Anastazja Klops po porzucenia pracy w policji, po pewnych wydarzeniach, potrzebuje na już zmiany otoczenia. Z pomocą przychodzi jej babcia Netka, która proponuje wnuczce tymczasową opiekę nad jej pensjonatem Zdrój pod Lasem, ponieważ sama wyrusza za pewnym Włochem słuchając swego serca. Na odludziu, w otoczeniu drzew, idealne miejsce na reset od rzeczywistości. Jest tylko mały problem: Anastazja jako gospodyni to nie dobre rozwiązanie. A jakby tego było mało, do pensjonatu, jak co roku, przyjeżdża tajemniczy Hubert Zapałka. Niby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że pogoda z minuty na minutę się pogarsza a oni we dwoje zostają odcięci od świata. Ten niezwykle przystojny mężczyzna jest bardzo wymagający i złośliwy.
Kto się czubi ten się lubi? Jaki sekret skrywa Hubert? Czy Anastazja i Hubert odcięci od świata dojdą do porozumienia? Jedno jest pewne- to będzie niezły klops!
Oj, jak ja zawsze z niecierpliwością wypatruję kolejnych powieści autorki. Zawsze pełne emocji. Na zimową lekturę czekałam z wypiekami na twarzy. Nie mogłam się doczekać, aż ją dopadnę.
Opis dość mocno mnie zaintrygował tajemniczym bohaterem oraz zapowiedzią humoru. Choć nie powiem, jak przeczytałam prolog to aż się wygodniej umościłam w fotelu. Po nim chciałam więcej. Już na pierwszy plan wysuwa się chaotyczna, roztrzepana i nerwowa główna bohaterka. Anastazja Klops działa emocjonalnie. To dobra kobieta, tylko dość żywiołowa, co dla Huberta Zapałki jest istną katorgą. Wszak on to jej całkowite przeciwieństwo. Spokojny, poukładany, pewny siebie. Perfekcjonista, podczas gdy ona działa pod wpływem chwili. Ale się dobrali. Genialnie to wyszło. Dama w opałach i gburowaty przystojniak. Wiedziałam, że z tego to wyjdzie niezły ambaras.
To co zaserwowała autorka było istnym rollercoasterem. Poczynaniami bohaterów co rusz wyzwalały salwy śmiechu. Aż mnie bolał brzuch. Ubaw po pachy. Co rusz mówiłam: "O ja cię!", "A niech to!", "Ale czad!", "Odjazd!", "A to dobre!". Historia gaf i pomyłek dowolnie nie pozwalała na zachowaniem powagi. To niewykonalne. Nie w przypadku tej dwójki bohaterów. Co rusz na me usta wypływał uśmiech. Choć nie mówię, były chwile smutniejsze, z odpowiednią powagą sytuacyjną, nawet wzruszeniem i łzami kręcącymi się w moich oczach.
Autorka zapewniła mi także odpowiednio wysoką temperaturę. I nie koniecznie chodzi mi tu o żar z kominka. Raczej o sceny uniesień, widoczniej chemii pomiędzy Anastazją i Hubertem oraz niewidocznym gołym okiem przyciąganiu. Ależ to było smakowite. Do samego końca z uwagą śledziłam tekst. Nie sposób było mi się oderwać od tej jakże pasjonującej lektury. Książki, którą przeczytałam na raz. Za jednym podejściem. Porwała mnie całkowicie i dostarczyła ogromu emocji.
Bardzo fajnie, że znalazło się tu miejsce dla dwóch par poznanych mi w innych książkach pani Agnieszki. Cudownie było móc ponownie zobaczyć Jagodę i Hugo oraz Lilkę i Michała. Mowa oczywiście o "Randa z Hugo" oraz "W szpilkach od Manolo".
"Zasypani, zakochani" okazała się być lekturą zabawną i humorystyczną. Niezwykle emocjonalną, poruszającą i pokrzepiającą. Jednak ten biały puch posiada w sobie tę magię i tą wyjątkowość. Ja przeczytałam książkę z czystą przyjemnością. Delektowałam się nią. Porwała mnie. Trafiła bezbłędnie w mój czytelniczy gust. Co to była za historia. Z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić. Warto ją przeczytać. Dla romantycznych dusz i nie tylko.
Współpraca: Wydawnictwo Słowne
Opinia bierze udział w konkursie