"Dzięki niej (podróży) czuję się bardziej świadomy siebie i otaczającego mnie świata. Czasami tylko musiałem sobie przypomnieć, co ja w ogóle robię na tym końcu świata."
Zachęcona moimi pozytywnymi wrażeniami z poprzedniej podróży czytelniczej "Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę", bardzo chętnie sięgnęłam po jej kontynuację. Tym razem, za pośrednictwem słów i zdjęć zwiedziłam Ekwador, Kolumbię i Wenezuelę. I to w sposób, na jaki z pewnością sama bym się nie odważyła i nie zdecydowała. Samotna wędrówka po niezwykle interesującym, a jednak obcym kontynencie, po nieznanych szlakach, codziennie innym obrazem rzeczywistości i przy niewiadomej kolejnego dnia. Znając ogólny zarys przebiegającej przygody, decydując się na przemierzanie tysięcy kilometrów autostopem, śpiąc pod gołym niebem, reagując na bieżąco na konieczność dokonywania zmiany planów, wykazując się elastycznością w zdobywaniu nowych doświadczeń, jak i otwartością wobec tego, co inne, ciekawe i warte bliższego poznania. Jakże często to, co początkowo można uznać za pech, okazuje się niesamowitym szczęściem i sprzyjającą okazją.
Imponuje mi entuzjazm w zwiedzaniu świata, żarliwość wzbogacania każdego dnia atrakcyjnymi spostrzeżeniami, konsekwencja w trwaniu w narzuconych ramach wyjątkowych przeżyć, a także gotowość do poświęceń w imię osiągania celu. Pasja podróżowania nie tylko według wytyczonego szlaku, lecz również poszukiwanie własnej tożsamości, kształtowanie światopoglądu, odrzucenie stereotypów i jedynie słusznych idei narzucanych przez europejską kulturę, a koncentrowanie się na wewnętrznym wzbogacaniu, docieraniu do surowych podstaw i odmienności oferowanych przez interesujących mieszkańców odwiedzanych państw. Niemal półtoraroczna podróż, ekscytujące poznawanie Ziemi i siebie samego. Właśnie takie wyprawy rozwijają najbardziej, przybliżają świat i poszerzają horyzonty, udowodniają, że warto podążać za głosem intuicji, zaspokajać pragnienia samorealizacji, chwytać marzenia z determinacją, przekonaniem, ufnością i wiarą.
Książkę czyta się z przyjemnością, ciekawa narracja przykuwa uwagę, ujmuje naturalnością, bezpośredniością i szczerością opisywanych przygód. Autor bardziej skupia się na wewnętrznych przeżyciach i nietuzinkowej atmosferze spotkań z napotykanymi ludźmi, niż na szczegółowych opisach krajobrazów, przyrody i zabytków, choć oczywiście tych ostatnich nie mogło zabraknąć. Odpowiadała mi taka perspektywa spojrzenia na świat, ukazania tego, co dzieje się w głowie samotnego podróżnika, jakie towarzyszą mu myśli, przemyślenia i refleksje, co zachwyca i fascynuje, a co wywołuje niepokój i strach. Frapująco zagłębiałam się w książkę, sympatycznie spędziłam z nią dwa wieczory czytelnicze, okazała się ciekawym źródłem inspiracji i przygotowań osobistej podróży do opisywanych krajów. Intrygująco, barwnie, zajmująco i z odpowiednią dawką humoru. A Quito, stolicę Ekwadoru, miasto położone na stokach czynnego wulkanu, już teraz uwzględniam w swoich wyczekiwanych planach podróżniczych.
bookendorfina.pl
Opinia bierze udział w konkursie