Salem dopiero wkracza w dorosłość, a przynajmniej na to wskazuje jej metryka. Uwielbia dietetyczną colę, bieganie, swojego kota, a jej hobby jest wyrób świec. Pracuje w sklepie swojej mamy i nie ma nic przeciwko temu, jak toczy się jej życie. Nie ma zamiaru iść na studia, po prostu nie czuje, by był to dla niej odpowiedni krok. Wsparcie znajduje w przyjaciółce i swoim chłopaku, którzy są dla niej naprawdę dobrzy. Jednak oni nie pragną życia w małym miasteczku, w odróżnieniu od Salem. Ta dziewczyna nosi w sobie wiele bólu i krzywd, a jednak udaje jej się oczarowywać uśmiechem i dobrocią innych. Lecz każdy ma swój limit tego, ile bólu może nosić w sercu.
Thayer to dorosły i odpowiedzialny mężczyzna. Zostając sąsiadem Salem nie miał pojęcia, że jego życie tak się potoczy. Jest rozwodnikiem i ojcem małego chłopca, którego kocha nad życia i stara się poświęcić mu jak najwięcej czasu. Jego pasją jest ogrodnictwo oraz stolarstwo, co znacznie pomaga mu w urządzaniu domu. Ma naprawdę ogromne serce, choć niełatwo jest je dostrzec na pierwszy rzut oka. Bowiem może wydawać się niemiły i obcesowy, jednak to tylko powierzchowność, pod którą kryje się tak wiele. Czy Salem uda się przebić przez jego powłoki i dostrzec to, co niewidoczne dla innych?
?Wytrwałość dzikich kwiatów? to książka, która zabrała mnie w nieoczekiwaną podróż. Nie ukrywam, że podczas lektury, miałam już w głowie ułożony scenariusz na dalsze wydarzenia. A Autorka zrobiła coś, co kocham i co rzadko zdarza się w takiej literaturze ? zdecydowała się utrzeć mi nosa i poprowadziła fabułę w kompletnie innym, niż się spodziewałam kierunku. Dodatkowo, dołożyła do tego tematy, które rozdzierają serce, bazują na emocjach, a z drugiej strony pozostają niezwykle życiowe. I w ten sposób stworzyła powieść, która pod piękną oprawą zawiera jeszcze piękniejszy tekst, zdecydowanie wart poznania. Narracja może wydawać się nieco okrojona, gdyż nie znajdziemy tu rozwlekłych opisów i niewiele wnoszących do historii scen, jednak w tym przypadku to się sprawdziło. Chyba za sprawą pióra Autorki, które jest niczym balsam na stroskaną duszę, niesie w sobie ciepło, przekaz i kwintesencję tego, czego szukam w książkach. Miłość tu ukazana jest piękna, warta tego, by o nią walczyć, wręcz wyjątkowa. Różnica wieku dzieląca bohaterów nie jest tak mocno rzucająca się w oczy dzięki niezwykle dojrzałej postawie życiowej Salem. A Thayer? cóż, jego nie da się nie pokochać za tę bezinteresowność i gesty, które ukazują jego zwyczajną, ludzką dobroć. Lecz, co warte zauważenia, nie jest to słodka opowieść o uczuciu między dwojgiem ludzi. To powieść przesiąknięta bólem, żalem i walką z samym sobą, by się nie poddać i wybierać życie dzień za dniem. Ja niecierpliwie czekam na kolejny tom, a Wam zdecydowanie polecam tę lekturę.
Opinia bierze udział w konkursie