Książek o miłości pojawia się na naszym rynku bardzo wiele. Tych osadzonych w prawdziwych realiach historycznych również. Tych pierwszych przeczytałam naprawdę dużo, po romanse historyczne sięgam rzadko. Melisa Bel jest jednak autorką, po książki której sięgnę już zawsze bez najmniejszego zawahania. Pokochałam jej styl, lekkość z jaką tworzy swoich bohaterów i świat, który ich otacza, a także relacje, jakie między nimi tworzy. I fakt, że każda postać, którą powoła do istnienia na kartach powieści jest inna, jest jakaś, odznacza się większą niż jedna liczbą unikalnych cech. Książki autorki mają to coś i wydaje mi się, że nawet gdyby Melisa Bel napisała instrukcję obsługi pralki, czytałoby się ją z tak samo wielkim zainteresowaniem i zaangażowaniem. Ja przeczytałabym pierwsza, chociaż od tego typu "literatury" trzymam się raczej z daleka.
Na bohaterów "Zabójczego Księcia" wybrała autorka postaci dość kontrowersyjne. Tytułowy książę nie bez powodu nazywany jest zabójczym, bowiem jest posądzany o to, że zabił własną małżonkę. Jest skreślony w towarzystwie, a swoją postawą i sposobem bycia nie ułatwia ludziom prób polubienia go. Jest zimny, niedostępny, mroczny, szorstki. Do tego to gbur i to dość nerwowy. Sieje postrach. Wśród wszystkich. Wśród kandydatek na guwernantkę dla córki, wśród służby, wśród znajomych. Z biegiem lektury odkrywamy powody takiego zachowania księcia, co jest niebywale ciekawym doświadczeniem. Bo z jednej strony bohater stwarza wokół siebie taką aurę, że nawet nie staramy się do niego przekonać. Z drugiej ten człowiek jest tajemnicą. Skrywa prawdę na swój temat, którą oczywiście w trakcie lektury staramy się odkryć, jeszcze zanim zrobi to Rosalyn. A odkrywanie tej prawdy niesamowicie trzyma w napięciu. Przede wszystkim jednak książę jest chodzącym sekretem, którego naprawdę nie jest łatwo rozgryźć. I dzięki niemu między innymi panuje w książce niesamowity klimat. Równie mroczny jak on sam. Całkiem dobrze jego usposobienie oddaje postać na okładce, która w pierwszej chwili przypomina bardziej Edwarda ze "Zmierzchu" niż księcia Evana i może odrobinę odstraszać od tej świetnej powieści. Później jednak okazuje się, że ten obrazek nie znalazł się na okładce przypadkowo, bo doskonale koresponduje z treścią.
O Rosalyn z kolei można powiedzieć jedno: "cicha woda brzegi rwie". To taka szara myszka, źle ubrana, w okularach, która okazuje się całkiem przebojową, wygadaną, a nawet bezczelną dziewczyną, kiedy trafi na podatny grunt. Dziewczyna jest inteligentna, poukładana, kocha naukę, książki i jest kompletnie nieświadoma swojej urody. Ma jednak niewyparzony język, którym doskonale potrafi się posługiwać, aby uzyskać to, czego pragnie i inne atuty, których w razie potrzeby również potrafi użyć. Rosalyn ma równie ciężki charakter co Evan. Można więc powiedzieć, że trafił swój na swego. Ta dwójka doskonale się uzupełnia, chociaż pozornie Rosalyn i Evan stanowią swoje przeciwieństwa. Dialogi w ich wykonaniu to mistrzostwo. Chyba sobie te ich rozmowy wydrukuję i powieszę na ścianie, żeby zaraz po przebudzeniu je widzieć. Tak dobrze poprawiają humor. Jest kilka takich scen w powieści, w których utarczki słowne tej dwójki powodują taki ból brzucha ze śmiechu, że towarzyszy on nam jeszcze przez kilka dni po lekturze. Bardzo podoba mi się również rozwój postaci. To, jak próbują sobie radzić z nowymi dla siebie uczuciami, jak targają nimi nieznane dotąd emocje. I jak to wszystko ich zmienia. Jak powoli odkrywają to, co wszyscy dookoła, w tym czytelnik, już dawno wiedzą. Coś, do czego nie potrafią się przyznać nawet w duchu przed sobą. Rosalyn i Evan prowadzą ze sobą grę, która, trzeba przyznać, wychodzi im bardzo dobrze, a dzięki temu lektura jest nie tylko jeszcze bardziej interesująca, ale też mocno wciągająca.
Na koniec nadmienię, po raz kolejny już, bo pisałam to również podczas recenzji pierwszego tomu cyklu, nie ma w książce wulgarności. Wszystkie sceny, nawet te nieco bardziej pikantne napisane są ze smakiem i taktem. Są po prostu eleganckie. Dużym plusem powieści jest wspomniany już humor, a także zgrabnie wplecione w fabułę społeczno-historyczne wątki, które są idealnym tłem dla toczących się w książce wydarzeń. Tylko tłem, jednak tak dobrze opisanym, że doskonale oddają ducha XIX wiecznej Anglii.
"Zabójczy Książę" to błyskotliwa i bardzo przyjemna lektura, która mogłaby być trochę dłuższa, bo wyjątkowo dobrze spędza się z nią czas. Pełna humoru, wielu różnorodnych emocji i ciekawych bohaterów, których losy śledzi się z zapartym tchem. Z całego serca polecam!
Opinia bierze udział w konkursie