Wyspa klucz (twarda)

Gdy wzięłam tę książkę do rąk, pomyślałam, że chyba mi się nie spodoba. No bo co można napisać o wyspie? O stacji imigracyjnej? Bez fabuły, bez akcji ani żadnego bohatera... Szybko jednak przekonałam się, że bardzo się pomyliłam. "Wyspa Klucz" to jedna z najlepszych książek ostatnich lat jaką miałam okazję przeczytać. Reportaż-rzeka o życiu niewielkiej wyspy sprzedanej przez Indian Lenni Lenape za kilka świecących paciorków.O wyspie, która dziś jest symbolem, kluczem. Kluczem do lepszego życia, gdzie wszyscy sa równi i każdy z biedaka może stać się milionerem, gdzie niegdysiejsi przestępcy z Europy, tam stali się przykładnymi obywatelami. Już wtedy ludzi śnili swój amerykański sen, który jakże był odmienny od tego który dziś znamy.
Małgorzata Szejnert w poruszający sposób opisuje długą drogę jaka musieli przebyć imigranci do Ameryki. A to i tak nie był jej kres. Ellis było szansą, przepustką do lepszego życia. Niestety nie wszystkim się to udało. Czytając tę książkę mamy wrażenie, że autorka cierpi razem z podróżnymi, razem z pracownikami stacji którzy widzą niesprawiedliwość i oszustwa. Ale jednocześnie sami zaczynamy kibicować stacji - gdy na wyspę przyjeżdża nowy komisarz, który dba o to by wszyscy się dobrze traktowali, wprowadza nowatorskie rozwiązania - cieszymy się. To chyba oznacza, że książka jest naprawdę dobra?

Książka ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Historię wyspy Ellisa powinni poznać wszyscy chcący dowiedzieć się, jak tak na prawdę wyglądała kiedyś emigracja za chlebem. Nie było tak lekko i łatwo jak dzisiaj: rezerwacja biletu i w drogę. Autorka pokazuje Czytelnikom nie tylko losy imigrantów chcących odnaleźć coś lepszego w Stanach ale także historię wyspy, jej pracowników poświęcających się w całości pracy na wyspie. Warto przeczytać tę książkę i poznać historię emigracji naszych przodków tak różniącej się od współczesnej.