Wiedźma Opiekunka Olgi Gromyko to drugi tom Kronik Belorskich, który przenosi nas do niesamowitego świata magii, gdzie wszystko wydaje się być możliwe. Czy ta część przygód rudowłosej wiedźmy dorównuje pierwszej części, a może jest od niej lepsza? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.
W pierwszej części: Zawód: Wiedźma, otwierającej cykl Kroniki Belorskie, mieliśmy możliwość poznać pewną młodą, rudowłosą wiedźmę, Wolhę Redną. Niezwykle zdolną, upartą, otwartą, odważną i sprytną, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. W Zawodzie: Wiedźma, jeszcze jako studentka Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa musiała zmierzyć się m. in. z pewną mroczną zagadką, która dotknęła Dogewę ? jedną z krain Belorii, zamieszkiwanej w głównej mierze przez wampiry. W Wiedźmie Opiekunce Wolha, krótko mówiąc, idzie za głosem serca. Ale zanim to zrobi musi zdać egzaminy końcowe oraz odbyć staż na dworze króla Nauma?
Mam jeden wielki zarzut do autorki odnośnie Wiedźmy Opiekunki: zdecydowanie za mało było w niej Lena (!!!). W pierwszym tomie kronik Gromyko rozkochała mnie w tym cudownym, pełnym uroku wampirze i po skończeniu jej czułam się całkowicie nim uzależniona. Byłam jednak spokojna, bo przede mną była jeszcze perspektywa Wiedźmy Opiekunki i co za tym idzie wiele okazji do spotkania z Lenem. Jednak, co się okazało w trakcie lektury drugiego tomu, mojego cudownego bohatera było jednak jak na lekarstwo! Czułam się jak pacjent, któremu odłączono kroplówkę! Jezu, jak Olga Gromyko mogła mi to zrobić?! Len pojawiał się i znikał, co mnie niezwykle irytowało (Wolhę też mocno pokochałam, ale Len to? Len), i nawet kiedy pojawił się na dłużej pod koniec książki nie zrekompensowało mi to jego braku (ta scena końcowa przy ognisku? Mmmm? Kiedy sobie o niej pomyślę, to zaczynam się rozpływać jak czekolada na słońcu). W tym przypadku Wiedźma Opiekunka była dla mnie jednym wielkim oczekiwaniem na mojego przyszłego-niedoszłego męża.
Jak możemy dowiedzieć się z noty od wydawcy, obok starych bohaterów pojawiają się nowi, którzy wprowadzają do cyklu powiew świeżości. Poznajemy przesympatyczną wojowniczkę Orsanę, która jak Wolha szybko zdobyła moją sympatię oraz Rolara, wampira, którego celem prawdopodobnie było zapełnienie pustki po Lenie (w sumie nawet nieźle mu to poszło). W Wiedźmie Opiekunce pojawia się na chwilę m. in. dobrze nam znany z Zawodu: Wiedźmy krasnolud Wal, Kella, zielarska z Dogewy oraz kilka innych postaci.
Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu Kronik, akcja jest dynamiczna, przepełniona niespodziewanymi zwrotami, a humor się wprost z niej wylewa. Śmiałam się przy niej równie mocno jak przy czytaniu Zawodu: Wiedźmy.
[?]
Tak, Wiedźma Opiekunka to świetna kontynuacja Kronik Belorskich.
Olga Gromyko bezapelacyjnie dołączyła do mojego grona ulubionych autorów, których tak naprawdę nie mam zbyt wielu. Wiem, że czego by nie napisała to na pewno mi się spodoba ? oczywiście, jeśli w każdej książce zawrze szczyptę swojego humoru i napisze ją z taką lekkością jak Szczurynki, Zawód: Wiedźma i Wiedźma Opiekunka. Do jej innego cyklu, Roku Szczura, podchodziłam trochę sceptycznie (jak nie raz wspominałam rzadko sięgam po fantastykę z ?prawdziwego zdarzenia?), ale po Wiedźmie Opiekunce na bank do niego zajrzę. Od tej pory nie odpuszczę Gromyko żadnego tytułu!
Podsumowując: Wiedźma Opiekunka to naprawdę bardzo dobra kontynuacja. Gromyko trzyma wysoki poziom i co róż nas zaskakuje (i z pewnością nie jeden raz nas jeszcze zaskoczy). Mam nadzieję, że w Wiedźmie Naczelnej, trzecim tomie Kronik Belorskich, będzie zdecydowanie więcej Lena, i co za tym idzie między bohaterami (Wolhą i Lenem) będzie więcej iskrzeć. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie, gdzie mam nadzieję uda mi się nabyć kolejne części tego niesamowicie emocjonującego cyklu i jeszcze w tym roku poznać dalsze losy fenomenalnej Wolhy i czarującego Lena.
[www.dzosefinn.blogspot.com]
Opinia bierze udział w konkursie