Z racji tego, że ostatnio znacznie bliżej mi do kryminałów i thrillerów, zapragnęłam trochę urozmaicenia. Postanowiłam więc sięgnąć po pozycję, która jest właściwie też kryminałem, ale z elementami komedii. Licząc na dobrą zabawę, czym prędzej otworzyłam Zimne nóżki nieboszczyka (chyba nie brzmi to zbyt dobrze) i zaczęłam lekturę. Jednak czy była to dobra historia?
Dwie przyjaciółki, Alicja i Julia postanawiają wybrać się na zimowy wyjazd do Chojnic. Pech chciał, że ich mężczyźni są zajęci pracą, więc kobiety muszą jechać same. Zależy im na pozwiedzaniu, jeździe na nartach oraz ogólnym odpoczynku. Jednak żadna z ich nie spodziewa się, że ich pociąg do kryminalnych akcji znajdzie swoje rozwiązanie na urlopie. Czy zima przeszkodzi potencjalnym mordercom w dokonaniu zbrodni? Absolutnie nie, a już wkrótce przyjaciółki natrafią na prawdziwe zimne nóżki równie prawdziwego (i zimnego) nieboszczyka.
Zacznę od plusów, jakie udało mi się zauważyć podczas lektury tej pozycji. Na pierwszy plan wysuwa się zdecydowanie styl pisania Agnieszki Pruskiej, który jest bardzo przyjemny i lekki, dzięki czemu przez tę pozycję dosłownie się płynie. Bardzo lubię, kiedy jakaś powieść jest właśnie napisana w taki sposób ? poprawia to komfort lektury.
Jeśli chodzi o główne bohaterki, to są one bardzo sympatyczne, całkiem zabawne i odważne. Jedyne, co mi w nich nie pasowało, to ich upartość, ale da się to spokojnie przeboleć. Dlaczego wspomniałam o ich odwadze? Ano dlatego, że by rozwiązać zagadkę nieboszczyka, chodziły na spacer nocą, po lesie, co we mnie osobiście wzbudza niepokój. Jeśli dodać do tego jeszcze fakt, że wokół panuje głucha cisza i sypie śnieg... Materiał na powieść grozy gotowy.
Przy tym muszę wspomnieć także o tym, że autorce udało się właśnie odwzorować klimat mroźnej i srogiej zimy, która sprawia, że śnieg sypie niebywale gęsto, a wychodząc z hotelu, można bardzo łatwo się zgubić. Dzięki temu powieść ta była jeszcze ciekawsza, no i przekonało mnie to w tym, że Zimne nóżki nieboszczyka to lektura idealna na długie, zimowe wieczory.
Przechodząc do minusów związanych z tą pozycją, muszę napisać o tym, że choć główne bohaterki są całkiem zabawne, to tak naprawdę mało tutaj tego całego komizmu. Lub to po prostu ja mam spaczone poczucie humoru. Chyba tylko dwa czy trzy razy udało mi się zaśmiać z żarcików słownych, jakich użyły Alicja i Julia, a komizm sytuacyjny był tutaj obecny tylko przy tym, jak pojawiał się policjant Babiarz.
Drugą wadą tej pozycji jest powtarzalność czynności. Bohaterki co kilka stron robiły dokładnie to samo: wychodziło z pokoju lub całkowicie z hotelu i szły na spacer/narty, a następnie na herbatę lub piwo. Pal licho, gdyby wydarzyło się to z dwa razy ? bo co innego można robić zimą, na urlopie? Jednak po piątym czy szóstym razie już zaczęło mnie to razić. Rozumiem, że zima nie dostarcza zbyt wielu możliwości do zapewnienia ciągłej akcji (która akurat mimo tego była naprawdę dynamiczna), ale nie wolno też popadać w taką skrajność.
Zimne nóżki nieboszczyka to moje pierwsze spotkanie z piórem pani Agnieszki Pruskiej i z pewnością nie ostatnie. Jestem bardzo ciekawa, jak wypadają poprzednie powieści autorki i z chęcią się o tym przekonam przy najbliższej możliwej okazji. Jeżeli niestraszny Wam humor w kryminałach albo po prostu szukacie dobrej powieści, dostarczającej dreszczyku emocji, to koniecznie musicie zapoznać się z tą pozycją.