Z czym może Wam się kojarzyć złe miejsce? Może w dzieciństwie baliście się ciemnego pomieszczenia? Spania samemu we własnym pokoju czy wyjścia na cmentarz wieczorową porą? A może przerażały Was całkiem inne rzeczy niekoniecznie związane z ciemnością? Czy w takim razie rodzinny wyjazd na wakacje w gronie najbliższej rodziny, z żoną i córką mógłby kojarzyć się z horrorem? Oczywiście sam tytuł może sugerować, że chorwacka ponad stuosiemdziesięcioletnia willa może być i nawet będzie tym złym miejscem, ale przecież jak upragniony odpoczynek nad ciepłym morzem w otoczeniu gór, może kojarzyć się z czymś złym?
Autorem Złego miejsca jest Tomasz Tomaszewski, dla którego niniejsza książka jest drugą napisaną przez niego, a pierwszą, która została wydana przez Wydawnictwo Novae Res, o czym możecie się dowiedzieć na skrzydełku lektury. Pasjonuje się literaturą, a w młodości nie przechodził obojętnie koło książek takich autorów jak: Dean R. Koontz czy Graham Masterton i czy Stephen King. Czytanie dla niego było wielką pasją. Postanowił, że sam mógłby napisać książkę. I tak też się stało, choć pierwsza jego powieść nie została jeszcze wydana, bo wydawnictwo, do którego się zgłosił, zamknęło się. Dodam, że autor lubi góry, podróże, które sam organizuje, nie pogardzi szklaneczką dobrej whisky i ma wspaniałą rodzinę. To tak jak ja! Wszystko się zgadza!
Okładka prezentuje się niesamowicie, ponieważ na pierwszym planie możemy od razu podziwiać miejsce pobytu bohaterów powieści. Od razu budzi ono pewien niepokój. Wygląda dosyć staro, jakby budynek był opuszczony i zapuszczony, a przecież przeszedł, jak się potem okaże w treści, gruntowny remont, by idealnie spełniał rolę miejsca wypoczynkowe dla wymagających turystów. Jak pisałem wcześniej okładka książki ma skrzydełka, to dobrze! Książka dzięki nim nie niszczy się tak szybko.
Przejdźmy zatem do meritum, czyli do tego, czym nas autor uraczył. Dawno nie czytałem książki z tego gatunku, tym bardziej byłem ciekawy treści, fabuły, postaci wykreowanych przez pana Tomasza. Na myśl o horrorze oczywiście i ja gustowałem w powieściach Koontza, który był moim ulubionym swego czasu autorem (później się popsuł) ... Powieść jest bardzo ciekawie skonstruowana, można to zauważyć już po spisie treści. Widzimy tę samą historię opowiedzianą przez trzy różne osoby. Pierwszą z nich jest Sebastian Borowski, który wydaje się na początku głównym bohaterem horroru. Jednak po zakończeniu rozdziału stery przejmuje jego żona Weronika i historia zaczyna się od nowa. Zdecydowanie ciekawej, i to jest dla mnie znakomite zaskoczenie, robi się w trzeciej części, gdy do głosu dochodzi Borjana Jakowic, zarządzająca willą, położoną w niewielkiej wiosce Vielky Godinji. Wioska ta istnieje naprawdę i autor poleca ją szczególnie na letni wypoczynek (oj nie wie, nie wiem, czy ja chciałbym po lekturze?!).
Co takiego się tam wydarzyło? Po co Borowscy wybrali się do Chorwacji na letni wypoczynek? Jakie koszmary będą ich męczyć? A może to co oboje przeżywają nie jest do końca realne i rzeczywiste i co ma z tym wspólnego Borjana? Dzieje się, oj dzieje w tej powieści grozy. Fani literatury grozy powinni być ukontentowani. Ja jestem i polecam.
Opinia bierze udział w konkursie