Kiedy Wicierz trafiło w moje ręce, byłam przekonana, że to kryminał niemający nic wspólnego z żadną serią. Otóż po głębszej analizie okazało się, że jest to już czwarta część serii kryminalnej Podkomisarz Robert Lew autorstwa M.M.Perr, a poprzednie części zostały bardzo dobrze przyjęte przez czytelników. Wiecie doskonale, że lubię czytać serie po kolei, bo zazwyczaj łączą się one ze sobą w taki czy inny sposób. Tu punktem stycznym jest Robert Lew owdowiały policjant, który samotnie wychowuje dwójkę dzieci. W zasadzie to jedno, bo starsza latorośl opuściła już domowe pielesze. Dlaczego sytuacja życiowa policjanta tak wygląda, można domyślić się jedynie z kilku zdań w tekście Wicierza. Nie ma to natomiast znaczącego wpływu na fabułę książki, którą bez problemu można czytać jako oddzielną powieść. Akcja kryminału dzieje się w malutkiej nadmorskiej miejscowości, w której przez większą część roku mieszka zaledwie dwudziestu mieszkańców. Latem to miejsce, ukryte jak by się wydawało przed światem, ożywa i zmienia się w oazę paru tysięcy ludzi, którzy o tym miejscu wiedzą. W tej malutkiej miejscowości na brzegu morza młoda rodzina znajduje zwłoki, a denatką okazuje się matka warszawskiego radnego.
Para z piętnastoletnim stażem małżeńskim przyjeżdża do Wicierza z trójką dzieci, by naprawić relacje. Wyjazd jednak nie należy do udanych, więc ojciec rodziny, wymyśla spacer po plaży brzegiem morza w celu poszukiwania skarbów. Niestety dzieci zamiast obiecywanych trofeów, znajdują zwłoki kobiety.
Miejscowa policja szybko chce zamknąć sprawę i uznać śmierć kobiety za wypadek lub samobójstwo, lecz jej syn nie odpuszcza i kategorycznie żąda wyjaśnienia sprawy, sądzi bowiem, że jego matka została zamordowana. Hipoteza przypadkowego utonięcia, czy samobójstwa, postawiona przez miejscową policję jest dla niego nie do przyjęcia. Żąda konsultacji z kimś ze stołecznej policji. Do sprawy zostaje oddelegowany Podkomisarz Lew, doświadczony śledczy, który początkowo traktuje sprawę, jako zwykłą formalność.
Sekcja zwłok wykazuje, że kobieta utonęła, jednak w jej płucach odnaleziono słodką, chlorowaną wodę.
Wkrótce okazuje się, że matka radnego nie była pierwszą ofiarą utonięcia tego lata i podkomisarz Lew zaczyna podejrzewać, że kobiety mogą być ofiarami tego samego mordercy. Postanawia bardziej zaangażować się w zlecone śledztwo, ale trudno będzie namierzyć zabójcę w miejscowości, gdzie wciąż przyjeżdżają i wyjeżdżają turyści.
Wyśmienicie skonstruowany kryminał, nie ma tu cudownych zbiegów okoliczności, nieprawdopodobnych przeczuć śledczych, jest tylko żmudne, rzetelnie prowadzone śledztwo. Łączenie poszczególnych faktów, jak kropek w rebusie, które fascynują zawartą w sobie tajemnicą i możliwością jej odkrycia. Nie wiadomo, czy śledczym udałoby się do końca te kropki połączyć i złapać sprawcę, ale znika kolejna kobieta.
Dla zagęszczenia atmosfery pojawia się, co jakiś czas narracja człowieka, którego tożsamości autorka nie ujawnia, ale łatwo się domyślić, że jest mordercą. Krok po kroku przedstawia jego przeszłość i co go doprowadziło do tego, że stał się bezwzględnym mordercą. Czy podkomisarzowi uda się w końcu wpaść na jego trop?
Wicierz to bardzo dobry kryminał ze świetnie wykreowanymi postaciami, zwłaszcza Roberta Lwa. Jego życie prywatne pozostawia wiele do życzenia, bo nie jest przykładnym ojcem, chociaż bardzo się stara. Jego zaangażowanie w pracę, sprawia, że często jest nieobecny w życiu swojego dziecka. Robert jest typem psa policyjnego, który gdy raz zwietrzy trop, to nie odpuści, aż do końca, zaniedbując przy tym relacje z nastoletnim synem. Doskonały policjant, lecz nie zbyt dobry rodzic bowiem samotny ojciec nie ma lekko.
Wicierz to prawdziwa gratka nie tylko dla miłośników kryminalnych zagadek, ale również dla tych wszystkich, którzy cenią sobie wątki obyczajowe. Kolejna powieść, którą czyta się szybko i z ogromnym zaangażowaniem. Oczywiście, czekam na ciąg dalszy losów podkomisarza Lwa i jego syna oraz na nową sprawę kryminalną, z którą będzie musiał kolejny raz zmierzyć się doświadczony policjant.
Opinia bierze udział w konkursie