Od pierwszych stron powieści Emily Giffin zostajemy wrzuceni w dwa kontrastujące ze sobą światy. W jednym momencie odwiedzamy wraz z Niną i jej mężem Kirkiem galę charytatywną i pławimy się w ich luksusowym życiu, by po chwili wraz z Tomem doświadczać trudów utrzymania rodziny z pracy stolarza oraz samotnego wychowania córki. Jednak pewna impreza zmusza ich do konfrontacji. Finch, syn Niny i Kirka, robi kompromitujące zdjęcie Lyli, córce Toma, po czym rozsyła je do swoich znajomych. Nie ulega wątpliwości, że ktoś musi ponieść konsekwencje, ale nastolatkowie byli pod wpływem alkoholu, a wina chłopaka wcale nie jest taka oczywista. Zarówno rodzice jak i dyrekcja liceum mają różne zdanie na temat rozwiązania sytuacji, a do tego borykają się ze swoimi własnymi problemami. Nina ma już dosyć dostatniego życia, męża zainteresowanego wyłącznie interesami oraz kliki bogaczy. Wierzy, że jej syn powinien ponieść konsekwencje swoich czynów, aby mógł wyciągnąć wnioski z tej sytuacji. Dlatego kontaktuje się Tomem i próbuje pomóc obu rodzinom. Mężczyzna kocha córkę i chce dla niej jak najlepiej, więc początkowa nieufność wobec Niny jest całkowicie zrozumiała. Stopniowo zaczyna wierzyć w szczerość jej intencji i wspólnymi siłami stawiają czoła napotykanym problemom.
Emily Giffin w większości nie poddaje się schematom, ale Kirk został tak przez nią wykreowany, że od samego początku czytelnik pała do niego niechęcią. Jest typowym przedstawicielem wyższej klasy, białym mężczyzną, który całe życie korzysta w wielu przywilejów, nawet ich nie dostrzegając. Najważniejszą wartością są dla niego pieniądze i chociaż dba o syna, zależy mu raczej możliwości pochwalenia się wysportowanym i inteligentnym potomkiem niż na wychowaniu dobrego człowieka. To jedyna postać w stosunku, do której odczuwałam jakieś silniejsze emocje (zdecydowanie negatywne), ale niestety jest nieco stereotypowa i pokazana w tak złym świetle, że aż momentami nierealna.
Z następnymi bohaterami sprawa ma się już dużo lepiej. Są dobrze zarysowani, mają zarówno wady jak i zalety i mimo że nikomu za specjalnie nie kibicowałam, to jestem pewna, że większość czytelników poczuje do nich sympatię i wybierze stronę, której wierzy i po której chce stanąć. Postacie mają przeszłość, którą autorka chętnie się z nami dzieli, dzięki czemu rozumiemy, dlaczego zachowują się w określony sposób i co nimi kieruje. Fabuła bywa przewidywalna, ale nadal pojawiają się elementy zaskoczenia, które dodają lekturze smaczku. Przyznaję, że sama nie byłam do końca pewna czy Finch jest winny, a jeśli tak, to czy jeden błąd powinien pozbawiać go przyszłości na prestiżowej uczelni.
Mimo tego, że w książce poruszane są poważne tematu przemocy seksualnej, rasizmu czy przepaści międzyklasowej czyta się ją lekko i szybko. Autorka unika przesadnego dramatyzmu, motywy bohaterów są zrozumiałe, a ciekawość co faktycznie wydarzyło się na imprezie, która zmieniła życie nastolatków i dorosłych pozostaje z nami praktycznie do samego końca. Czy ta lektura zmieni Wasze życie? Zapewne nie, zwłaszcza, jeśli czytaliście już podobne powieści. Mimo to, warto po nią sięgnąć i spędzić w jej towarzystwie miłe popołudnie.
Opinia bierze udział w konkursie