- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ia. Od września przebywałem w Arcachon. Sam. To były niespokojne dni Monachium. Wiedziałem, że ona jest bardzo, ale to bardzo chora. Na początku września, wracając z podróży, zatrzymałem się w Paryżu i odwiedziłem jej lekarza. Dawał jej jeszcze trzy tygodnie życia. Tymczasem ona ciągle wstawała z łóżka; żyła za pan brat z wyczerpującą gorączką; całymi godzinami nie opuszczały jej dreszcze, ale w końcu poskramiała gorączkę. Myślę, że 5 lub 6 października udała się jeszcze z siostrą na przejażdżkę po Polach Elizejskich. Jakkolwiek o kilka miesięcy ode mnie starsza, miała bardzo młodą twarz, ledwie dotkniętą chorobą. Co prawda nakładała makijaż. Ale bez makijażu wyglądała jeszcze młodziej, wręcz przesadnie, i wydawało się, że to choroba nadała jej rysy nastolatki. Tylko oczy, jeszcze czarniejsze, bardziej błyszczące i rozszerzone, niż być powinny - a bywało, że wręcz wychodziły jej z orbit wskutek gorączki - trwały osobliwie nieruchomo. Na fotografii zrobionej we wrześniu te oczy są tak ogromne i poważne, że trzeba przezwyciężyć ich wyraz, żeby dostrzec uśmiech, dosyć przecież wyraźny. Po spotkaniu z lekarzem powiedziałem: ,,On daje ci jeszcze miesiąc". - ,,No dobrze, powiem o tym królowej matce, ona nigdy nie uwierzyła, że jestem chora". Nie wiem, czy chciała żyć, czy umrzeć. Od kilku miesięcy choroba, z którą zmagała się od dziesięciu lat, z każdym dniem skracała jej życie, a ona z wrodzoną sobie gwałtownością przeklinała chorobę i życie. Jakiś czas przedtem poważnie rozważała, czy nie przyśpieszyć własnego końca. Sam nawet któregoś wieczoru doradzałem jej to rozwiązanie. Tamtego wieczoru, kiedy mnie wysłuchała, nie mogąc mówić z braku tchu, ale trzymając się przy stole prosto, jak osoba zdrowa, skreśliła kilka linijek, które chciała zachować w sekrecie. W końcu dostałem od niej tych kilka linijek i mam je do tej pory. To parę słów, w których prosi rodzinę, żeby jak najbardziej uprościła ceremonię żałobną, a ponadto zabrania komukolwiek przychodzić na swój grób; zrobiła też drobny zapis dla jednej ze swoich przyjaciółek, A., bratowej dosyć znanej tancerki. O mnie żadnej wzmianki. Pojąłem, z jaką goryczą musiała przyjąć moje przyzwolenie na swoje samobójstwo. To przyzwolenie, istotnie niezbyt usprawiedliwione, było wręcz perfidne, bo jeśli dobrze się zastanowić, jak to później uczyniłem, ta myśl niewyraźnie dawała do zrozumienia, że choroba nigdy jej nie zmoże. J. za mocno walczyła. Od dawna powinna już była nie żyć. Ona zaś nie tylko nie umarła, ale nadal żyła, kochała, śmiała się, przemierzała miasto, jak ktoś, kogo choroba nie może dosięgnąć. Lekarz oznajmił, że uważa ją za martwą od 1936 roku. Co prawda ten sam lekarz, który przez pewien czas leczył i mnie, powiedział mi kiedyś: ,,Od dwóch lat powinien pan już nie żyć, toteż wszystko, co panu pozostało, jest nadwyżką". Siedem lat wcześniej dawał mi tylko sześć miesięcy życia. Ale wtedy miał ważny powód, żeby widzieć mnie sześć stóp pod ziemią. Te słowa wyrażały jego pragnienie. Co do J., myślę, że mówił prawdę. Słabo pamiętam, jak zakończyła się ta scena. Wydaje mi się, że J. zamierzała podrzeć dokument. Ale w chwili gdy podawałem jej kartkę, ogarnęła mnie wielka czułość, wielki podziw dla jej odwagi, dla zimnego, nieustraszonego spojrzenia w obliczu śmierci. Jeszcze teraz widzę, jak siedzi w milczeniu za stołem i pisze ostateczne słowa, dosyć zresztą dziwne. Ten miniaturowy testament, na miarę jej egzystencji pozbawionej majątku, już wywłaszczonej, ta ostatnia, wykluczająca mnie myśl niezwykle mnie poruszyła. Rozpoznawałem jej gwałtowność, jej dyskrecję; dostrzegałem, że jest wolna i walczy do ostatniej chwili, nawet ze mną. Płakała często i dużo. Ale jej łzy nigdy nie oznaczały słabości. Raz czy dwa razy uderzyła mnie podczas gwałtownych scen, i zapewne musiałem ją powstrzymać, bo gdy sobie o tym przypominała, była wstrząśnięta i jakby wystraszona: wystraszona tym, że mnie zaatakowała, a przy tym zrobiła coś podłego, ale jeszcze bardziej świadomością, że nadpobudliwość doprowadziła ją do szału, któremu nie stawiłem najmniejszego oporu. Czuła się ukarana, znieważona i zagrożona. A jednak gdyby zagroziła mi śmiertelnie, odparowałbym jej cios. Nie mogłem dopuścić do tego, by zamartwiała się tym, że mnie zabiła. Rok czy dwa lata wcześniej strzeliła do mnie z rewolweru pewna dziewczyna, która na próżno czekała, żebym ją rozbroił. Ale ja tej dziewczyny nie kochałem. Zabiła się zresztą niedługo potem. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Anna Wasilewska Pisanie jest po trosze umieraniem Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka. Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
książka
Wydawnictwo Państwowy Instytut Wydawniczy |
Oprawa miękka w obwolucie |
Liczba stron 150 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść biograficzna, Powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Państwowy Instytut Wydawniczy |
Oprawa: | miękka w obwolucie |
Okładka: | miękka |
Liczba stron: | 150 |
ISBN: | 9788381962384 |
Wprowadzono: | 17.05.2021 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.