Morrigan Crow stała się członkinią Towarzystwa Wunderowego, ale próby, które musiała przejść, okazały się dopiero początkiem wyzwań. Kiedy mogłoby się wydawać, że teraz droga do poznawania magicznego świata, edukacji i zdobywania przyjaciół stoi przed nią otworem, przeszkodą staje się jej własny dar. Bycie Wundermistrzem nie jest mile widziane w Nevermoorze ? sama wzmianka o nadzwyczajnej mocy Morrigan wywołuje w ludziach niepokój. Co gorsza, członkowie Towarzystwa Wunderowego zaczynają znikać w niewyjaśnionych okolicznościach, a ktoś próbuje zwrócić przyjaciół dziewczynki przeciwko niej. Ezra Squall również nie ustaje w próbach przeciągnięcia Morrigan na swoją stronę ? roztacza przed nią wizje potężnej mocy, jaką mogłaby posiąść, gdyby oddała się pod jego opiekę i zaczęła uczyć się fachu Wundermistrza. Czyżby marzenie Morrigan, by uciec przed przeklętym losem skończyło się, zanim na dobre się rozpoczęło?
O ile przed sięgnięciem po Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow miałam w głowie zaledwie mglisty obraz tego, jak ta książka może wyglądać, to rozpoczynając drugi tom doskonale wiedziałam, czego się spodziewać ? w końcu Jessica Townsend okazała się jednym z moich największych odkryć końca zeszłego roku. Świat wykreowany przez tę autorkę w Nevermoor był dokładnym odtworzeniem wszystkich tych elementów, które w książkach kocham, a subtelne nawiązania do serii o Harrym Potterze były dopełnieniem znakomitej całości, która zaskoczyła mnie i oczarowała. Krótko mówiąc, oczekiwania wobec Wundermistrza miałam spore. Dodatkowo gdzieś z tyłu głowy miałam tę nieśmiałą myśl o ?klątwie drugiego tomu?, którą starałam się od siebie odrzucać. Jak się okazało, wszelkie wątpliwości były zupełnie nieuzasadnione ? Jessica Townsend po raz kolejny sprawiła, że podczas czytania jej książki poczułam się jak dziecko.
Wundermistrz jest doskonałym przykładem na to, że literatura (teoretycznie) dziecięca ma często do zaoferowania więcej niż niejedna książka dla dorosłych. Zupełnie niesłusznie, ale jednak wciąż czasem zdarza nam się sądzić, że historie przeznaczone dla dzieci będą uproszczone, nieskomplikowane i? na wiele sposobów ograniczone. Tymczasem już nie pierwszy raz spotykam się z lekturą, która przełamuje ten stereotyp ? jest arcyciekawa, wielowymiarowa i pouczająca, jak to powinno być. Mam wrażenie, że Jessica Townsend tworzy historie, które zadowoliłyby każdego niezależnie od wieku, płci czy zaangażowania w czytelnictwo. Myślę, że stwierdzenie, że jest to książka uniwersalnie wyjątkowa, będzie najlepszym jej określeniem.
Podobnie jak przy czytaniu pierwszego tomu, Wundermistrz sprawił, że miałam zbliżone odczucia do tych towarzyszących mi, gdy poznawałam Harry?ego Pottera po raz pierwszy. Dlaczego? Istnieje kilka motywów książkowych i elementów koniecznych, które w mojej głowie składają się na powieść idealną, i gdy takowe w większej lub mniejszej ilości zostaną zawarte w danej lekturze, prawdopodobieństwo, że trafi ona do mojego serca, jest ogromne. Niedoścignionym wzorem jest właśnie Harry Potter, natomiast Jessica Townsend ma predyspozycje do tego, aby pisać książki równie znakomite i zapamiętywane przez lata. Oczywiście stawianie ze sobą na równi obu serii byłoby dużą przesadą, ponieważ seria J.K. Rowling zawsze będzie najbliższa mojemu sercu, jednak zarówno Nevermoor, jak i Wundermistrz zawierają w sobie namiastkę tego, co kocham w Harrym Potterze.
Interesującym elementem fabuły, który pojawia się w drugim tomie serii, jest edukacja Morrigan. Jako że dziewczynka dostała się do Towarzystwa Wunderowego, stała się również członkiem jednostki 919, składającej się z rówieśników Morrigan, z którymi uczęszcza na zajęcia lekcyjne. Oczywiście uczniom w Nevermoorze nie zaprząta się głowy tradycyjnymi przedmiotami szkolnymi ? uczą się oni o wiele ciekawszych, doprawionych magią umiejętności, odpowiednich do ich indywidualnych talentów. Jeśli podobnie jak ja lubicie motyw szkoły w książkach, tym bardziej powinniście być zadowoleni. Morrigan, która w pierwszym tomie stawiała pierwsze kroki w świecie magii i zapoznawała się z tym, co będzie czekać na nią w Nevermoorze, teraz stała się bardziej niezależna od swojego opiekuna, Jupitera Northa, i znacznie doroślejsza. Mam wrażenie, że z każdą kolejną częścią serii będziemy obserwować rozwój tej bohaterki, która będzie dojrzewała wraz z nią.
Wundermistrz to jedna z tych powieści, na temat których ciężko jest skonstruować racjonalne argumenty, przemawiające za jej świetnością ? choć chciałabym przytoczyć Wam logiczne powody, dla których powinniście po tę serię sięgnąć, polegam głównie na moich emocjach. W trakcie czytania czułam się po prostu jak dziecko w wesołym miasteczku: raz za razem wpadałam w zachwyt, a wszystko, co spotykałam na swojej drodze, niesamowicie mnie cieszyło. Rzadko kiedy jakaś książka wprawia mnie w takie podekscytowanie, ale ? jak mówiłam ? Jessica Townsend wywabia ze mnie dziecko. Taki napływ pozytywnych odczuć i emocji sprawia, że zapamiętam tę serię na zawsze ? jest to niezwykła odskocznia od czytania lektur, które budzą we mnie zaledwie umiarkowane zainteresowanie lub wprawiają w irytację.
Jeśli mieliście okazję sięgnąć po Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow, jestem pewna, że do przeczytania drugiego tomu nie trzeba Was przekonywać. Natomiast jeśli z Jessicą Townsend macie spotkać się po raz pierwszy, wysłuchajcie mojego skromnego apelu: błagam, nie zwlekajcie i czytajcie tą powieść! W tej książce (serii) jest wszystko to, czytelnicy kochają w literaturze. Mam przeczucie, że absolutnie każdy odkryje w niej coś, co pozwoli mu ją pokochać raz na zawsze.
Opinia bierze udział w konkursie