Życie bywa nieobliczalne. Potrafi w mgnieniu oka z idylli zmienić się w koszmar na jawie. Czasem nie oszczędza ludzi, którzy kompletnie na to nie zasługują. Niektórym udaje się podnieść, ułożyć sobie życie, przewartościować je i zawalczyć o siebie. Ale są też tacy, którzy pomimo kolejnych nauczek, nie potrafią niczego z nich wynieść i dalej brną w to, co znają najlepiej, choć można to określić jako piekło na ziemi. Wygodniej jest trzymać się tego, co znane niż zaryzykować i spróbować odbić się od dna- to wymaga ogromnej siły woli. I właśnie o tym jest ta książka. O różnych odcieniach ludzkich losów, o zmianach, które przychodzą niespodziewanie, o tym, że nic nie jest dane na wieczność i czasem szczęśliwa passa może ulec drastycznemu przerwaniu w momencie, w którym absolutnie byśmy się tego nie spodziewali.
Hania prowadzi fundację "Nadzieja". Jest ogromnie zaangażowana we wsparcie kobietom w różnych trudnych sytuacjach życiowych i ze szczerego serca chce, by ich życie się ułożyło. Prywatnie jest szczęśliwa żoną policjanta, który zapewnia jej dostatnie życie, ale także daje cały ogrom szczęścia. Do ideału brakuje im tylko dziecka. Hania jest nad wyraz dobrą i empatyczną osobą, która zawsze działa zgodnie ze swoim sumieniem i idzie za głosem serca. Pomaganie innym to jej druga natura. Dość nieufna w stosunku do innych ludzi, na co być może wpływ miała jej przeszłość. Nie posiada rodziny poza mężem ale nie potrzebuje większej ilości osób, on jest przecież jej oparciem, skałą, najlepszym przyjacielem. Ale czy na pewno go zna?
Szymon pojawia się odrobinę znikąd. Ma na celu wspomóc fundacje w reklamie i pozyskaniu sponsorów, tak by mogła służyć jeszcze większej ilości kobiet. Do tego swoistego wolontariatu poniekąd zmusiła go matka. Z dystansem podchodzi do ludzi, a za cel obrał sobie wyjście na prostą. Ma przeszłość, która skryta w cieniu w każdej chwili może się o niego upomnieć. Jednak na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie lekkoducha, chłopca, który wszystko przyjmuje z przymrużeniem oka. I z uwagi na to Hanka nie darzy go zbytnią sympatią. Czy jej obawy wobec niego są słuszne?
Ta książka to nie jest romans, kryminał czy sensacja. To ważna powieść z morałem, z przypomnieniem czytelnikowi o tym, jak wygląda świat wokół nas. Fundamentalną rolę gra tu fundacja, która niesie wsparcie najbardziej potrzebującym. Kobietom, które nie mają dokąd uciec, by odetchnąć od osób, które powinny być im najbliższe. By choć na chwilę zapomnieć o alkoholu, narkotykach, awanturach, przemocy i wszystkim tym, co jest dla nich codziennością. To szalenie istotne ale i odważne, że Autorka podjęła się takiego tematu w swojej książce. Ale ta sama fundacja może też sprowadzić na te kobiety horror. W jaki sposób? O tym dowiecie się sięgając po tę pozycję. Przeczytacie także o traumach i tym, jaki mogą mieć wpływ na ludzi, o tym, że nic nie jest czarne i białe i nie można w ten sposób oceniać człowieka, o tym, że ludzie się zmieniają- zarówno na lepsze jak i na gorsze ale także o tym, że są osoby, którym chęć zarobku przysłania jakiekolwiek resztki moralności, które w nich pozostały. Naprawdę warto poznać "Znikające nadzieje", nikt nie powinien być zawiedziony.
Opinia bierze udział w konkursie