,,Zeus. Królestwo Oriona" jest debiutancką powieścią Emilii J. Lee. Książka należy do gatunku fantasy, science-fiction i romansu w jednym. Jak możecie się domyślać, jest to dość wybuchowe połączenie! Na wstępie muszę pochwalić autorkę za stworzenie historii, która umiliła mi czas i pozwoliła oderwać się od codzienności. Po prostu wciągnęła mnie bez pamięci, fabułą, która jest niezwykle oryginalna i nie powiela schematów, których obecnie jest pełno. Ten powiew świeżości, w połączeniu z gracją widoczną w posługiwaniu się słowami sprawia, że Emilia J. Lee stała się właśnie jedna z moich ulubionych polskich pisarek.
Jednak to nie koniec jej zdolności? uwierzycie, że ta dziewczyna sama zaprojektowała tę przepiękną szatę graficzną? Dopracowała każdy element, doszlifowała drobiazgi, wszystko po to, aby czytelnik mógł cieszyć oko cudowną okładką. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym debiutem i już dopytywałam autorkę, kiedy następna część. Całość utrzymana jest w klimacie Starożytności i najnowszych technologii. Jednym ten zabieg może się nie spodobać, drudzy się wręcz zakochają w tym pomyśle. Osobiście należę do drugiej grupy.
Z motywem starożytnych kosmitów zetknęłam się pierwszy raz i zdecydowanie czekam na więcej. Jedyne kwestie, do których mam uwagi I to całkiem spore, to relacje damsko-męskie zawarte w "Królestwie Oriona". Nie przepadam za trójkątami miłosnym, a tu mamy czworokąt. Trzech mężczyzn gotowych rzucić świat na kolana dla tej jednej kobiety. Pech chciał, że wszyscy wybrali tę samą. Kolejnym minusem jest to, że Zeus zbyt szybko zrzuca swoją maskę bezlitosnego władcy. Pomijając te szczegóły, jestem absolutnie zachwycona ,,Zeusem" i jego autorką.
Główny motyw fabuły, to coś na wzór filmu ,,Incepcja", przez co może być ciężki w zrozumieniu. Dzieje się tam dużo, a tematyka podróży astralnych robi robotę. No jest niczym gigachat wśród innych motywów książkowych zawartych w ,,Zeusie". Do tej pory z tematyką sennych podróży zetknęłam się jedynie podczas seansu serii filmów ,,Naznaczony". Wracając do tematu, oprócz wymienionych przed chwilą motywów, dochodzą jeszcze te wspomniane wcześniej, czyli starożytni bogowie (Greccy) oraz obce cywilizacje. Aż na usta ciśnie się pytanie? Czy jesteśmy sami we wszechświecie? Ja sądzę, że nie.
Akcją powieści rozgrywa się w kilku różnych miejscach i wymiarach. Na początku główna bohaterka Elena znajduje się na Ziemi, gdzie prowadzi bezpieczne i lekko nudnawe życie. Trzyma się swojego bezpiecznego nudnawego przyjaciela Sebastiana. Przewidując bezpieczną nudnawą przyszłość u jego boku. Jednak pewnego wieczoru podczas samotnego powrotu, po spotkaniu zakrapianym alkoholem spotyka dziwną i delikatnie odklejoną rudowłosa piękność o nieskazitelnej urodzie. Nieznajomą przedstawia się imieniem Hestia, które mocno kojarzy się z mitologią. Proponuję Elenie podróż do Stwórców ludzkości, na co nasza bohaterka przystaje bez zastanowienia i choćby najmniejszego sprzeciwu, myśląc, że to zwykły żart. Niestety, kiedy budzi się nieoczekiwanie w obcym miejscu, dociera do niej, że nieznajomą wcale nie żartowała. Ba! Hestia opowiada skołowanej Elenie, że Ziemia jest w niebezpieczeństwie i tylko ona może ją uratować. A wszystko za sprawą "boskiego" pierwiastka, który w sobie nosi.
Od tego momentu akcja nabiera tempa i ze strony na stronę się rozkręca. Elena musi zdobyć sposób na dotarcie do lepszej strony władcy planety Orion. Zeus jako najpotężniejsza istota na planecie, znany jest z nieugiętości i bezlitosnego podejścia do każdej sprawy. Misja od początku wydaje się skazana na niepowodzenie. Mężczyzna jednak, zdaje się mocno zainteresowany młodą Ziemianką. Jak się okazuje, nie tylko jego zauroczyła - Gabriel, przyjaciel władcy również zdaje się ubiegać o względy kobiety. Rozpoczyna się czas intryg i walki o przetrwanie ludzkości.
Pozostaje pytanie, czy Zeus zmieni swoją zdanie decyzję zresetowania ludzkości ze względu na Elenę? Czy jego serce jeszcze można uratować przed zamienieniem się w zimny głaz?
Opinia bierze udział w konkursie