Minnie i Shanea poznałam już jakiś czas temu i pokochałam ich od pierwszego rozdziału, a teraz, kiedy dostałam tę historię na papierze, ta miłość jeszcze wzrosła.
"? Daj spokój. Przecież to świetna ksywka. Lubisz ją.
Kręcę głową.
? Nie.
? Wiem, że tego nie przyznasz, ale uwielbiasz.
Prycham.
? W twoich snach, Campbell.
? W moich snach mówię do ciebie inaczej.
Odwracam się.
? Co?
Posyła mi zdziwione spojrzenie.
? Co?"
Nienawiść między bohaterami rozpoczęła się już w przedszkolu i była przez nich pielęgnowana przez kolejne lata wspólnej nauki. Teraz kończą liceum, nadal sobie dogryzając i mordując się wzrokiem. Żeby było ciekawiej, ich matki się przyjaźnią do tego stopnia, że wkrótce Shane tymczasowo zostanie współlokatorem Maeve.
Czy to pozwoli im zakopać topór wojenny?
A może sprowokuje jeszcze więcej kłótni?
Właściwie, w ich przypadku jedno nie wyklucza drugiego.
"To będzie naprawdę super kilka tygodni. Czuję, że ty i ja staniemy się nierozłączni.
Rzucam peta na ziemię i przydeptuję butem.
? Pewnie. Zakopię cię w ogródku, żeby mieć zawsze przy sobie.
? Wiedziałem, że masz do mnie słabość."
Uwielbiam mafijne książki Agaty Polte, seria "Żelazne serca" to coś naprawdę świetnego, ale to słodsze wydanie autorki sprawia, że się po prostu rozpływam. "Zawsze chodziło o Ciebie" jest idealnym przykładem na to, że slow burny i urocze historie potrafią wzbudzić tyle samo emocji, co porwania i strzelaniny.
A może nawet więcej? Przysięgam, że te ich "CO" sprawiały, że serce biło mi jak szalone.
Myślę, że podstawą cudowności tej książki są jej bohaterowie. Mae to dziewczyna jak każda z nas. Mająca swoje kompleksy, której czasem brakuje pewności siebie, ale ma dobre serce i mnóstwo empatii, nie zatracając przy tym swojego charakteru.
A Shane? No cóż, u niego nie zauważyłam chyba żadnych wad. To chodząca zielona flaga, idealny chłopak, o którym marzy każda dziewczyna, choć nie zawsze widzi, że ma takiego kogoś tuż pod nosem.
Nie będę się tu rozwodzić nad jego zaletami, ale powiem tylko, że autorka jest mistrzynią w dostarczaniu czytelniczkom kolejnych książkowych chłopaków i mężów, a Campbell zdecydowanie do nich dołącza.
Bardzo lubię styl pisania Agaty, ten tekst też czytało mi się bardzo dobrze i bardzo szybko, a dodatkowe rozdziały z perspektywy Shanea były cudowną wisienką na torcie.
Jeśli również lubicie takie motywy jak forced proximity, enemies to lovers oraz dużo przytulania, niewypowiedzianych uczuć, słodycze i myszkę Minnie, to koniecznie musicie to przeczytać!
Ja na pewno jeszcze kiedyś wrócę do historii Maeve i Shanea, tymczasem kończę czytać o drugiej pannie Winters.
Opinia bierze udział w konkursie