bardzo mi się spodobało to, że autorka w swojej powieści przedstawiła to w tak naturalny i realistyczny sposób. W ten sposób również zostało przedstawione uczucie rodzące się miedzy naszymi bohaterami, którzy na pierwszy rzut oka wydają się całkiem inni, jednak podczas czytania poznajemy ich wnętrze, które mimo zewnętrznych różnic, są dwoma połówkami serca, które połączone razem obdarowują nas wspaniałą, emocjonującą historią dla każdego czytelnika, nie zważając na wiek. "Czułam zapach ciała Marcela, które pachniało mydłem kwiatowym, a ciepło skóry już nie parzyło. Przestało sprawiać ból. Możliwe, że tylko na chwilę. Możliwe, że przy kolejnym dotknięciu jego dłoni znowu poczuję, jakby oblewał mnie żrący kwas, ale? Warto cierpieć cały dzień dla takiej chwili jak ta, w której się znalazłam." Nikt nie jest idealny, a jeżeli jest to, kłaniam się tej osobie do stóp. I w tej powieści, ku mojej niezmiernej radości, bohaterowie nie są ideałami stąpającymi po kuli ziemskiej. Julita to osiemnastolatka, która skrzywdzona przez życie boi się ludzi i wszystkiego co ją otacza. Marcel za to jest przystojnym, pełnym pasji do tańca, młodym mężczyzną. Mimo, że bohaterowie nie są idealni to i tak ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Sama Julita, na początku tak irytowała mnie swoim zachowaniem, że myślałam, iż mnie jasny piorun trafi. Marcel z kolei wydawał mi się mnichem (wiem że to dziwne), jednak on pod chodził do Julity z takim spokojem i tyle razy, że dla mnie to lekka przesada. Normalnemu człowiekowi, już w połowie puściły by nerwy. A mnie puściły one na samym starcie. Później dopiero odkrywamy dlaczego nasza bohaterka zachowywała się tak nienormalnie i dziwnie. To sprawiło, przynajmniej w moim przypadku, że zaczęłam rozumieć naszą Julitę. Mimo tej irytacji, którą musiałam przeżyć na samym starcie, czym dalej szłam, tym bardziej byłam zadowolona z całokształtu powieści. "Coś w niej było, tylko jeszcze nie wiedziałem co takiego. Była niedostępna, zadziorna, seksowna i piękna. Zwłaszcza, kiedy jej blond włosy opadały miękko na policzek, a ona nieświadoma swojej atrakcyjności uciekała wzrokiem poza zasięg męskiego spojrzenia. Wbijała go w deski podłogi, sądząc, że nikt nie zauważył jej zmieszania. Czar pryskał, kiedy do jej oczu napływały łzy, dłonie oblepiała lepka i chłodna warstwa potu (?)." Kolejną rzeczą, na którą zwróciłam dosyć dużą uwagę, to brak wątków pobocznych. Nie było ich prawie wcale, jednak nie zniszczyło to powieści, bo w tym wypadku mogłam całą sobą skupić się na historii naszych zwariowanych bohaterów. Mimo tego, że postaci na początku mnie irytowali, to i tak zapałałam do nich sympatią. Robili postępy w życiu, odkrywali swoje talenty, stawiali stabilne kroki i zaczynali naprawdę "dorastać". Pokazywali, że dadzą radę, że mimo przeciwności losu i kłód rzucanych pod nogi pokonają wszystko i pozostaną razem. To właśnie ten zapał do zmiany, który oboje wykazali, przekonał mnie do całej powieści. To on zmienił moje zdanie na temat całokształtu. Wszystko jest świetnie wymyślone i dopracowane, nic po zakończeniu powieści nie stawia nas w martwym punkcie. Pomimo tych kilku wad, powieść jest godna uwagi czytelnika, ponieważ potrafi wywołać emocje, bohaterowie mają głębię i swoje osobiste, przyciągające cechy charakteru, a najbardziej widoczną jest irytacja ;). Szczerze przyznam, że zapałałam uwielbieniem do "passaday" i jej bohaterów. "Spoczęłam w próżni, utknęłam w niej, bo tak było wygodniej i łatwiej. A gdy przychodziła pomocna dłoń, zaczynałam nienawidzić siebie za obecny stan życia, za to, że wciąż poddawałam się bez walki. Uciekałam daleko. Płakałam w samotności i marzyłam skrycie o innym życiu, ale nie potrafiłam czegoś zmienić w tymczasowym. Tkwiłam w błędnym kole. Dopiero teraz poczułam, że mój pokój nie miał drzwi, był klatką, a ja musiałam wyjść, by nie udusić się we własnych myślach, którym brakowało świeżości i tlenu."

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Smooky - subiektywnie

ilość recenzji:58

brak oceny 19-05-2017 18:21

Są takie momenty, kiedy po lekturze odkładam książkę na półkę, a w głowie nieustępliwie kotłuje się mi się jakaś myśl. Nie chce odpuścić pod naporem innych, nie chce się poddać walkowerem i oddać pierwszeństwa. Właśnie ten stan mnie dopadł po przeczytaniu W rytmie passady i niezależnie od tego, jak bardzo z tym walczę moje palce tańczą na klawiaturze w rytm słów: NIENAWIDZĘ TEJ KSIĄŻKI! Tak, dokładnie. Nienawidzę jej z wielu powodów. Nienawidzę za to, co ze mną zrobiła. Chciałabym wrzeszczeć, mam ochotę cisnąć nią o ścianę, wywalić przez okno, spalić i nigdy więcej nie patrzeć na tę kuszącą zmysły okładkę. Nie czytać jej i nie pamiętać. A jednak za chwilę chcę ją przytulić i pozwolić, by niezależnie od wszystkiego wypaliła swój tytuł w moim sercu.

Nie będę pewnie wyjątkiem, kiedy napiszę, że jestem absolutną psychofanką Dirty Dancing, odkąd pierwszy raz zobaczyłam ten film przeszło dwadzieścia lat temu. Oglądałam Patricka Swayze i Jennifer Grey na ekranie taką ilość razy, że nie jestem już w stanie policzyć. DD to legenda, która rozbudziła we mnie miłość do tańca i muzyki, zagrała mi w duszy i nie opuszcza mnie do dziś. Dlatego muszę się przyznać, że jestem bardzo wymagająca, jeśli chodzi o temat muzyki i tańca, nie tylko w filmach, ale również w książkach, choć zdaję sobie sprawę, że w tych drugich zaspokojenie apetytu kogoś takiego, jak ja, jest zdecydowanie trudniejsze. Jak bowiem opisać coś, co trudno wyrazić słowami, coś co trzeba zobaczyć lub usłyszeć, żeby to poczuć? Zapewniam Was, że da się. Pierwszy raz przekonałam się o tym czytając jedną z moich ulubionych książek Colleen Hoover Maybe Someday. Dlaczego o tym wspominam? Bo Anna Dąbrowska w swojej najnowszej powieści, zrobiła dokładnie to samo. Udowodniła, że można poczuć coś, czego nie da się zobaczyć, ani usłyszeć, a przy tym zbombardowała swoich czytelników znacznie bogatszym arsenałem.

...

Czy recenzja była pomocna?

Ewelina Nawara, myfairybookworld.blogspot.com

ilość recenzji:110

brak oceny 18-05-2017 12:04

Julita i Marcel to pozornie zwyczajni, młodzi ludzie, jednak nie ma w nich nic zwyczajnego. Oboje przed czymś uciekają. Oboje czegoś poszukują. Ich losy łączą się na moment dzięki tańcowi, który odmienia ich życie.

Muzyka. Rytm. Namiętność. Taniec. Pożądanie. Tajemnice.

Przed lub w trakcie czytania tej książki koniecznie posłuchajcie muzyki do kizomby. Pomoże wam to wczuć się w klimat tej książki. Obiecuję, że pokochacie te rytmy.

Nie jestem pewna czy jestem w stanie ocenić tę książkę ? wzbudziła we mnie wielkie emocje. Jestem odrobinę zła na Anię Dąbrowską ? takich rzeczy nie robi się czytelniczkom!

W rytmie passady to książka, która ma swój niepowtarzalny klimat, w którym się zakochałam. Muzyka do kizomby ciągle gra w moich słuchawkach, towarzyszy przy codziennych pracach. Wydawać by się mogło, że historia Julity i Marcela jest banalna, ot, kolejna książka o chłopaku i dziewczynie, którzy zakochują się w sobie podczas wspólnej pracy. Możecie mi jednak wierzyć, że w tej książce nie ma nic banalnego czy przewidywalnego. Autorka włożyła w tę książkę ogromny ładunek emocji. Ta powieść porusza ważne, poważne i bolesne tematy, takie jak brak poczucia bezpieczeństwa, depresja, strata, śmierć, poszukiwanie własnej tożsamości. Z pewnością nie jest to zwykła, błaha opowiastka o miłości młodych ludzi. Wszystkie te ważne sprawy przeplatają się z namiętnością i rytmem kizomby. Nie mogłam nie zakochać się w tej książce. Jednak zakończenie książki złamało mi serce i zniszczyło tę miłość. Nie potrafię kochać tak bolesnej i niesprawiedliwej historii. Bardzo, bardzo chciałabym, by ta książka miała szczęśliwe zakończenie. By dla tej dwójki muzyka nie przestawała grać, by mogli kochać się w życiu i tańcu.

Aniu, złamałaś mi serce. To nie tak miało być. Jednak dziękuję za tę niezwykłą historię. Dziękuję za to, że pokazałaś mi kizombę.

W rytmie passady to powieść wyjątkowa, wielowątkowa i trudna. Rytm kizomby wyznacza tu tempo akcji, a trudne przeżycia bohaterów są tu fabułą. Ta książka to wielka bomba emocji, nie da się przejść obok niej obojętnie. Przygotujcie chusteczki ? będą niezbędne.

PS. Jeśli pod wpływem tego wpisu zdecydujecie się przeczytać tę książkę, to nie odpowiadam za złamane serca.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Aleksandra Szoć

ilość recenzji:1

brak oceny 15-05-2017 09:23

...

Usłyszawszy o tym tytule, pomyślałam sobie ,,cholera, co to jest passada?". Nigdy o tym nie słyszałam, dlatego niemalże od razu przeczytałam o niej wszystko, co można było wyczytać. Jest to styl tańca, portugalska muzyka (choć są wyjątki) i dużo, dużo odczuwalnego przez widza pożądania. To taniec zmysłów - zmysłowe ruchy, które łączą partnerów w niesamowity sposób. Przyznaję, że zanim sięgnęłam po lekturę, sama na własną rękę starałam się nauczyć kroków związanych z tym tańcem. I powiem (czyt. napiszę) Wam jedno... Kizomba to nie tylko taniec zmysłów, ale i uczuć oraz... charakteru. Takie odniosłam wrażenie, ale nie na tym chciałabym oprzeć swoją recenzję. Powracajmy więc do książki.

Anna Dąbrowska (wcześniej Laven Rose) zadebiutowała powieścią ,,Stalowe serce", które spowodowało. że wiłam się na fotelu z powodu nerwów. Wielokrotnie rzucałam książką o ścianę, a kiedy moje serce nieco się uspokoiło, wchodziłam znowu do historii. Książkę przepełniało tyle emocji, że moje serce odmawiało posłuszeństwa.
Później autorka odkryła przed nami swoją twarz, a raczej nazwisko, wydając swój drugi ,,debiut" o tytule ,,Nakarmię Cię miłością". Tutaj akcji stanowczo było mniej, ale ponownie Anna chwyciła mnie za serce, z powodu swojego wykreowanego świata.
Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać w jej następnej powieści. Niby już po pierwszej książce wiem, na co stać autora i w jaki sposób przygotować się na rozwinięcie historii, ale przy Annie Dąbrowskiej naprawdę ciężko mi cokolwiek stwierdzić. To jedyne, co wywnioskowałam po przeczytaniu książek jej autorstwa.


Powieść zaczyna się... niewinnie. Biedny przystojniak, który poszukuje pieniędzy dla śmiertelnie chorej matki. Jeszcze biedniejsza nastolatka, która z powodu swoich przeżyć, nie jest w stanie do kogokolwiek się zbliżyć. Ich historie może i są fascynujące, ale bardziej ciekawiła mnie problematyka, jaką wymyśliła dla ich losu autorka. Nie mogłam zaprzestać snuć własnych podejrzeń, mimo że w głębi duszy wiedziałam, iż po Annie Dąbrowskiej wszystkiego można się spodziewać. Sądziłam, że pogmatwa sprawy, ale wszystko dobrze się ułoży. Sądziłam również, że niektóre sprawy dobrze się ułożą, a inne gorzej. Już pod koniec książki sto scenariuszy przelatywało przez mój umysł, ale w rezultacie i tak nigdy, za żadne skarby, nie przypuszczałam, że tak będzie wyglądać cała historia.


I... Płakałam. To chyba odpowiedni moment, abym przyznała się, że rzadko kiedy płaczę - nie tylko w życiu, ale także przy książce, czy przy filmie. Anna Dąbrowska wydała na świat książkę, która moje stalowe nerwy rozpuściła w chemicznej mieszance. Rzadko kiedy udaje się to autorom, dlatego opisywana pozycja już po pierwszym przeczytaniu zajęła miejsce w moim sercu. I pragnę także zauważyć, że płacz nie jest związany z fabułą. Po trochu tak, ale...


Prawda ukryta jest w znaczeniach. W tym drugim dnie, który jest tak rzadko kiedy zauważalny. To dlatego tak bardzo kładę nacisk na dopracowaną, na mądrą fabułę. Kobiety kochają przystojnych bohaterów, ale czytając taką powieść, nic do naszego życia taka pozycja nie wnosi. ,,W rytmie passady" właśnie to się zmienia. Czytamy powieść, przy której szybko i przyjemnie płynie czas. Spędzamy interesujący wieczór z ,,lekką" literaturą o cięższym (w odniesieniu do fabuły) brzmieniu, jednak po przeczytaniu lektury książka nabiera innego znaczenia. Zdajemy sobie sprawę, że muzyka dźwięcząca na kartkach papieru, to puls życia. Że to nie rytm passady, tylko rytm trwającego żywota.
Kiedy przeczytałam całość, zalałam się łzami, bo nie potrafiłam pozbierać swoich szczątek duszy. Dusza wróciła na miejsce dopiero, gdy mój umysł do końca przeanalizował powieść. Przeanalizował ,,nauczkę" - z braku lepszego słowa - jaką zafundowała nam autorka.



Mogłabym napisać o barwnych postaciach, niesamowitej i bolesnej historii, o tym, jak przyjemnie mi się to czytało, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu. Takich recenzji na pewno napłynie, bo książka chwytająca za serce z całą pewnością i do Was dojdzie. Ja zaś chciałabym Was przekonać tym, że... Do tej pory jestem wewnętrznie rozbita. Od momentu czytania minęło sporo czasu i choć mam ochotę jeszcze raz sięgnąć po tę powieść... Strasznie się boję. Boję się, że ponownie rozbije mnie na kawałki. Boję się, że tak jak oglądając ,,Pamiętnik", przy którym płaczę przy napisach początkowych, tak jak i przy ,,W rytmie passady" zamienię się w miękką kluchę, która przez łzy nie będzie w stanie przeczytać tytułu. Bo prawda jest taka, że trafiło to wszystko do mojej duszy. Przebiło się przez moje zewnętrzne i wewnętrzne bariery. Myślałam, że sama zatańczę passadę, ale prawda jest taka, że passada zatańczyła ze mną. I to ona prowadziła.


Podsumowanie również jest zbyteczne. Polecam duszą. Polecam sercem. Polecam samą sobą.

Czy recenzja była pomocna?

Hanna

ilość recenzji:76

brak oceny 2-05-2017 12:52

Są takie chwile w życiu czytelnika, że gdy natrafia na okładkę książki, a następnie zapoznaje się z jej opisem to już wie, że po prostu musi poznać tę historię. Ja tak właśnie miałam z W rytmie passady ? Anny Dąbrowskiej.


Można powiedzieć, iż historia rozpoczyna się ?z przytupem?. Już na wstępie poznajemy Julitę Poll (główną bohaterkę) i jej szaloną przyjaciółko ? kuzynkę Olę Zawadzką. Dziewczyny są przeciwieństwem. Julita jest nieśmiałą, skromną nastolatką i uczennicą warszawskiego liceum. Mieszka z mamą. Nie chodzi na imprezy, a tym bardziej na randki. Jest pośmiewiskiem wśród rówieśników. Zawsze trzyma się na uboczu. Czas wolny spędza wśród książek, kolorowanek, a od pewnego czasu też na sali treningowej, oczywiście za namową Olki. Już na początku lektury można wywnioskować, iż Julita dźwiga ciężki bagaż doświadczeń, a jej przeszłość nie należy do beztroskich. Demony przeszłość, nie dają o sobie tak łatwo zapomnieć. Brzemię, które nosi każdego dnia przypomina jej o strasznych wydarzeniach, które miały miejsce trzy lata temu. Co takiego wydarzyło się w życiu dziewczyny, iż wciąż odczuwa paniczny strach, ból, wstyd, a każdy dotyk i stresująca sytuacja powoduje, iż wstrząsają nią torsję? Prawdę zna tylko Ola, a mama Julity musiała zadowolić się zupełnie innym przebiegiem tych wydarzeń...Julita i Ola uczęszczają dwa razy w tygodniu na treningi tańca i fitnessu połączone z zumbą w starym magazynie. Kiedy pewnego dnia spóźnione wpadają na sale treningową, coś im nie pasuje. Zajęć nie prowadzi Karolina - ich stała trenerka, tylko tajemniczy przystojniak - Kuba. Chłopak gdy tylko zobaczył Julitę na sali, od razu swoją uwagę skierował właśnie na nią. Dziewczyna jednak nie ma ochoty być jego obiektem westchnień, a tym bardziej nie ma ochoty zawierać nowych znajomości. Aczkolwiek absolutnie nie zdaje sobie sprawy z tego, iż ta dociekliwa obserwacja przez nowego instruktora, spowoduje pojawienie się w jej życiu pewnego mężczyzny... Mianowicie Marcela Ruckiego ? przystojnego, dwudziestoośmioletniego nauczyciela tańców latynoamerykańskich. Mężczyzna nie zawsze traktował swoje życie na poważnie, i nie zawsze podejmował słuszne i właściwe decyzje... Kiedyś w jego życiu liczyła się spontaniczność. Jednak kiedy dowiedział się, iż jego matka jest poważnie chora, zmienił się diametralnie. Można powiedzieć, iż wydoroślał. Tak bardzo chciałby aby jego mama wyzdrowiała. Aczkolwiek zdobycie pieniędzy na jej leczenie graniczy z cudem... Jednak Kuba wpada na całkiem dobry pomysł. Wymyślił jak może pomóc swojemu koledze w zdobyciu pieniędzy dla matki. Marcel musi tylko wystartować w konkursie tańca z amatorką. A amatorką ma być właśnie Julita. Czy Julita zgodzi się takie wyzwanie? Kizomba to intymna i bliska gra dwóch ciał... Czy dziewczyna będzie w stanie pokonać swoje lęki? Czy nauczy się tego tańca w trzy miesiące? Czy będzie potrafiła w końcu komuś zaufać znieść jego dotyk? I czy wyzna mu prawdę o swojej druzgocącej przeszłości? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te i inne pytania, które już pewnie zrodziły się w Waszych głowach to koniecznie musicie przeczytać całą książkę!


Fabuła może wydawać się Wam trochę banalna. Dziewczyna z bagażem doświadczeń poznaje chłopaka, mają razem zatańczyć i wygrać konkurs, aby matka chłopaka wyzdrowiała. Musze jednak przyznać, że w tej książce, nic nie jest banalne. Cała fabuła odchodzi od schematu. Nie ma przewidywalnych wątków. Nic nie jest takie, jakby wydawać się mogło. To co Autorka robi z czytelnikiem nie mieści się w głowie! Czytając W rytmie passady układałam sobie różne scenariusze, ale nic się nie sprawdziło. Wówczas tak bardzo się ucieszyłam. Anna Dąbrowska, mówiąc trochę kolokwialnie odwaliła kawał dobrej roboty! Ta książka, jest jeszcze lepsza od poprzedniej, a co to dopiero będzie dalej...


Z każda kolejną stroną W rytmie passady byłam zaintrygowana, zaciekawiona. Tak bardzo chciałam ją przeczytać szybko, aby poznać zakończenie, ale były takie momenty, że po prostu musiałam odłożyć na chwilę książkę, aby zaczerpnąć tchu. Mówię Wam, taka lawina emocji, na wszystkich 392 stronach? Bardzo sobie cenię styl pisania Anny Dąbrowskiej. Autorka kapitalnie tworzy plastyczne opisy, a także z dużą swobodną buduje rzetelne dialogi. Anna posługuję się również pięknym i bogatym językiem. Rewelacyjnie stopniuje napięcie, a każdą stronę czyta się z niecierpliwością i nieostającym zaciekawieniem.


Cieszę się, że Autorka ponownie postawiła na dwutorowy przebieg wydarzeń. Za pomocą takiego rozwiązania, bohaterowie odsłaniają przed czytelnikiem swoje głęboko skrywane myśli i uczucia, i stają się czytelnikowi bliżsi. Zdecydowanie jest to duży atut tej książki. Kolejnym plusem tej powieści, jest to, iż Autorka w sposób autentyczny opisała traumę Julity. Tak bardzo się ucieszyłam, jak pojawił się taki fragment. Z zapartym tchem śledziłam relacjonowana wydarzenia z przeszłości Julity. To co ją spotkało, wywołało w mnie ogromny ból, smutek i rozpacz. Autorka w bardzo wnikliwy sposób, przedstawiła ten fragment, nie bała się tego. Jestem niezmiernie usatysfakcjonowana. Zdecydowanie podnosi to wartość książki. Pewnie sobie myślicie sobie, iż wnikliwy opis druzgocącej przeszłość Julity to jedyny moment kiedy autorka mnie pozytywnie zaskoczyła, wywołała ciarki na moim ciele, muszę Was wyprowadzić z błędu! Gdzieś tam podświadomie zdawałam sobie jednak sprawę, iż zakończenie będzie jeszcze bardziej przygnębiające, ale to co przygotowała dla czytelników Anna Dąbrowska ?po drodze? to? No po prostu brak mi słów! Coś niesamowitego. Wstrząs, szok, poruszenie i ogromne niedowierzanie?


W książce nie ma przypadkowym wątków, a emocje z niej bijące są tak bardzo realistyczne. Autorka świetnie skonstruowała bohaterów, są rzeczywiści, barwni i wyraziści. Ponadto imponujący jest również intensywnie skonstruowany wątek miłosny, który nadaje powieści piękne barwy. Imponujący jest prolog, imponujący jest punkt kulminacyjny, imponujące jest zakończenie. Ogólnie rzecz ujmując ? całość jest imponująca! Po skończonej lekturze długo jeszcze trzymałam książkę w swoich objęciach, jakbym naprawdę wierzyła w to, iż jej cały urok, czar i piękno po prostu we mnie wsiąknie i wtedy staniemy się jednością. Ta książka pozostanie w moim serce na długie, długie lata... Anna Dąbrowska tak mnie zaskoczyła, że po lekturze napisałam do niej i zakomunikowałam jej, że przy najbliższej okazji ją uduszę za to co ze mną zrobiła i za to co zrobiła z bohaterami. Epilog oczywiście powalił mnie na kolana, wywołał ciarki na moim ciele, i dał tyle do myślenia...


Czy macie tak, że czasami po przeczytaniu jakiejś książki, siedzicie jeszcze kilka chwil wbici w fotel, czy w kanapę, krzesło nie poruszacie się i popadacie w zadumę, nostalgię? Brakuje Wam jakichkolwiek słów i postanawiacie przeanalizować, to co przed chwilą zostało Wam opowiedziane? Nie potraficie przejść do porządku dziennego, nie wiecie co ze sobą zrobić, bo cały czas przeżywacie historie zawartą na stronach powieści, która wywołała w Was wachlarz uczuć, niepowtarzalnych emocji? Jak tak właśnie miałam z W rytmie passady. Historię Julity i Marcela po prostu przeżywa się całą sobą. Przepraszam wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w książce przeżywa się całym sobą? Te emocje, które wywołuje w czytelniku Autorka wpadają do naszego krwiobiegu i nie sposób się ich tak po prostu pozbyć. Lektura godna podziwu, a satysfakcja oczywiście gwarantowana (ale to już chyba pisałam prawda?) Książka rozdziera duszę, porusza do granic możliwości i niszczy emocjonalnie. Kocham tę historię całym moim sercem. Koniecznie musicie ją przeczytać, choćby się waliło i paliło.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Kto czyta - nie pyta

ilość recenzji:352

brak oceny 1-05-2017 19:46

Każdy z nas toczy jakaś walkę... Jedni walczą o awans, inni o rodzinę, a jeszcze inni o zdrowie. W książce Anny Dąbrowskiej bohaterowie walczą o normalność i prawdziwą miłość, nie tylko do tańca.
Akcję śledzimy z dwóch różnych perspektyw: zagubionej Julity i pewnego siebie Marcela. Dzięki temu poznajemy ich emocje i spojrzenie na toczące się wydarzenia, które każde z nich interpretuje inaczej. To właśnie jest w ludziach niesamowite: patrzymy na to samo, a czujemy i widzimy zupełnie różne rzeczy! Bohaterowie na naszych oczach zmieniają się w zupełnie inne osoby i krok po kroku poznają siebie nawzajem, budząc gorące uczucie.
Jak wiadomo, nie może być nigdy idealnie... Momentami w książce jest dla mnie za słodko, a Marcel jest tak do bólu idealny, że aż drażniący. Jasne, czasem się denerwuje i potrafi być niemiły, ale jak na mężczyznę, który potrzebuje pieniędzy, ma stanowczo zbyt wiele cierpliwości dla Juli. Szczerze mówiąc, ja bym ją zostawiła już po paru pierwszych spotkaniach. Julita ma raptem osiemnaście lat i zupełnie nie radzi sobie sama ze sobą, a tym bardziej ze starszym i pioruńsko przystojnym tancerzem. Dlatego też jej zachowanie bywa irytujące, choć, jak możemy się przekonać pod koniec książki, trudno jej się dziwić, że boi się mężczyzn i reaguje paniką. Zabrakło mi również wątków pobocznych, ale z drugiej strony dzięki temu, że ich nie ma, bardziej skupiamy się na historii Julity i Marcela.
Mam wrażenie, że w tej książce odnajdzie się przede wszystkim młodzież: równie zagubiona i niepewna swojego jutra i własnych emocji. Dla bohaterów W rytmie passady wiele uczuć jest zupełnie nowych, w tym również miłość, zazdrość i pożądanie, więc młodsi czytelnicy na pewno odnajdą w nich cząstkę siebie.
Anna Dąbrowska zabiera nas do świata pełnego pasji i walki o lepsze jutro. Jula próbuje pokonać swoje demony, a Marcel walczy o życie ciężko chorej matki. Łączy ich jedno: chęć pokonania własnych granic. Książka już od pierwszych stron porywa w wir tańca, porusza do głębi i zmusza do refleksji nad tym, co tak naprawdę jest ważne w życiu. W rytmie passady to piękna opowieść o miłości, poświęceniu i odnajdywaniu samego siebie w czasach pełnych pośpiechu i konsumpcjonizmu. Jestem pewna, że kiedy już zaczniecie czytać, nie będziecie mogli przestać!

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?