Do przeczytania tejże książki skłoniło mnie kilka rzeczy. Tematyka zaginionych osób, z którą niedawno się zetknęłam za sprawą innej pozycji. Autor, który przy okazji jest scenarzystą jednego z lubianych przeze mnie seriali oraz zachęta w postaci aprobaty znanego aktora Artura Żmijewskiego czy aktora i reżysera Andrzeja Seweryna. Pomyślałam sobie (może naiwnie), że nie podpiszą się oni pod byle czym. Chciałabym powiedzieć, że nie miałam oczekiwań wobec tej książki, ale bym skłamała. Czegoś się spodziewałam, choć sama nie umiałabym sprecyzować czego.
"Zamieć" to tak naprawdę losy trzech rodzin.
Piotr wraz z policją, fundacją Itaka, a nawet jasnowidzem poszukuje swojego syna Mikołaja. Był na imprezie, wyszedł z niej skłócony z zamiarem powrotu do domu. Zamiast taksówki wybrał spacer, by ochłonąć i pomyśleć. W końcu nie miał daleko. Niestety nigdy nie dotarł tam gdzie zmierzał. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Poszukiwania dwóch osób, które były widziane jako ostatnie niedaleko Mikiego trwają, ale efektów nie widać. Mężczyźni zapadli się pod ziemię, nikt ich nie zna i nie wie skąd są. W końcu udaje się namierzyć jednego, ale trop jest fałszywy. Co z drugim?
Basia to siostra, ale przede wszystkim żona i matka. Po dwudziestu latach małżeństwa jej mąż znika. Tak po prostu. Byli w trakcie pakowania w podróż do Włoch. W pokojach niedomknięte walizki. Jest 25 czerwca, a słowa jej męża: "Jutro nasz wyjazd. Muszę coś załatwić, zaraz wracam" nawet dziś, siedem lat później obijają się Barbarze po głowie. Kobiecie to wszystko nie daje spokoju. Szczególnie że wszystko wróciło. Wizyta w szpitalu, rozpoznanie męża, który leżał w śpiączce, z której się nie wybudził. Pogrzeb. Spotkanie ze znajomym męża, próba rozszyfrowania jego zapisków. I córka, która z początku jest temu przeciwna, bo niczego to nie zmieni. Do czasu...
Janek to wnuk słynnego alpinisty. Ucieka z domu na kilka dni przed maturą. Decyzja nagła, ale ważna. Wie, że właśnie tego potrzebuje, choć nikt go nie rozumie. Dziadek. Tylko on wie, że Jan to niespokojny ptak. Szuka swojego miejsca, nie chce robić tego, co mu się karze. Chce robić coś co poczuje. Stąd decyzja. Ucieczka. I najważniejszy krok. Wizyta na policji: "Nie szukajcie mnie". Krótkie zdanie, krótka informacja, która zamyka drzwi do jego poszukiwań. Policja, fundacja, detektywi. Nie mają prawa. Rodzice dalej będą szukać, pytać i zastanawiać się, o co chodzi.
Trzy historie. Krótkie i zwarte. Tyle że przesiąknięte bólem, strachem i niepokojem. Trzy rodziny przeżywające piekło na ziemi. Niepewność. Uczucie, które zdominowało ich codzienność.
Muszę przyznać, że Adam Cioczek zrobił kawał świetnej roboty pisząc tę książkę. Mamy trzy części, które spokojnie możemy sobie rozdzielić i czytać w różnym czasie czy kolejności (choć ostatnią proponują zostawić faktycznie na koniec). A jednak się nie da. Gdy zaczęłam czytać to musiałam skończyć. Czułam, że inaczej nie dam rady. Niby trzy zwykłe historie. Tyle że prawdziwe i rozbudowane przez autora. Gdzieś między nami żyją osoby, które właśnie przeżywają to samo. Teraz gdy czytasz ten tekst prawdopodobnie zostanie zgłoszone zaginięcie kolejnej osoby. W Polsce co roku jest ich tysiące. Kobiety, mężczyźni. Dorośli i dzieci. Zbyt duża część się nie odnajduje. Adam postanowił to wykorzystać i zrobił to w naprawdę dobrym stylu. Polecam, bo warto poświęcić tej książce, choć chwilę czasu.
Opinia bierze udział w konkursie