Twórczość Stanisława Wyspiańskiego to jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk w dziejach kultury polskiej. Różnorodne jej gałęzie (bo przecież i dramat i poezja i malarstwo czy witraże...) stanowią wyzwanie dla kolejnych pokoleń czytelników, inscenizatorów i interpretatorów, budząc spory, prowokując dyskusje, niepokojąc... Dramat „Wesele” uznaje się dziś za bodaj najważniejszy polski dramat XX wieku. Wyspiański stworzył go w ciągu kilku zaledwie miesięcy na przełomie roku 1900 i 1901. Bezpośrednim impulsem do napisania był ślub poety- Lucjana Rydla z córką gospodarza z podkrakowskich Bronowic, Jadwigą Mikołajczyzkówną. Podczas uroczystości obecny był również Wyspiański. Według świadectwa Stanisława Estreichera, stojąc w drzwiach między świetlicą a izbą weselną i widząc wiszącą na ścianie kopię obrazu Jana Matejki „Wernyhora”, dramaturg miał głośno zadać sobie pytanie: co by się stało, gdyby teraz, na tę weselną zabawę przybył ukraiński lirnik-prorok z zapowiedzą ostatecznej walki o wyzwolenie Polski? Odpowiedzią na to pytanie jest właśnie „Wesele”.
Dramat, wystawiony po raz pierwszy 16 marca 1901 roku w Teatrze Miejskim w Krakowie. Jeszcze przed premierą budził sensację z powodu wykorzystania powszechnie znanych w mieście faktów i osób. Postaci były utożsamiane z własnymi pierwowzorami, a utożsamienie to z jednej strony powodowało poważne nieporozumienia i spory (Lucjan Rydel zerwał przyjaźń z Wyspiańskim urażony sposobem, w jaki w dramacie ukazana została jego żona), a z drugiej szkodziło, także i później, odczytaniu dramatu. „Wesele” nie jest bowiem obyczajową satyrą na znajomych.
Charakter i status „osób dramatu”, pojawiających się poszczególnym uczestnikom wesela, był przedmiotem wielu sporów. Odczytywano je na sposób psychologiczny jako projekcje podświadomości czy też ukrytych myśli bohaterów. Widziano w nich literackie symbole, obciążone rozległą tradycją artystyczną ale też przybyszy z zaświatów, o charakterze podobnym do duchów z „Dziadów” A. Mickiewicza. Oryginalność i wielkość kreacji Wyspiańskiego polega na tym, że wszystkie te interpretacje wydają się prawdziwe, a zarazem żadna z nich nie wyczerpuje bogactwa znaczeń zawartych w „osobach dramatu”.
Dzieło Wyspiańskiego w sposób bezwzględny obnażało uwiąd woli Polaków, jednocześnie demaskując fałsz patriotycznych i społecznych iluzji, którymi żyli. Jeśli prawdą jest więc, że „Wesele” wyrosło z pytania o to, co stałoby się, gdyby teraz, w tę właśnie weselną noc przybył Zwiastun z zapowiedzią ostatecznej walki o niepodległość, to odpowiedź na nie powinna brzmieć: nic by się nie stało, wici zostałyby zlekceważone, a sen narodowej iluzji trwałby dalej. Takie rozpoznanie miało budzić – i budziło – wstyd i gorycz.
Wielki tryumf, który Wyspiański odniósł jako autor „Wesela”, dowodzi paradoksalnie, że jego diagnoza nie tylko została uznana za trafną, ale była trafna. Poeta, który chciał wstrząsnąć swoimi rodakami, został przez nich uznany za wieszcza, spadkobiercę wielkich poetów romantycznych – na jednym z kolejnych przedstawień wręczono poecie wieniec z napisem „44”. To doświadczenie „uwieszczenia” było niezwykle ważne w duchowej ewolucji artysty. Dziś, dla nas natomiast „Wesele” jest lekturą obowiązkową przez którą należy polską literaturę ale i może nawet mentalność.
Opinia bierze udział w konkursie