Anatol jest dziesięcioletnim chłopcem. Swoje dość nietypowe imię odziedziczył po pradziadku, który był wielkim detektywem. Co prawda chłopiec wolałby nazywać się zupełnie inaczej, mieć jakieś popularne imię jak np Mateusz czy Łukasz, no ale niestety nic nie da się w tej kwestii zmienić. Nawet jego tata poległ w walce z jego mamą, kiedy ta wybierała imię dla ich dziecka. Anatol nie miał więc innego wyjścia jak pogodzić się z faktem, że ma takie imię, a nie inne. Zamiast tego postanowił wykorzystać fakt, że nosi je na cześć najprawdziwszego detektywa i samemu rozpocząć karierę detektywistyczną. Jego terenem działań staje się nowa szkoła, w której niedawno rozpoczął naukę. Szybko znajduje sobie asystentkę - no bo jak to tak? detektyw bez asystentki? Staje się nią bardzo mądra i rezolutna dziewczynka o imieniu Filomena, która karze mówić do siebie "Filo". Szybko nawiązuje się pomiędzy nimi nić przyjaźni, która wkrótce zostaje wystawiona na ciężką próbę, gdyż nagle dziewczynka zaczyna poważnie chorować i trafia do szpitala. Tymczasem Anatol ma pełne ręce roboty. Pojawiają się sprawy godne uwagi detektywa. Oto bowiem ktoś zadzwonił ze szkoły do pizzerii i za plecami dyrektora zamówił sto kartonów pizzy. Innym razem w sali informatycznej znikają wszystkie myszki komputerowe, a zamiast nich pojawiają się żywe myszki, które ku przerażeniu uczniów i nauczycielki rozbiegają się po całej klasie. Pojawia się również problem z wejściem na teren szkoły, gdyż pozaklejane zostały gumą do żucia wszystkie zamki we wszystkich drzwiach wejściowych do szkoły. Ale to nie koniec! Któregoś dnia po wejściu do klasy Anatol i reszta uczniów zauważa, że wszystko, dosłownie wszystko, co znajdowało się w środku zostało wywrócone do góry nogami. Kto jest sprawcą tych wszystkich dowcipów? Czy działa sam, czy też ktoś mu pomaga? Czy Anatolowi uda się rozwiązać wszystkie zagadki?
To już trzecia książka z serii wydawniczej "Czytamy bez mamy", którą miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Wpierw zapoznałam się z tytułem "Braciszek? Tylko nie to!" autorstwa Mymi Doinet, książeczką, która opatrzona była informacją "I poziom. Pierwsze kroki" i skierowana była do dzieci dopiero rozpoczynających naukę samodzielnego czytania. Później przeczytałam książeczkę "Jak zostałam szpiegiem" Katherine Quenot. Była to pozycja z poziomu II, czyli odpowiednia dla dzieci radzących już sobie z czytaniem, ale chcących poćwiczyć tę umiejętność. Tym razem do mych rąk trafiła książka z poziomu III pt "Wszystkie śledztwa detektywa Anatola. Gang dowcipnisiów" autorstwa Sophie Laroche - dla dzieci potrafiących już czytać i pragnących przeczytać jakąś interesującą historię. Widać już znaczną różnicę pomiędzy tą pozycją, a poprzednimi. Sama historia jest o wiele dłuższa, zdania są bardziej rozbudowane (choć nadal pisane w prosty, zrozumiały dla dziecka sposób), a i ilustracji jest mniej. Jeśli już mowa o tych ostatnich, to wykonała je Carine Hinder. Jak sama mówi na końcu książki, chciała, aby jej rysunki, a zwłaszcza twarze bohaterów, wyrażały targające nimi emocje oraz pokazywały niezwykłą radość życia. I trzeba przyznać, że w pełni jej się to udało. Widać to na przykładzie Filomeny, która mimo poważnej choroby zagrażającej jej życiu, nadal potrafi się uśmiechać i cieszyć z tego, co ma. Całą historię opowiada sam Anatol i wielokrotnie zwraca się bezpośrednio do Czytelnika, dzięki czemu dziecku łatwiej będzie nawiązać z nim kontakt. W książce przeczytamy o szkolnych perypetiach naszego młodego detektywa, jego relacjach z rówieśnikami oraz rozwijającej się przyjaźni pomiędzy nim a Filo. Z racji tego, że główny bohater jest chłopcem i rozwiązuje detektywistyczne zagadki, książkę polecam wszystkim młodym Czytelnikom, choć i pewnie dziewczynki znajdą tu coś dla siebie.
Moja ocena: 5/6