W zasadzie nie jest to świeżynka, bo była wydana już w 2007 roku ? w dwóch tomach, jednakże Papierowy księżyc postanowił ponownie wypuścić na rynek tę książkę, przy czym połączył w jedno dwie opowieści, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna, bo chyba by mnie krew zalała, gdybym musiała czekać na ponowną możliwość zanurzenia się w świecie stworzonym przez panią Gromyko. A, no i zmienili okładkę! Teraz jest mniej? agresywna, bardziej magiczna, i według mnie śliczniutka.
No i teraz zagwozdka: jak opisać fabułę książki będącej w pewnym sensie 2w1? Nie chcę kopiować opisu z tyłu okładki, bo to możecie znaleźć w Sieci? Więc postaram się jakoś podołać i samej coś sklecić ;).
Wyższa Szkoła Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa od lat szkoli czarodziejów i czarodziejki w przeróżnych dziedzinach magii. Jedną z adeptek jest Wolha Redna ? niesamowicie uzdolniona, ale też uparta dziewczyna, o niecodziennej zdolności pakowani się w problemy. Cała historia zaczyna się, gdy w trakcie zajęć z ras rozumnych Wolha zostaje wezwana do gabinetu rektora, wsadzona na grzbiet kobyłki i wysłana do Dogewy ? miasta wampirów - z misją specjalną. Jaką? Cóż, w pewnym sensie czarodziejka ma się zabawić w detektywa, ponieważ od jakiegoś czasu w Dogewie dochodzi do mordów. Ktoś zabija ludzi i czarodziejów, ale wampiry wypierają się winy twierdząc, że to sprawka potwora. Wolha będzie musiała odkryć prawdę. Czy jej się uda? Co skrywa się za dogewskimi granicami? I czy wampiry nie pokuszą się na krew młodziutkiej czarodziejki? Ohh, sami sprawdźcie!
Miśki, nie opowiem wam o drugiej połowie książki, bo popsuje wam zabawę z czytaniem pierwszej, ponieważ nie da się tego opowiedzieć tak, aby nie zaspoilerować ewentualnych śmierci, które wydarzyć się mogą? ale nie muszą w części pierwszej :D. Także shhhh! Mogę Was jednak zapewnić, że po skończeniu historii nr 1 będziecie tak wkręceni, że w ciemno wskoczycie w kolejną opowieść. Ja wskoczyłam i się nie zawiodłam ;).
Kurczę, na mojej magicznej karteczce brakło miejsca na zapiski, i obawiam się o zatrważającą długość tej recenzji? ale postaram się nie rozpisywać ;).
Może zacznę od samego świata stworzonego przez panią Gromyko. Kurczę, to jest naprawdę coś! Człowiek czyta stronę po stronie, pożera tę książkę, a gdy widzi, jak szybko ubywa stron, to aż go serducho boli, bo świadomość, że jeszcze chwila i będzie zmuszony opuścić to magiczne uniwersum jest straszna. Serio, gdy zostało mi dwadzieścia stron do końca, to zaczęłam robić wszystko, żeby spowolnić czytanie :D. To nie jest tak, że serce galopuje szybciej, niż ustawa przewiduje. W Wiedźmie nie ma jakichś dzikich porywów miłosnych, trup nie ściele się gęsto pod stopami, krew nie bryzga, flaki nie latają nad głowami, no generalnie pani Gromyko nie szarga nerwów czytelnika. A mimo to nie sposób odłożyć tej książki. Czytając otulała mnie jakaś taka? barwna mgiełka, oddzielająca mnie od szarego świata, od szkoły, od sapiącej mi na kark staruszki w autobusie. To wszystko znikało, zostawały tylko wampiry, trolle, mantykory, leszy i inne cudaki. A, i smoki! Bez kitu, za tego smoka to mam ochotę uściskać autorkę :?) W końcu, jak wszyscy wiemy, dobry smok nie jest zły, a książka wzbogacona a takąż właśnie przerośniętą jaszczurkę zyskuje w moich oczach <3.
To, co zaskakuje najbardziej, to gibkość języka pani Gromyko (znów jakoś źle to brzmi? wybaczcie :?)). Na chwilę obecną Wiedźma plasuje się na pierwszym miejscu w kategorii książek, które czyta się bezproblemowo, które są zabójczo lekkie i przyjemne. Nie mówię tu o historii, którą ukazano, a o tym, JAK ukazano tę historię. Kurcze, to przechodzi ludzkie pojęcie, i na prawdę chylę czoła przed autorką za humor, który właściwie nie opuszczał mnie przez ponad 500 stron Wiedźmy. I to nie taki idiotyczny, sztuczny czy wymuszony. Nie Miśki, to wszystko jest tak leciutkie i naturalne, tak dobre i smaczne, że człowiek szczerzy się od ucha do ucha, gdy czyta. Pani Gromyko wie co tygryski lubią najbardziej, więc nie szczędzi nam sarkastycznych dialogów, ciętych ripost i komicznych opisów. Jakoś pod koniec pierwszej części zabrakło mi karteczek do zaznaczania cytatów :?(. A starałam się, naprawdę się starałam, nie szastać nimi na prawo i lewo!
Jak już przy języku jesteśmy, to ogromnym plusem są same dialogi. To jest jakieś takie? fajne, stwarzające klimat, kiedy chłopiec stajenny mówi jak przystało na wieśniaczka, podchmielony wójt lekko bełkocze, troll klnie (oczywiście w języków trolli!)? no, chyba wiecie co mam na myśli ;).
Jeśli o bohaterów chodzi? to jestem zachwycona tym, jak zostali wykreowani!
Wolha jest świetna, co w czasach, gdy główne bohaterki mają w zwyczaju doprowadzać mnie do szału głupotą albo syndromem księżniczki jest miłym zaskoczeniem. Adeptka Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa ma charakterek, przez który notorycznie ładuje się w tarapaty. Podoba mi się to, że pomimo iż jest cholernie zdolna i inteligentna (w pewnym sensie), to nadal ma zwyczajne ludzkie wątpliwości. Zdarza się jej pomylić, często nie docenia własnych sił, ale mimo to próbuje, stara się i walczy. I to jest świetne. Jeśli macie już dość irytujących bohaterek, to zapewniam was, że z Wiedźmą od tego odsapniecie.
Co do Lena, czyli naszego głównego, jasnowłosego wampira, to właśnie wpisałam go na listę książkowych mężów tuż pod Clovisem. Od samego początku typka polubiłam, aczkolwiek w drugiej części nieco działał mi na nerwy? co nie zmienia faktu, że nie da się nie pokochać tego krwiopijcy. Oczarował mnie swoim ciętym języczkiem, inteligentnym poczuciem humoru? i tą nierozwikłaną tajemnicą, którą skrywa. Nie mogę się już doczekać wydania kolejnego tomu, bo chcę móc już ją rozwikłać <3
Pozostałe postacie również są świetne, niezależnie czy pojawiają się w kilku rozdziałach, czy jedynie migają nam na stronie czy dwóch. Na wymienienie z imienia zasługuje tutaj kobyłka Wolhy ? Stokrotka, oraz troll Wal. Pierwsza z wymienionych była charakternym konikiem, istną indywidualistką <3. A to ile ośmiałam się przez tego drugiego? to moje! <3
Co jeszcze mi się podobało *zerka na magiczną karteczkę i usiłuje odczytać te bazgroły*? Ach racja! Fajną sprawą jest to, jak autorka potraktowała kwestię magii. Tu nie ma tak, że czarodziej jest niezwyciężony, nie nie nie! Są reguły i przepisy, które ograniczają magów. Trochę mi to przypominało grę komputerową ? każdy czarodziej m pasek mocy u góry ekranu, i jak ów moc się wyczerpie, to nie ma zmiłuj, trzeba szukać źródełka, coby się podładować ;).
No i w sumie? to by było na tyle. Z Mojego planu nierozpisywania się figa wyszła, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;). To wszystko przez to, że Wiedźma jest fenomenalna! Mój chłopak dostaje już hyzia, bo co rusz mu o niej trajkoczę :?).
Podsumowując: z całego serducha polecam Wam tę książkę! Olga Gromyko zabierze was do świata magów i wampirów, i tak ciasno oplecie snutą przez siebie historią, że zapomnicie o szarej rzeczywistości, która was otacza, a to wszystko zrobi z niesamowitym humorem i przymrużeniem oka ;).
Opinia bierze udział w konkursie