Cenię twórczość Joanny Marii Chmielewskiej i planuję przeczytać wszystkie jej książki. Ostatnio sięgnęłam po najnowszą powieść Złodziejka opowieści wydaną przez Wydawnictwo MG.
Główne bohaterki połączone niewidzialnym dla innych układem żyją pod wspólnym dachem. Tamar jest autorką bestsellerów. Ma władzę nie tylko nad fikcją, ale też rzeczywistością, wydziera spokojnej i uporządkowanej Marcie wszystko co się da. Przez zachowanie Tamar rozpada się obiecujący związek Marty i Filipa. Tamar mówi Marcie jak ma żyć, zmusza ją do obserwowania i zapisywania swoich stanów emocjonalnych, snów, wrażeń z nowych miejsc i doświadczeń z przypadkowo poznanymi ludźmi. Marta lubi wydobywać z tła ludzi mało rzucających się w oczy, zmieniać ich losy i popychać do życia pełną piersią. Dzięki swoim wyobrażeniom może patrzeć na tych ludzi inaczej. Zbiera opowieści i historie, a następnie zapisuje je dla Tamar, która wykorzystuje je w fabule swoich powieści. Układ Tamar i Marty początkowo sprawdza się, ale po dramatycznych wydarzeniach, gdy Marta musi codziennie mierzyć się z nieodwracalnością i poczuciem winy styl życia Tamar przestaje jej odpowiadać i buntuje się.
Autorka bardzo dobrze przedstawiła postępowanie osoby obsesyjnie oddanej swojej pasji. Marta zapisując opowieści pozbywa się napięcia, jednak kompulsywne pisanie też wyczerpuje i popycha ją do zdobywania historii za wszelką cenę. Jest gotowa przespać się z obcym facetem albo zostać wolontariuszką w hospicjum, aby tylko napisać o nowych wrażeniach. Pisanie było potrzebą i przymusem, z którym czasami próbowała walczyć, szukając innego zajęcia. Wpada wtedy w szał sprzątania lub włóczy się bez celu. Po latach ma dość takiej szarpaniny, walki i niepewności. Tajemnice już nie sprawiają, że czuje się kimś wyjątkowym. A Tamar? Tamar szukała w ludziach oryginalności. Jakiejś drzazgi z dzieciństwa, nietypowego marzenia, tajemnicy, dziwactwa, które można zrozumieć dopiero, gdy się pozna czyjąś historię. Przysłuchiwała się opowieściom wielokrotnie...zanurzała się w nich, wypełniały jej płuca, przenikały przez skórę, krążyły we krwi, przesiąkała nimi, pozwalała się posiąść...Zacierały się granice między nią a opowieścią, świat realny przestawał się liczyć. Pisze jak w transie, nie kontroluje zapisywanych słów, nie przeszkadza jej głód i ból nadgarstków. Przestaje pisać dopiero kiedy gubi rytm i cichnie. Cały rytm jej życia podporządkowany jest opowieściom, przesuwa kolejne granice. Czy pisanie daje jej większe prawa niż innym? Stawia ponad moralnością? Czy może brać od ludzi co tylko chce i wykorzystywać to jak jej się podoba bez informowania ich, że ich przeżycia zostaną umieszczone w książce?
W Złodziejce opowieści autorka wpuszcza czytelnika w twórczy świat pisarzy, ich rytuałów, nawyków, twórczych uniesień i blokad. Życie głównych bohaterek to misterium tworzenia, przeżywanie udręki w imię sztuki, ale też miłość, przyjaźń, samotność, poczucie winy. Lekki styl sprawia, że powieść czyta się błyskawicznie i choć szybko odkryłam powiązania między bohaterami, to ciekawa byłam zakończenia.
Opinia bierze udział w konkursie