Miłość - Tak ważna w życiu każdego z nas. Ta rodzicielska, partnerska. Gdy jesteśmy jej pozbawieni, nasza rzeczywistość traci ten blask, zostaje przygaszona smutkiem, bólem i samotnością. Miłość nasz kształtuje, mówi, co jest dobre, a co złe, daje poczucie wartości i przynależności do kogoś. Jeśli jej nie otrzymamy od najważniejszych osób, ciężko nam będzie wkroczyć później w dorosłe życie. Wynosimy z domu różne wzorce, zachowania, zwyczaje, ale gdy otrzymujemy tylko te złe, możemy nie potrafić okazać innym ciepłych uczuć, nie być w stanie kochać, bo nigdy tej miłości nie otrzymaliśmy od tych osób, które powinny ją nam okazywać. Karolina główna bohaterka ,,Wilczyca nigdy nie odczuła ciepłych uczuć od swojej rodzicielki. To mogło spowodować, że przekroczyła granicę, której w innych okolicznościach nigdy by nie postąpiła.
Bardzo cenię sobie takie historie. Pokazują, że mimo ciągłych kłód pod nogami mamy w sobie ogromną siłę, by je przeskoczyć, by podnieść się z kolan, kiedy kolejny raz upadniemy. I jeśli mamy wokół siebie choć jedną osobę, która pomoże nam zrobić ten jeden mały krok do przodu, jesteśmy zwycięzcami. Gdy w naszym życiu brakuje takich ,,aniołów i sami borykamy się z brakiem pewności siebie, zdaje się nam, że idziemy jak po grudzie przez kolejne etapy naszej egzystencji. Przestajemy dostrzegać otaczającą rzeczywistość i dajemy pochłonąć się cierpieniu, stojąc dalej w miejscu albo cofając się o kilka kroków do tyłu. ,,Wilczyca nie jest łatwą książką na jeden raz. Poznajemy losy bohaterki, co nią kierowało, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej. Staramy się ją zrozumieć i na swój sposób kibicować przy kolejnych jej wyborach. Nieraz będziemy na nią psioczyć, złościć się, wyrzucać jej swoją frustrację. I to mi się właśnie w historii podobało. Powieść wywołała emocje, dała do myślenia, nie przeszłam obok niej obojętnie, tylko dałam się wciągnąć w niełatwą przeprawę przez życie bohaterki. A takie historie na długo się zapamiętuje. Które potrafią utkwić w podświadomości na dłużej.
Mimo że kilka osób zarzucało tej książce za mało opisów postaci, mi wystarczyły, by zobrazować sobie całą otoczkę powieści. Miejsca, bohaterów, sytuacje i te niedopowiedzenia. Podobał mi się styl Sylwii, taki luźny, lekki. Czytając, miałam wrażenie jakby Karolina siedziała na wprost mnie i z przejęciem opowiadała mi o swoich losach. Jakbyśmy były dobrymi przyjaciółkami, które nie widziały się od lat i teraz miały okazje opowiedzieć o tym, co się u nas działo. A nie każdemu się to udaje. Czuć tę swobodę w czytaniu, nie ma nic napisanego na siłę, tylko tak jak jest. Bez ubarwiania, koloryzowania. Gdy pojawi się kontynuacja z pewnością i ogromną przyjemnością po nią sięgnę! Polecam.