Fantastyka. To gatunek, który uświadomił mi najmocniej, jak bardzo lubię czytać. To gatunek, który odkryłam mając lat naście i rozkochał mnie w sobie bezapelacyjnie. I możecie pomyśleć, że hej, to pewnie za sprawą Władcy Pierścieni. Ależ nie, bo pierwsza była Ursula K. Le Guin. I to Ged, zwany Krogulcem okupował moją młodość i to on miał na nią największy wpływ. Nie Gandalf, Merlin czy też inni magowie i czarownice, którzy mieszkali na mojej półce z książkami. Nie, to Ged przechowywał moje cenne wspomnienia. I to on po tych wszystkich latach pokazał mi, jak wciąż ogromnie kocham artyzm Le Guin, jednocześnie uświadamiając, że współczesna fantastyka jest niczym w porównaniu z tą tysiącstronicową, którą z uwielbieniem przyciskam do serca.
Ursula K. Le Guin była geniuszką, wizjonerką i niewątpliwą mistrzynią w rozbudzaniu wyobraźni czytelników. O jej Ziemiomorzu napisano już wszystko, oceniono na wszelkie sposoby i przeanalizowano w każdym możliwym aspekcie. Bo Ziemiomorze to triumf jej przenikliwości i inwencji, a wydanie, które dumnie dzierżę, to złożony jej hołd. Ta obejmująca wszystkie utwory z serii ogromna książka, której rozmiar sam w sobie jest niejako potwierdzeniem znaczenia i wpływu twórczości Le Guin. Jest potwierdzeniem jej unikalnego geniuszu. Bo tylko ona mogła stworzyć świat, który całkowicie zmienia naturę heroizmu. Świat, w którym nie ma stereotypowej walki dobra ze złem, bo tutaj by z nim walczyć, trzeba zrozumieć, że zło jest w tobie i ty jesteś w nim. Świat, w którym kobiety nie są tylko obserwatorkami, a dzierżą władzę i mają kluczowe znaczenie dla uzdrowienia ich otoczenia. Świat, w którym odrzuca się kłamstwa o nieśmiertelności, a paradoks życia polega na przyjęciu śmierci, a nie ucieczce od niej. Proza Le Guin jest bardzo mocna, a sposób, w jaki buduje świat wokół swoich bohaterów, jest absolutnie fascynujący. Cała tkanina Ziemiomorza jest ciasno utkana, a tekstura otoczenia jest wyczuwalna w każdej frazie. I prawie można poczuć wietrzne wybrzeża i zapach gotowanych potraw, a podziw zwykłych ludzi, gdy widzą czarodzieja, jest wręcz namacalny. A wszystko opowiedziane tym wdzięczny tonem w starym stylu, który sprawia, że czujemy się, jakbyśmy siedziały przy ogniu, słuchając opowieści starego mędrca. I być może nie do końca potrafię ubrać w słowa swoje zachwyty, być może nawet tego nie powinnam robić, ale ta historia, ten świat i ta zachwycająca magia, na stałe wryły się we mnie, więc jestem tutaj dziś i piszę i pragnę, by tę serię przeczytał każdy, nie tylko fani fantasy.
Opinia bierze udział w konkursie