Wbrew zasadom

Recenzja booktoura i patronatu

[?] W naszym wypadku przyciągnęły nas podobieństwa, które jednocześnie działają jak zapalnik. Nigdy niewiadomo, kiedy bomba wybuchnie[?]

Marzec. Czyli znak, że powoli zbliża się do nas wiosna. A ja w marcu witam się z Wami recenzja ostatniego ????????????już tomu ?Demony z Los Angeles?

Mówią że przeciwieństwa się przyciągają, ale czy Wy macie tak w życiu, że przyciągnęły Was do waszej połówki podobieństwa?

Tak jak może się wydawać właśnie z tej historii. Niby różni, a podobni do siebie. Każdy walczy z jakimś demonem, każdy kogoś stracił i tą stratę odczuwa. Czy tych dwoje będzie w stanie potrafiło się odnaleźć, a co najważniejsze pozostać w swoich przekonaniach? Ile zła się musi jeszcze wydarzyć, aby zejść ze ścieżki, na która się wstąpiło w przeszłości? Tego musicie się sami przekonać.

Ja zawsze to powtarzam. Kinga pisze fenomenalne powieści, które trzymają czytelnika w ogromnym napięciu i niepewności, oraz serwuje mu totalna jazdę bez trzymanki. Nie inaczej było właśnie z tą historią. W niej dogłębnie poznajemy Morrisa prawą rękę Liama ( diabła) i jego zaufanego człowieka. Dajemy się wciągnąć w intrygę i ukazanie drugiej twarzy. Spotykamy lustrzane odbicie jego byłej narzeczonej i kiełkujące uczucie. Ja tą część czytałam z zapartym tchem, z biciem serca, które uderzało tak szybko, że miałam poczucie, że zaraz wyskoczy z piersi. Ciarki na całym ciele, drżące dłonie, a ostatnie rozdziały przeczytałam z szokiem wymalowanym na twarzy i łzami kapiącymi na stół. Bo to właśnie taki styl pisarski Kingi. Zaserwować czytelnikowi ogrom emocji, aby na koniec jeszcze bardziej dokręcić śrubę, żeby utrzeć mu nosa.

Żałuję, że muszę rozstać się z Demonami. Kocham całym sercem tą serię i wiem, że pozostanie na długo w moim serduszku. Ale czas również przeczytać i podzielić się z Wami kolejnymi wspaniałymi powieściami, które już Kinga powoli wydaje.

Czwarta-finałowa część demonów z Los Angeles na którą bardzo czekałam

Po każdym kolejnym tomie tej serii oczekiwałam coraz wiecej,ponieważ jest to jedna z pierwszych serii od której zaczęła się moja przygoda z książkami.
Tym razem na pierwszy plan wysuwa się postać Morrisa,który chciał zapomnieć o smutnej przeszłości.Zabijając na zlecenie Liama nie czuł żadnych skrupułów.
Dopiero spotkanie bliskiej osoby sprawiło,że ponownie zaczął czuć?Morris jest bardzo ciekawą osobą,która pomimo swojego mrocznego oblicza daje się polubić od samego początku.Swoją lojalnością do swojego szefa wzbudził mój szacunek.

W tej części ponownie możemy przeczytać o Liam?e i Jessice.Jest to pozytywnym zaskoczenie w rozwinięciu fabuły,ponieważ dowiadujemy się co u nich słuchać.

Nie brakuje tajemnic,intryg,gorących scen i sojuszów,które są niepewne oraz ryzykowne.Dzięki temu akcja nie zwalnia?
Lekkość pióra autorki zachwyca powodując niemożność odłożenia książki dopóki nie przeczyta się jej w całości.Do samego końca fabuła trzyma w napięciu w odkryciu zakończenia historii bohaterów.

Gorąco polecam przeczytanie finałowy tom serii!!!Moc emocji gwarantowany