Ta ksiazka to wspomnienia spisane przez siostrę zakonną. Historia ma swój początek, kiedy dziewczyna zaczyna karierę w wojsku. Nie będę wnikać w szczegóły, ale napisze tylko tyle, że jej tzw. parasol ochronny kończy się wraz ze śmiercią jej ojca. I nie, wcale nie była ,,złą" żołnierką, ale była kobietą. A kobieta w służbach zazwyczaj ma pod górkę, delikatnie rzecz ujmując, ale będąc jeszcze w stanie czynnje służby, chciała stać się prawdziwym żołnierzem (cokolwiek to dla was znaczy) i w tym celu zdecydowała się na usunięcie piersi, macicy oraz pochwy. Po wydaleniu z wojska łapała się za różne zajęcia, miała między innymi dość długą przygodę w modelingu. Jednak jej ścieżka życiowa zaprowadziła ją ostatecznie pod bramy zakonu. Z czasem sama otworzyła zakon ( dość specyficzny biorąc pod uwagę wymagania stawiane kandydatkom na siostry) i wyruszyła między innymi na misję do Afryki. Tyle tytułem wstępu, żeby zbyt wiele nie zdradzić.
W tej lekturze (która zaznaczę już na początku, jest dość ciężka w odbiorze trochę że względu na poglądy autorki a trochę z racji drastycznych scen)
czystośc duchowa stawiana jest na równi z czytstością cielesną tj. histerektomia, masektomia. Dostrzegam tu jakąś dwulicowość, gdyż autorka niejednokrotnie atakuje lewicowe poglądy i naskakuje na idee LGBTQR+ jednocześnie niejednokrotnie będąc w związku z klinnymi kobietami. W moim odczuciu relacje łączce autorkę także z innymi siostrami, tymi najbliższymi wykraczają daleko poza sferę duchową i zdecydowanie sięgają tej cielesnej.
Kilka razy w tekście była wzmianka o tym, że członkinie owego Zakonu posuwały się czasami do manipulacji i gróźb, żeby przyszła siostra wyraziła zgodę na ,,wyczyszczenie" jak jest to nazywane. Bardzo często zdarzało się, że zabieg wykonywany był w większości u nastolatek, nie zawsze chyba świadomych konsekwencji takiej decyzji. W ostateczności decydowała matka, jeśli dziewczyna nie była pełnoletnia. Chyba, że stawiała wyraźny opór, ale co się kryje pod tym pojęciem, też nie zostało usystematyzowane. Książka sama w sobie jest dość ciężka w odbiorze. Z jednej strony mamy doczynia z rozpowszechnionym obrzezaniem, okaleczniem, z którym część zakonnic próbuje walczyć. A z drugiej jest to promowane. Ba, jest to warunkiem przyjęcia do tegoż zakonu. Sama nie wiem jak to do końca ująć. To jest jakiś dualizm, który nie pozwala jednoznacznie określić czy ta książka jest dobra czy zła. Bo skoro wazektomia jest dostępna ,,na zyczenie" dlaczego histerektomia nie jest... Mam natomiast zastrzeżenia, że zabiegi te nie zawsze były wykonywane za zgodą i przez wykwalifikowany personel medyczy. I znowu z drugiej strony, warunki na misjach nie zawsze na to pozwalały. To był wybór mniejszego zła. Bo skoro nie da się z tą praktyką walczyć, to można chociaz sprawić, żeby była znośna, dla tych dzieci. Aczkolwiek tutaj sama autorka zaznacza wielokrotnie,że kobietom hierarchii społecznej stoją niżej, bo mają macicę. Zaraz potem zaznacza, że to mężczyźni niewieścieją, a macicy nie mają. Choć nie konkretyzuje co ma przez to na myśli.
Na pewno jest to lektura kontrowersyjna. Stawia przez czytelnikiem wiele pytań i sama moralności wydaje się być wątpliwa. Sama struktura Zakonu też wydaje się być mocno dyskusyjna. Ale juz zasady tam panujące mnie nie zszokowały. Bicie młodszych zakonnic za niesubordynację? Nic nowego. Ale już orchidektomia kilkunastoletniego chłopca za bycie niegrzecznym to dla mnie za wiele. I tu jednak mam nieodparte wrażenie, że zakonowi temu bliżej do sekty niż do organizacji chrześcijańskiej.
Niemniej pomijając poglądy autorki, książka sama w sobie budzi całą gamę emocji. Od niedowierzania, po strach, zażenowanie, smutek i nie powiem, że końcówka nie wyciska łez. Bo w lekturze poruszone jest całe spektrum problemów, z którymi normalny człowiek nie ma styczności. Ba, ciężko jest nawet czytelnikowi uwierzyć, że kanibalizm czy handel żywym towarem, dziećmi, jest tak rozwinięty. A eksperymenty medyczne rodem z Aushwitz mają sie całkiem dobrze, pod warunkiem, że pieniądze płyną szerokim strumieniem. To jedna z takich książek, które szokują, wprowadzają w stan zadumy i długo nie chcą wyjść z pamięci.
Jestem trochę zawieziona, że nie znalazłam więcej informacji na temat rzekomego Zakonu w czeluściach internetu.
Nie że wszytkim się zgadzam, można wręcz powiedzieć, że z mniejszością, ale jeśli nie mamy na coś wpływu, a na pewne elementy kultury innych nie mamy, to może faktycznie lepiej upowszechniać świadome obrzezanie w sterylnych warunkach? Książka pełna pytań, trochę pachnącą hipokryzją, poruszająca tematy o których wielu milczy, przepełniona emocjami, strachem, bólem, wstydem, zażenowanie. W zasadzie zasadzie skala tych emocji jest niewyobrażalna. Okładka zdecydowanie nie sugeruje tak mocnej lektury. Jednak nie wierzcie mi na słowo i sięgnijcie po tę książkę. Gwarantuje, że będziecie mieli po niej niewyobrażalny bałagan we własnych myślach.
Opinia bierze udział w konkursie