,,W zmowie z mordercą? Bartłomieja Kowalińskiego przenosi czytelnika na mroczne i zimne zbocza Tatr. To klimatyczny kryminał, który boleśnie rozdrapuje rany przeszłości by należna sprawiedliwość w końcu zatriumfowała.
Jedenastoletnia Natalia Gajdosz podczas zwyczajnej wycieczki w góry ze swoim ojcem, zostaje porywana. Po kilku dniach Zakopiańska policja odnajduje jej ciało. Nie ma świadków, nie ma żadnych śladów? Główny podejrzany popełnia samobójstwo a policja może już tylko umorzyć postępowanie?
Piętnaście lat po tych wydarzeniach za sprawę zabiera się dziennikarz śledczy Paweł Wolski. Przyjeżdża z Warszawy do Zakopanego i rozpoczyna własne śledztwo. Wiedziony poszlakami i wieloma nieścisłościami odkrywa, że morderca Natalii wciąż może być na wolności.
Niedokończone śledztwo, porwanie, morderstwo a to wszystko dziejące się w przepięknych Tatrach. Do tego debiut rodzimego autora. Do tej pory wyrażałam się dosyć mało pochlebnie o Polskich autorach, nie często też sięgam po książki ,,z własnego podwórka?, ale muszę przyznać, że książka Bartłomieja Kowalińskiego sprawiła mi nie małą radość i nie żałuję że sięgnęłam po tę pozycję.
Paweł Wolski to osoba, która nie odpuszcza aż do końca. Dziennikarz uparcie dąży do rozwiązania śledztwa, stara się podejść do sprawy jak najbardziej profesjonalnie, ale przy tym też pozostaje osobą ciepłą, taktowną i rozsądną. Wychowany w Krakowie przez dziadków rozumie ogrom tragedii jaka wydarzyła się piętnaście lat wcześniej. Dzięki temu potrafi dojść do ludzi jak żaden policjant, co sprawia że na jaw wychodzą tropy, których mundurowi nie podjęli.
Kiedy ślady zacierają się a wszystko sprawia wrażanie zakończonego... sprawa nabiera nieoczekiwany obrót. Wydarzenia trzymają czytelnika w kontrolowanym napięciu a odkrywane na nowo wątki prowadzą do strasznej prawdy.
Początek wydaje się być dosyć niemrawy, autor zaczyna akcję powoli i ostrożnie. Całe szczęście wszystko nabiera tempa a całość układa się w zgrabną historię, którą czyta się szybko i z przyjemnością. Autor w swojej książce dokładnie wiedzie akcję, starannie dobierając wątki. Tajemnicze porwanie i morderstwo nie jest tak oczywiste jak można by sądzić. A tożsamość prawdziwego sprawcy faktycznie zostaje nieodkryta aż do samego końca, co sprawia czytelnikowi radochę w możliwości samodzielnego wytypowania mordercy.
Przyznam, że podoba mi się cały zamysł tej powieści. Jest tu zimny, górski klimat, chłód jesiennych Tatr oraz mroczna tajemnica. Nie jestem fanką jedynie wątków pobocznych, wprowadzonych do fabuły bardziej jako przerywniki pokazującego głównego bohatera w innym świetle niż profesjonalizm dziennikarza czy bystrego, inteligentnego śledczego. Nie mówię, że są złe, co to to nie. Czytając je jednak chciałam mieć je jak najszybciej za sobą by jak najszybciej dojść do skrywanej od piętnastu lat prawdy.
Będę obserwować autora i jego karierę. Początek jest udany, trzymam kciuki za jego dalsze kroki.