Sam autor w jednym z rozdziałów tej powieści, pisze: „bohater tej książki-dom własny” i faktycznie, gdybym miała jednym słowem odpowiedzieć na pytanie o czym jest utwór, odpowiedziałbym właśnie, że o domu. Głównym atutem tej książki, tym co wciąga czytelnika jest niezwykła atmosfera rodziny Wańkowiczów i domu jaki tworzą. Nie domu, w sensie ścian, podług, sufitów-bo tych jest w utworze bardzo wiele, niektóre są chwilowe niektóre wpisują się w pamięć na zawsze, ale o domu -ognisku domowym.
Wańkowicz opisuje tu świat w którym on sam jest sobą, jego żona-żoną a córki-córkami. Wokół nich widzimy ludzi z rodziny, przyjaciół, znajomych i całkiem obcych, różnie nastawionych, pozostających w różnych relacjach z Wańkowiczami, ludzi. Najważniejsze są jednak dzieci. To je nazywa autor „zielami na kraterze” a części konstrukcyjne powieści wydziela jak etapy wzrastania i pielęgnacji roślinności.
Córki, są jak roślinki wyrosłe na kraterze, na gruncie, który zupełnie nie sprzyja życiu a jednak, który stał się jego podłożem. Dziewczynki urodziły się w Polsce międzywojnia, miały ledwie kilka- kilkanaście lat gdy nastała druga wojna światowa. Były młodziutkie, dorastały w kochającej się rodzinie ale jednak ich życie zostało uwikłane w okrutny czas. Były jak rośliny rosnące na kraterze, wciąż zagrożone, chcące żyć i rosnąć a jednak, nie mogące się normalnie rozwijać.
Książka rozpoczyna się narodzinami pierwszej córki zaraz po tym jak minęła pierwsza wojna, a kończy, wspomnieniem jej tragicznej śmierci na barykadach okupowanej Warszawy. Istotne jednak, że nie wojna, uwikłanie człowieka w czas, niesprawiedliwość konfliktów zbrojnych jest tematem głównym książki (choć niewątpliwie jednym z najważniejszych, bez których ta powieść nie byłaby tą powieścią). Choć wydać się to może przewrotne, i z pewnością takim jest, motywem przewodnim książki jest apoteoza życia, pochwała witalności. Wańkowicz daje bowiem w „Zielu na kraterze” piękne świadectwa życia kochającej się rodziny. To te mikrohistoryjki mimo, że błahe w obliczu tematyki śmierci, zagrożenia, wojny, wysuwają się na pierwszy plan powieści. Pamiętamy z jej lektury równie dobrze i straszny obraz cierpienia w obliczu wojny jak harce dzieci podżeganych do zabaw przez ojca, przedziwne przezwiska (tata jest Kingiem, mama Królikiem dziewczynki Sanczem Pansą i Tili). Więcej, obraz wojny przedstawiony w tej lekturze działa na nas tak bardzo, moim zdaniem, właśnie ze względu na to, że tak bardzo angażuje nas ta warstwa związana z atmosferą domu Wańkowiczów. Ten swoisty rodzaj utożsamienia, wrośnięcia czytelnika w dom ludzi o których czyta w tej powieści, to jej ogromny plus. Muszę bowiem przyznać, że „Ziele na kraterze” czyta się z zapartym tchem pochłaniając kolejne strony, wątki, wydarzenia właśnie ze względu na tę ich szczególną rodzinną, ciepłą atmosferę sprzed wojny.
Obrazki z przedwojennego życia Wańkowiczów bawiły mnie tak, że zaśmiewałam się w głos! Ojciec był animatorem zabaw, wymyślał szalone wyprawy, rytuały zachowań, rozpie[...] a za chwilkę żartobliwie dokuczał córkom tak intensywnie, że wciąż krzyczały w dzieciństwie : „Mama nie pozwól! Mama..” a potem wszyscy bawili się i śmiali razem. Matka opiekowała się dziewczynkami czule a jednocześnie sama była trochę jak dziewczynka-uwielbiała chodzić boso po trawie, żartowała, śpiewała. Atmosfera między rodzicami i dziećmi była bardzo wesoła, żywa. Wiele rozmawiano, dokazywano razem choć i karcono złe postępowanie. Wszytskie relacje opierały się jednak na zdrowym porozumieniu i w[...]mnym szacunku co sprawiało że dom Wańkowiczów hipnotyzował, wciągał.
Myślę też, że urok „Ziela na kraterze” polega właśnie na tym przenikaniu światów beztroski, miłości rodzinnej i wojny, więcej, na szczególnym nacisku właśnie na tę pierwszą warstwę! Powoduje to, że wczuwamy się w sytuację Wańkowiczów, przez 400 stron lektury tak dobrze ich poznajemy i cóż-lubimy ich tak bardzo, że niezwykle empatycznie reagujemy na wszystko co im się przydarza. Dlatego też, mimo, że człowiek i jego chęć życia jest motywem głównym powieści, tak bardzo emocjonalnie reagujemy na tragedię wojny, która ich dopada. Wojna to bowiem dla rodziny Wańkowiczów rozłąka, rozdzielenie. Nagle każdy z członków tej pięknej wspólnoty, z mieszkańców tego metaforycznego domu-ogniska domowego, musi zostać sam, oddzielony od bliskich. Ich losy, tak blisko ze sobą dotąd splecione muszą ulec rozpadowi na kilka oddzielnych losów z których żaden nie będzie łaskawy.
Opinia bierze udział w konkursie