"Zaczynałam jednak rozumieć, że życie to nie tyle twoja opowieść, co opowieść o tobie."
Jestem świeżo po lekturze i mam mieszane raczej uczucia. Książka powstawała aż 6 lat i jest najbardziej osobistą powieścią Johna Greena. Uwielbiam jego twórczość i to nie bez powodu, ale żadna dotychczas nie zapadła mi tak w pamięci. Czytanie szło mi dość ciężko nie dlatego, że mi się nie podobało, ale dlatego, że przez większość czasu po prostu nie rozumiałam Azy, aczkolwiek nikogo nie powinno to dziwić, bo była osobą niezbyt rozumianą przez społeczeństwo.
"Gdy kogoś tracisz, uświadamiasz sobie, że kiedyś stracisz wszystkich."
Aza Holmes to 16 latka o dość nietypowych ?zainteresowaniach? o ile można tak nazwać chorobę. Ma nieco tyczkową posturę i parę niefajnych nawyków. Przyznaję od razu, że podoba mi się jej postać ze względów, które długo byłoby wymieniać, ale przecież nie w tym rzecz.
Daisy to wieloletnia przyjaciółka Azy, optymistyczna i energiczna fanka Star Wars, która pisze fanfiki o Chewbacce i Ray, przez co w jakiś sposób jest sławna, a przynajmniej jest znana w małym gronie osób które ją czytają. Tak na dobrą sprawę poznajemy ją dopiero gdzieś w połowie książki, ale to nie przeszkodziło w tym, żeby ją polubić.
Jednak żadna z powyższych postaci nie jest moją ulubioną, bo moim ulubieńcem jest nie kto inny jak Davis, który mimo problemów zdaje się stąpać twardo po ziemi. Chyba jednak mam słabość do skrzywdzonych chłopców, bo ilekroć takich spotykam w powieściach, mam dziwną ochotę otoczyć ich bańką opiekuńczości (jedy, no faktycznie coś ze mną jest nie tak XD). Davis stracił matkę, a teraz jeszcze problem z ojcem, chyba gorzej być nie może, ale ten chłopak potrafi sobie z tym radzić (a przynajmniej powierzchownie), warto jeszcze dodać, że jest dobrym bratem, który faktycznie martwi się o Noaha (swojego młodszego brata).
"Każdy może na ciebie spojrzeć, lecz spotkanie kogoś, kto widzi ten sam świat co ty, jest zjawiskiem dość rzadkim."
Jest to... Nawet nie wiem co w tym momencie wypadałoby powiedzieć. Lekka czy ciężka powieść? Chyba i jedno i drugie, bo to książka młodzieżowa, ale jednocześnie zawierająca coś strasznie trudnego do zrozumienia. John ma przyjemne pióro co raczej nie jest tajemnicą, a także przepełnione emocjami, które nim targały podczas pisania, przyznajmy że 6 lat to sporo. Chociaż nie jestem ekspertem od jego twórczości, bo obejrzałam zaledwie dwa filmy i przeczytałam dwie, spośród paru książek, to przynajmniej w połowie mogę powiedzieć, że zajmuje drugie podium dobrych książek, które udało mi się przeczytać. Jak wspominałam na początku, piszę to na świeżo I mam wrażenie, że coś pomijam, ale jednocześnie, że mówię za dużo. Podobała mi się ta powieść, ale nie wiem czy wypada powiedzieć, że była fajna, na pewno w jakiś sposób uświadamia, że istnieją problemy, które w pełni zrozumiałe są tylko dla garstki osób. Odbiegłam troszeczkę od tematu, ale to dlatego, że nie mogę porządnie ogarnąć myśli po przeczytaniu.
Reasumując, oczywiście polecam tą książkę, jest niesamowita, a osobiste przeżycia ulokowane pod przykrywką opowieści o życiu Azy to coś wielkiego. John Green pokazał, że ideały nie istnieją, a także, że nasze myśli czasem mogą okazać się największą pułapką.
Pozdrawiam, Sara ?
Opinia bierze udział w konkursie