Alaska zachwyca widokami, jakie serwuje, o każdej porze roku. Jest miejscem wyjątkowym dla turystów i ma do zaoferowania naprawdę mnóstwo niepowtarzalnych chwil, których nie doświadczy się nigdzie indziej. Jednak co innego, gdy wybiera się te rejony jako cel kilku czy kilkunastu dniowej wycieczki, a co innego gdy chce się tam osiedlić. Bowiem tak, jak Alaska jest piękna, tak samo jest specyficzna i nieco niesprzyjająca do życia, zwłaszcza dla osób przyzwyczajonych do codziennych wygód zarezerwowanych dla miast.
Callę zmienił jej poprzedni pobyt na Alasce, gdy przyjechała z zamiarem pozostania jedynie na chwilę i poznania ojca. Nie jest już wymuskaną i pragnącą komfortu rozpieszczoną panienką, lecz nadal wiele jej brakuje do bycia kobietą żyjącą w zgodzie z naturą. Choć jej wszelkie plany związane są z ogromnym uczuciem, którym darzy Jonah, to czy wystarczy jej pokładów miłości, by zrekompensować sobie wszystko inne? Otoczona leśną głuszą i niebezpiecznymi zwierzętami, z dala od cywilizacji, wśród niewielkiej i specyficznej społeczności, będzie musiała sobie zadać pytanie, czy taka codzienność naprawdę jej odpowiada. I przede wszystkim znaleźć sobie cel, który pozwoli jej przetrwać zbyt długie noce i obfite śnieżyce i da jej poczucie, że jej bytność na Alasce ma sens, z którym Jonah nie jest powiązany.
Jonah doskonale zdawał sobie sprawę, jak wielkim wyzwaniem będzie ściągnięcie Calli do jego rzeczywistości. Czym innym jest wspólne życie z terminem ważności, a czym innym próba ułożenia go już na zawsze. Choć kocha Callę całym sercem to jednak jego miłość do Alaski i latania nie osłabła i nadal stanowi sens jego życia, z którym kobieta będzie musiała się pogodzić. Dotychczas zatwardziały kawaler o specyficznym usposobieniu będzie musiał także udźwignąć codzienne funkcjonowanie w związku, co nigdy nie jest łatwe, a co dopiero gdy ma się do czynienia z charakterem Calli. Czy będzie musiał poświęcić swoje pragnienia w imię szczęścia ukochanej? I czy to nie złamie go, nie przytłoczy i nie uświadomi, że miłość nie jest warta aż takich starań?
"Wild at heart" to jedna z bardzo wyczekiwanych przeze mnie kontynuacji, która w żadnym razie mnie nie zawiodła. Doskonale ukazuje jak podjęcie decyzji o wspólnym życiu jest o wiele łatwiejsze niż wytrwanie w niej, zwłaszcza gdy okoliczności nie do końca są sprzyjające. Jonah i Calla pozwalają nam zajrzeć do tego, co się dzieje, po stęsknionym padnięciu sobie w ramiona i obiecaniu wspólnej przyszłości. A porywy serca, gdy mają do czynienia z szarą i trudną rzeczywistością, blakną w mgnieniu oka. Mamy okazję dość dokładnie przyjrzeć się wyboistej drodze, z jaką musi zmierzyć się główna bohaterka, by zaaklimatyzować się w osobliwych warunkach Alaski. Jednak nie będzie w stanie pokonać wszystkich przeszkód jeśli i Jonah nie ugnie się do kompromisów, a przede wszystkim nie zaoferuje jej bezwarunkowego wsparcia. W książce zachwycają także postaci poboczne, niezwykle skrupulatnie przedstawione, ale i podbijające nasze serca. Spotkanie takich ludzi na swojej drodze jest przywilejem, który rzadko się zdarza, bowiem wspólnota miasteczka ujmuje na każdym kroku, choć nie wszystkich można docenić od razu. Wyróżnia się postać Roya, zrzędliwego i wyalienowanego sąsiada Calli i Jonaha, który swoją osobowością powoli podbija nasze serca, podobnie jak robi to z Callą. Autorka świetnie obrazuje w tej powieści trudy życia na Alasce, niebezpieczeństwa jakie ze sobą niesie ale i niezwykłe zalety mieszkania w takim miejscu. Zabiera nas w niezapomnianą i niezwykle klimatyczną podróż w miejsce, w którym można się zakochać podobnie jak w stylu narracji Tucker. Uważam, że to doskonale zamknięcie przygód pary znanej już z "The Simple Wild", od którego wprost nie mogłam się oderwać. Ogromnie polecam! Ja zakochałam się w Alasce i piórze Autorki...
Opinia bierze udział w konkursie