SPRAWDŹ STATUS ZAMÓWIENIA
POMOC I KONTAKT
Ulubione
Kategorie

Zielone kalosze

O Akcji

Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
  • Promocja
    image-promocja
przeczytaj fragment przeczytaj fragment

książka

Wydawnictwo Novae Res
Oprawa miękka
Liczba stron 192

Opis produktu:

Antonina, po trzydziestu latach nieudanego małżeństwa, postanawia uciec ze złotej klatki, w której dała się zamknąć. Przyjeżdża do wsi Ruczaj Dolny, w której wynajmuje niewielki, zaniedbany domek. Po raz pierwszy w życiu nie ma sprecyzowanych planów na przyszłość i nie wie, z czego będzie się utrzymywać. Wie jedno - jest wolna!

Czy przyzwyczajona do miejskich wygód bohaterka odnajdzie spokój i szczęście w niewielkiej chatce stojącej pośród pól i lasów? Czy zdoła przegonić duchy przeszłości i zacząć życie od nowa? A może odważy się pokochać kogoś raz jeszcze?

Podobno droga do szczęścia jest wyboista i trudna... Być może jednak jest po prostu przykryta warstwą błota, którą pokonają najzwyklejsze na świecie zielone kalosze...
S
Szczegóły
Dział: Książki
Kategoria: Literatura piękna,  Dla kobiet,  książki dla babci
Wydawnictwo: Novae Res
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wymiary: 120x195
Liczba stron: 192
ISBN: 978-83-7942-131-2
Wprowadzono: 19.03.2014

RECENZJE - książki - Zielone kalosze - Wanda Szymanowska

Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.

4.3/5 ( 9 ocen )
  • 5
    7
  • 4
    0
  • 3
    1
  • 2
    0
  • 1
    1

Wpisz swoje imię lub nick:
Oceń produkt:
Napisz oryginalną recenzję:

Anna Rydzewska

ilość recenzji:111

brak oceny 7-05-2018 23:02

To już moje kolejne spotkanie z twórczością pani Wandy Szymanowskiej i jak zwykle, nie zawiodłam się ani trochę. Autorka ma niesamowity talent do opowiadania o wyjątkowo trudnych sprawach w niesłychanie lekki, przystępny sposób. "Zielone kalosze" to następna subtelna historia z mocnym przesłaniem, której bohaterowie zmagają się z problemami, jakie mogłyby zdarzyć się każdemu z nas.



Niezwykle sugestywny język sprawia, iż automatycznie utożsamiamy się z postaciami, stają się nam bliskie, rozumiemy ich rozterki i pragniemy pomóc im pokonać wszelkie trudności. Liczne zwroty akcji zaskakują, potęgują napięcie, wzbudzają wulkan emocji i powodują, że kartki same przelatują przez palce, bo pragniemy jak najprędzej dotrzeć do finału.



Autorka wykreowała fantastycznych, autentycznych bohaterów, dlatego ich historia przemawia do czytelnika niewiarygodnie silnie. Posiadają całą paletę wad i zalet, targają nimi intensywne emocje, z którymi nie zawsze sobie radzą. W ich życiu nie brakuje strachu, niepewności, dokonują trudnych wyborów, boją się także opinii innych, dlatego nie zawsze potrafią odważyć się zawalczyć o własne szczęście. Stajemy się też naocznymi świadkami ich ogromnej przemiany, która jest skutkiem spotkania dwóch odmiennych światów. Nasze bohaterki, choć początkowo zdają się być całkowitym przeciwieństwem, idealnie się uzupełniają. Wzajemnie uczą się od siebie, wspólnie mają szansę wkroczyć na ścieżkę pomyślności.



"Pierwszy raz Mundek pobił ją parę lat po ślubie. Ukrywała ten incydent, przed światem, bo było jej wstyd. Bała się , co ludzie powiedzą. Wstydziła się przed dziećmi."



Powieść idealnie pokazuje, na czym polega życie z człowiekiem uzależnionym od alkoholu, stosującym przemoc. Dostrzegamy jak związek z takim partnerem wyniszcza kobietę, obniża jej samoocenę, odbiera siłę walki, sens istnienia. Wbrew pozorom, wcale nie jest łatwo wyrwać się z takiej dramatyczne sytuacji, zakończenie owej relacji wymaga niesłychanie wiele determinacji, a przede wszystkim wsparcia od bliskich. Osoba, która kieruje się tylko opinią innych, boi się ich reakcji, wiele traci, staje się bierna, zamiast dążyć do realizacji marzeń czy pragnień. Nasze bohaterki udowadniają, iż nigdy nie jest za późno na szczęście, wolność, czy miłość, motywują nas do działania, napełniają serce wiarą oraz nadzieją, że wszystko jest możliwie, wystarczy tylko się odważyć.



Autorka w genialny sposób ukazała również, jak wygląda życie w takim malutkim miasteczku, gdzie wszyscy się znają, a ich głównym zajęciem jest wzajemna obserwacja. Czymś naturalnym stało się spożywanie przez mężczyzn napojów alkoholowych niemal od samego rana. Tutejsze kobiety nie tylko się z tym pogodziły, ale bez zastanowienia usługują swoim partnerom, sprzątają, piorą, gotują wspaniałe posiłki i nawet nie myślą, by się przeciwstawić. Brak tu także ciekawszych rozrywek, panuje też przyzwolenie na pasywność i głupotę wójta. Sami niestety również nieszczególnie dążą do zmian czy rozwoju.



"Człowiek jest w zasadzie istotą przyzwyczajoną do życia w stadzie i źle znosi długotrwałą samotność. Sam ze sobą się nudzi, bo wydaje mu się, że nikogo tak dobrze nie zna, jak siebie samego. Jednak raz na jakiś czas każdy lubi pozagłębiać się w zakamarki własnego umysłu."



"Zielone kalosze" to niezwykle wartościowa, sugestywnie opowiedziana historia o prawdziwej kobiecej przyjaźni, która dodaje otuchy, wiary i siły, by uwolnić się z toksycznych relacji. Niesłychanie ciepła, przesycona zabawnymi dialogami, napawa optymizmem i wiarą, iż nigdy nie jest za późno na zmiany, w każdym wieku można spełniać marzenia, wystarczy tylko chcieć. Główną siłą napędową tej książki są fantastyczni, perfekcyjnie nakreśleni bohaterowie oraz autentyczność przekazu, który wywołuje prawdziwy wulkan emocji, porusza serce do granic. Przede wszystkim jednak uświadamia, na czym powinien polegać związek. Tu nie ma miejsca na przemoc, służbę, podporządkowywanie się, tracenie własnego ja. Powieść przypomina nam kobietom, że musimy się szanować i tego samego wymagać od partnera, a jeśli relacja jest destrukcyjna, najlepszym rozwiązaniem jest jej zakończenie. Ta wyjątkowa pozycja nie tylko funduje czytelnikom niesłychaną rozrywkę, ale także motywuje i dodaje wiary we własne siły. Polecam gorąco!

Czy recenzja była pomocna?

Bookendorfina

ilość recenzji:1545

brak oceny 21-07-2016 06:31

"Dróżka ciągle była rozmięknięta i błotnista... Zielone kalosze bardzo ułatwiały pokonywanie drogi."

Czasami życie daje tak popalić, że pozostaje jedynie ratować się ucieczką, w zaciszne miejsce, gdzie nikt nas nie zna, niczego od nas nie oczekuje, a swoją historię możemy zacząć pisać od nowa. Odmiana działa niezwykle kojąco, nowe znajomości nabierają promiennych barw, spokojny tryb codziennych czynności przynosi ukojenie, osiągamy wewnętrzną stabilizację i chłodniejszym okiem spoglądamy na bolesne doświadczenia z przeszłości. Stopniowo stajemy się kimś, kim od zawsze chcieliśmy być, lecz nigdy sobie na to nie pozwoliliśmy. Wolność bez psychicznych kajdan, narzuconej cudzej woli, toksycznych relacji i nieustannego podporządkowania własnych potrzeb marzeniom i pragnieniom innych. Cudowny stan oswobodzenia, zrozumienia i akceptacji siebie. Wspaniale rodzące się poczucie własnej wartości, odnalezienia tożsamości i miejsca na ziemi. Pojawiający się uśmiech w sercu i duszy, nadzieja i siła do walki o lepsze jutro.

Antonina, po trzydziestu latach nieudanego małżeństwa, odcina się od niesatysfakcjonującego życia, opuszcza miasto i wyjeżdża na wieś. Jedyne ogniwo łączące ją z przeszłością to ukochana córka Marysia. Zaczyna porządkować nie tylko wynajęty dom, ale przede wszystkim swoje myśli. Sprawia jej radość swobodny bieg wydarzeń, podejmowane bez przymusu decyzje, często pod wpływem impulsu, brak konieczności planowania i łamania złożonych sobie obietnic. Nawiązuje przyjaźń ze Stenią, energiczną i serdeczną mieszkanką wsi, również mocno doświadczoną przez los. Czy życie na wsi okaże się dla Tosi lekiem na bolączki zranionej duszy, okazją do poznania siebie, dostrzeżenia piękna w drobnych aspektach życia? Ile potrzeba czasu, aby mroczna przeszłość odeszła w zapomnienie? W jaki sposób codzienne dni nabiorą upragnionego kolorytu i pogodnego wyczekiwania na uśmiech losu? Czy dotknie upragnionego szczęścia?

Powieść idealna na wieczorne wyciszenie, poprawienie nastroju, zdystansowanie się do własnych problemów. Bardzo ciepła, sympatyczna i wciągająca narracja. Fabuła wypełniona interesującymi wydarzeniami. Sporo zaskakujących rozwinięć wątków, ciekawych postaci opisanych z naturalnym humorem. Cieszę się, że autorka zaproponowała takie właśnie zakończenie, świetnie komponujące z klimatem pierwszego tomu. Wiele krzepiących myśli, że warto walczyć o siebie w każdym wieku i każdego dnia, nigdy nie jest za późno na odważne zmiany, nawet jeśli wiązałyby się z zaczynaniem wszystkiego od nowa. Należy pozwolić sobie na luksus prawdziwego spełnienia, a nie akceptować jego marny substytut. Najtrudniej zrobić pierwszy krok, jednak to właśnie on jest najbardziej znaczący. Do pełnego szczęścia jeszcze długa droga, podążanie nią, w świadomie wybranym kierunku, sprawia wielką przyjemność i czystą radość w sercu.

...

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Kasia P, takijestswiat.blogspot.com

ilość recenzji:399

brak oceny 4-05-2014 19:31

Wolność, taka zwykła, codzienna, w jakiej nie ogląda się za siebie z obawą. Jej smak nie zawsze jest słodki, bywa ostry, czasem gorzki, lecz to, co najważniejsze w nim - każdy jego odcień wybrany jest osobiście, z wszystkimi zaletami i wadami własnych decyzji. Klatka, nie zawsze złota, ale zbudowana z lęku, nakazów, zakazów, społecznych opinii i własnych przyzwyczajeń, ma równie mocne kraty jak jej stalowe odpowiedniki. Ucieczka z niej nie jest łatwa, chociaż z zewnątrz wydaje się prostym krokiem, lecz gdy w końcu następuje świat zmienia się nie do poznania. Banalne, lecz prawdziwe.

Antonina i Stenia, niepodobne do siebie w ogóle, różne jak dzień i noc. Ich spotkanie jest czysto przypadkowe, lecz jak to bywa właśnie wtedy kiedy człowiek się niczego nie spodziewa zaczyna się coś ważnego. Pierwsza z nich własnie pokonuje życiowy zakręt - po trzydziestu latach zdecydowała się na rozstanie z mężem i właśnie odkrywa uroki nowego życia. Druga wydaje się zwyczajną sprzedawczynią z prowincjonalnego sklepiku. Jednak coś łączy nową mieszkankę Ruczaja Dolnego z jej stałą obywatelką, ale to okaże się ciut później. Wcześniej jest odkrywanie przez Antoninę otoczenia tak różnego od wielkomiejskiego życia, gdzie była kimś zupełnie innym niż chciała. Ruczaj Dolny, mały punkt na mapie jest dla niej miejscem gdzie wreszcie może być sobą, robić dokładnie to, co chce, kiedy chce i z kim chce. Mała chatka przy błotnistej drodze okazuje się czymś więcej niż tylko tymczasowym schronieniem przed przeszłością. Po pierwsze wymaga stawienia czoła rzeczywistości, tak różnej od tej, do której była przyzwyczajona Tosia. Od teraz musi liczyć tylko na siebie i jak się okazuje szybko inni zaczynają również liczyć na nią. Ruczaj Dolny to nie bajka, zaginiona oaza spokoju, szczególnie gdy mija się budkę z piwem lub spotyka sołtysa. Jednak paradoksalnie dzięki nim Tosia odkrywa na co stać ją i mieszkańców. No i jest jeszcze Stenia, nie dobry duch, lecz prawdziwy człowiek, pomagający rozgościć się w niewielkiej chatce miastowej. Przychodząca z pomocą w odpowiednim momencie i nie oczekująca podziękowań. Obie łączy podobne doświadczenie życiowe, jedna z nich dokonała rozrachunku, a druga? Co może zrobić kiedy wiadomo, że przecież taki już jej los, a tak w ogóle nie ona piersza i nie ostatnia w takiej sytuacji? Ale gdzieś tam, w głębi serca, jest jeszcze dawne wspomnienie i szansa odrzucona kiedyś. Może i ona mogłaby, chociaż co ludzie powiedzą?

Zielone kalosze zamiast markowych balerin, błotnista droga w miejsce wybrukowanego chodnika i zaniedbana chatka mająca zastapić wypielęgnowane mieszkanie oraz Antonina i Ruczaj Dolny. Taka składanka nie powinna do siebie pasować, a okazuje się, po wzajemnym dotarciu, barwną i harmonijną mozaiką. Czasem pewne elementy są aż nazbyt kontrastowe, lecz dzięki tym różnicom opowieść ma swój klimat. Wanda Szymanowska opowiedziała w swojej książce o dwóch kobietach, całkowicie różnych, tak samo jak środowiska z jakich pochodzą. Jednak to jedynie pozory, pod nimi kryje się ciepła historia w jakiej są gorzkie tony i słodki smak. Nie ma w niej uogólnień, schematów, podziału na lepszych i gorszych, za to są bohaterowie, a raczej bohaterki - bo to opowieść o nich. Banalnie jest powiedzieć, że są z krwi i kości, lecz taka jest prawda, czasem bywają symboliczne, czasem im się kibicuje, a niekiedy chce się powiedzieć, że przecież to było wiadome. Ale właśnie w tym wszystkim tkwi urok "Zielonych kaloszy", opowieści mogącej wydawać się przewidywalną, bo przecież kobieta uciekająca od dotychczasowej egzystencji w roli głównej, do tego prowincja jako tło. Jednak z wydających się znanych składników da się wyczarować ciekawą historię, gdzie jest miejsce i na humor i na rzeczywistość nieupiększoną. Szczególnie ta ostatnia skłania do refleksji, Tosie i Stenie wcale nie są rzadkością, ale te pierwsze doszły do perfekcji w kamuflowaniu prawdy, a te drugie trafiają na mur milczącej zgody, bo przecież tak musi być. Obie łączą te same doświadczenia - przemoc, alkohol i lata zaciskania zębów, czasem któraś powie w końcu NIE i DOSYĆ TEGO oraz wyciągnie pomocną dłoń do innej w tej samej sytuacji.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Sosenka

ilość recenzji:222

brak oceny 28-04-2014 11:39

Antonina ma za sobą trzydzieści lat bagażu małżeńskiego, które najoględniej mówiąc jej nie wyszło. Nie chce dłużej marnować życia, więc stawia wszystko na jedną kartę. Rozpoczyna nowe życie i bez względu na to czy robi dobrze czy nie, postanawia walczyć o szczęście.W tym celu udaje się do wsi Ruczaj Dolny. Chociaż nazwa nie brzmi zachęcająco, być może to tutaj znajdzie spokój, którego jej tak strasznie brakowało. Wynajmuje niewielki domek, znowu ryzykując porażką, bo biorąc pod uwagę jej stan materialny, jest to inwestycja zdecydowanie nie na jej kieszeń. Antonina nie ma ani pracy, ani majątku, ani nawet perspektyw i planów na przyszłość. Wie jedno. W końcu znalazła w sobie odwagę by dać życiu szansę i spróbować, tym razem w zgodzie ze sobą, ułożyć sobie wolne od zmartwień i normalne życie.
Wydaje się, że bohaterka nie ma żadnego asa w rękawie i właściwie rzuciła się na żywioł. Tymczasem dla niej przeprowadzka jest wielkim krokiem ku nowemu. Chociaż w małżeństwie miała wszystkie dobra materialne, brakowało jej sensu, celu, a bez tego nawet największy majątek nie przynosi radości. Dlatego też teraz postanowiła, że będzie dbać o samą siebie, swoje wnętrze, nie przejmując się stanem konta. Mimo to zdaje sobie sprawę, że musi z czegoś żyć, a jej dotychczasowa, dosyć luksusowa codzienność nie daje o sobie zapomnieć w małej wiosce, w której nie ma co liczyć na przepych.
Ta książka jest naprawdę ciekawa i nieco wyróżniająca się od innych. Przede wszystkim Antonina jest postacią bardzo dobrze zarysowaną, odważną i pełną wiary. To nie typowa romantyczka, która nie potrafi poradzić sobie wśród lasów, bez luksusów i pieniędzy. Wbrew pozorom jest twarda i ma w sobie upór, czego często brakuje postaciom w innych powieściach. Także poboczne wątki zostały pokazane w świeży sposób. Oprócz pragnienia wolności i szczęścia, autorka ukazała też obraz nieudanego małżeństwa, męża tyrana i nadziei na nową, lepszą przyszłość. Wanda Szymańska posłużyła się starym schematem, banalnym już i powielanym, ale potrafiła ukazać go od innej strony, wnosząc coś ciekawego i naprawdę inteligentnego. Dlatego wszystkim polecam "Zielone kalosze".

Czy recenzja była pomocna?

Katarzyna Meres

ilość recenzji:1

brak oceny 7-04-2014 19:26

Ludzie często uciekają od problemów z jakimi się borykają, aby móc na nowo odkryć siebie i sens swojego życia. Kłopoty w małżeństwie istnieją od zawsze, lecz ostatnio coraz częściej się o nich mówi. Częściej mówi się także o alkoholizmie, który widocznie się szerzy. Bohaterka powieści "Zielone kalosze" Antonina jest dojrzałą kobietą, która po trzydziestu latach małżeństwa postanawia odejść od męża, dla którego w ogóle się nie liczy. Z dala od swego nieszczęśliwego i nieudanego małżeństwa, na wsi Ruczaj Dolny, znajduje upragniony spokój.
Antonia przyjeżdża do Ruczaju Dolnego i dokonuje zmian w tamtejszym środowisku. Szybko zyskuje sympatię miejscowych zwłaszcza sklepowej Steni oraz jej szwagra Edka. W końcu czuje, że może dokonać czegoś ważnego. Na sołtysie wymusza poprawę funkcjonowania domu kultury, którym zaczyna zajmować się sama. Wraz z pomocą innych mieszkańców udaje jej się przywrócić go do życia. Antonia przynosi odrobinę koloru do wioski, dzięki niej Stenia również zmienia swoje życie - opuszcza męża, oprawcę, pijaka, który bez żalu bije swoją żonę. Życie w Ruczaju toczy się swobodnym, prostym torem. Antonia odnawia chatkę, w której zamieszkała; oczekuje przyjazdu swojej barwnej córki Marysi z Niemiec...
Autorka porusza trudny i aktualny temat - alkoholizmu i jego przygnębiających skutkach. Trzeba docenić ten wątek, ponieważ jest on ważny i cieszę się, że pani Wanda się na nim skupiła. Jedyne moje zastrzeżenie jest takie, że nie musiała ona w każdą kreację męskiego bohatera, który pojawia się w książce, wplatać jego problemów z alkoholem. Żałuję, że nie pozostawiła ona Edka postacią nieskazitelną, bez grzechów alkoholowych na sumieniu. Domyślam się, iż chciała pokazać, że z nałogiem można wygrać i mieć udane życie, mimo tragedii do której butelka czystej doprowadziła.
W powieści odnajdziemy również wątek miłosny, który niestety na końcu mnie troszeczkę rozczarował i zaskoczył, ponieważ oczekiwałam zupełnie czegoś innego. Trzeba wspomnieć, że poniekąd mamy tutaj do czynienia z trójkątem, który nie jest szablonowy, ponieważ Antonia do obiektu westchnień nie pała namiętnością i pożądaniem, jest to raczej zauroczenie, które przypomina początki młodzieńczej miłości. Miałam nadzieję, że właśnie to niewinna uczucie zabite w zarodku zostanie rozpalone.
Język książki zasługuje na pochwałę, ponieważ autorka jest z zawodu polonistką, więc co do niego nie mam żadnych zastrzeżeń. Powieść czytało się szybko i przyjemnie. Mam natomiast kilka uwag do kreacji głównej bohaterki. Miastowa Antonina ma w sobie pewne cechy, które drażnią czytelnika. Wydaje się być damą i zachowuje się, jak na damę przystało. Oczekuje chudego bigosu, "wgryzanie się w pajdę chleba uważała za skrajne prostactwo", "nie potrafiła zjeść nawet arbuza bez noża i widelca", ogranicza jedzenie, bo panicznie obawia się otyłości, z którą walczyła w młodości. Myślę, że zostało to za bardzo podkreślone. Kreacja Antoniny waha się pomiędzy damą, a zwykłą kobietą; lepszym pomysłem według mnie byłoby skupienie się na jednej z tej stron. Albo ukazaniu całości jej charakteru za przesadnego, przerysowanego; albo pozostanie przy tej zwykłej, naturalnej kobiecie, którą jest każda z nas.
Choć Antonina jest silną, odważną, pewną siebie postacią to posiada dosyć dziwną cechę fizjologiczną - omdlewania od nadmiaru emocji. Szczerze mówiąc nie wiem, czy coś takiego istnieje - wiem, że są omdlenia wazowagalne, które mnie dotyczą, lecz nie mają one nic wspólnego z nadmiarem silnych emocji. Nie jestem też pewna, co do tego, czy sytuacje, w których Antonina fiknęła (takie określenie zostało użyte w książce) były dla niej aż tak emocjonalnie wyczerpujące. Myślę, że autorka mogła odpuścić ten wątek. To samo tyczy się niewielkiego wątku muzułmańskiego, który występuje pod koniec książki. Pani Wanda przedstawiła bardzo szablonowe i stereotypowe zachowanie muzułmanina, co mnie nie przypadło niestety do gustu.
Książka choć niepozbawiona wad mnie się podobała i miło spędziłam z nią czas. Nie żałuję, że poświęciłam jej kilka godzin, ponieważ one bardzo szybko mi minęły. "Zielone kalosze" to bardzo ciepła książka, która traktuje o ważnych problemach - walki o samego siebie, drodze do szczęścia, alkoholizmie. Ukazuje ona również życie na wsi. Zabrakło tutaj rozbudowanego wątku miłosnego oraz dopracowania bądź pominięcia wątków, o których pisałam wyżej. Niemniej jednak polecam Wam tę książkę, gdyż warto się zapoznać z historią Antoniny, to dobra obyczajówka, która większości z Was przypadnie do gustu.

Czy recenzja była pomocna?