Wszystko będzie dobrze to nader często powtarzany banał, który w sytuacjach kryzysowych może jedynie człowieka jeszcze bardziej zirytować. Z drugiej zaś strony, trudno o bardziej napawające nadzieją słowa, a przecież ona zawsze umiera ostatnia. Są dni, kiedy to ostatnie słowa, które pragniemy usłyszeć. Bywają też momenty, że to najpiękniejszy zlepek słów, jaki może nam przekazać druga osoba. Koniec końców warto w nie wierzyć, przecież nawet po największej burzy wychodzi słońce, a los zawsze daje nam kolejne szanse na zwyczajne, lecz szczęśliwsze dni.
Ida nigdy nie sądziła, że dobiegając do czterdziestki będzie świadkiem wywrócenia świata do góry nogami. Jednak to jest właśnie jej udziałem, a wszystko z powodu pandemii. Gdyby tylko o siebie musiała dbać, pewnie inaczej by do tego podeszła. Ma na głowie jeszcze nastoletniego syna, który skwapliwie wręcz korzysta z wprowadzonych obostrzeń. Psa, który miał być u nich tylko na chwilę, a wyszło jak wyszło, do tego jest nader aktywnym zwierzęciem. I dwie ciocie, w słusznym już wieku, choć nigdy by się do tego nie przyznały, które nie mogą narzekać na brak pomysłów, nawet w tak trudnym okresie. Ciotki zawsze były dla Idy wsparciem, nigdy jej nie oceniały, pomagały na każdym zakręcie życiowym, a do niedawna aktywnie szukały jej męża. Ida za to nie ma w głowie żadnych romansów i wszystkich kandydatów odrzucała, wiedząc, że ma kim się opiekować i nie czując jakiejkolwiek potrzeby otrzymania męskiego wsparcia. Zwyczajna kobieta ze zwyczajnymi problemami, próbująca okiełznać rzeczywistość- tak można podsumować postać Idy. Czy życie mimo wszystko ma dla niej jeszcze coś w zanadrzu? A może nie tyle życie co ukochane ciocie?
Książka Renaty Kosin to lekka i odrobinę humorystyczna podróż w czasie do początków życia z pandemią w tle. Bezbłędnie, za pomocą różnych postaci, przedstawia kolejne postawy wobec wirusa i zmian realiów, w których przyszło nam żyć. Ile osób tyle samo postaw wobec niewidzialnego zagrożenia, a główna bohaterka też wraz z czasem dopiero zaczyna akceptować sytuację, która mimowolnie staje się także jej udziałem. Do tego musi nadal pozostać matką, opiekunką ciotek oraz psa, co nie należy do rzeczy łatwych, a najtrudniejsze to pamiętanie także o sobie. Pod pretekstem świata z 2020 roku Autorka zręcznie pokazuje nam, jak ludzie niechętni są do jakichkolwiek zmian. Jak trudno im się przystosować, wyrazić chęć na cokolwiek innego niż to, co znane, bowiem w naturze ludzkiej leży, by kurczowo trzymać się tego, co już sprawdzone. W tej książce raz za razem obalane są także stereotypy- dotyczące młodych ludzi, osób starszych czy homoseksualistów. I choć wielu pewnie zniechęci motyw przewodni, to uważam, że znajdziemy tu naprawdę trafne ujęcie polskiego społeczeństwa w czasach koronawirusa, a zarazem ciekawie przedstawione losy kobiety w średnim wieku. Autorka poprzez kreowanych bohaterów przypomina nam, że nigdy nie jest za późno ani na miłość ani na naprawianie popełnianych błędów. Jesteśmy ludźmi i póki żyjemy wszystko jest dla nas możliwe, nawet jeśli do zmian zmusza (a może zachęca) konieczność lockdownu i spędzenia czasu samemu ze sobą. Przecież na końcu, przy pomocy odrobiny dobrej woli i przychylnych osób- wszystko będzie dobrze! :-)
Opinia bierze udział w konkursie