"A teraz, kiedy jestem już u kresu życia, zaczynam w tej śmierci widzieć troskliwego przyjaciela, takiego, który pomoże mi wsiąść na pokład drewnianej łodzi i powiosłuje ze mną na drugi brzeg".
Chyba Was nie zaskoczę, gdy napiszę że "Zrost" to kawał dobrego kryminału. Ba, nawet bardzo dobrego! Po prostu Bernard Gross trzyma poziom, bez względu na to, ile czasu minęło od poprzedniego tomu? Nie, żebym coś wypominała autorowi!
Z najnowszej książki Roberta Małeckiego wieje chłodem, nie tylko za sprawą zimowej aury, która zdecydowanie nie sprzyja śledztwu. Już od pierwszych stron przygnębiający nastrój towarzyszy Grossowi i Skałce, którzy zajmują się śmiercią Stanisława Sądeckiego. Sceneria, jak i ciało starszego mężczyzny nie dają jednoznacznych odpowiedzi na pytania śledczych. W rozmowach z rodziną i sąsiadami jak bumerang wracają tematy śmierci, wojny i serc zimnych jak lód. Czy mężczyzna słusznie zrobił, zabierając swoje tajemnice do grobu, by nie obarczać nimi następnych pokoleń? Czy wypadek samochodowy, który wydarzył się nieopodal, miał z nim jakikolwiek związek?
Nie tylko praca zaprząta uwagę Grossa. Od napaści na jego żonę minęła już dekada a wciąż brakuje odpowiedzi na najważniejsze pytania. Czy po tylu latach coś jeszcze może zaskoczyć go w tej sprawie?
"Zrost" już od pierwszych stron uwypukla problemy ludzi starszych. Przejmująco opisuje ich samotność, rodzinne wizyty z konieczności a nie z troski, wszechogarniające poczucie beznadziei i nadchodzącego końca. Mętlik w ich głowie powodują myśli biegnące dwutorowo. Z jednej strony ? by ich śmierć nie przysporzyła kłopotów bliskim, więc o wiele rzeczy chcą zadbać sami. Z drugiej strony nachodzą ich wspomnienia, zwłaszcza te niechciane, te uwierające sumienie. Czy to wszystko może prowadzić do samobójstwa czy jednak to było morderstwo?
"A kogo obchodzi stary, samotny człowiek, który skracając swoje cierpienia, skróci też odrobinę swoje i tak już dogasające życie?"
Wpleciony w śledztwo wątek obozowy był sporym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że przewijają się obrazy wojenne widziane oczami dziecka, które nie chce się poddać ogólnej znieczulicy, chce pomóc, ale nie zdaje sobie sprawy, jak to bardzo może być kosztowne? Autor w bardzo prosty sposób opowiada historię pełną niesprawiedliwości, niemocy, gniewu, strachu i niespełnionej obietnicy. Bardzo mocno angażuje emocjonalnie czytelnika, sprawiając że chłód tej historii jest niemal namacalny, że ma się wrażenie, jakby serce Stanisława Sądeckiego zostało tam, w jeziorze skutym styczniowym mrozem roku 1945.
"Myślę, że odpowiedź przykryły gruzy wojny i niewielu już wie, co tam się mogło między nimi wydarzyć".
Czy zatem warto drążyć i naruszać spokój zmarłych? To śledztwo niebezpiecznie się zapętla ? te same nazwiska, lecz różne drogi do nich prowadzące. Jednego możemy być pewni ? Gross sprawdzi każdą z nich, choćby inni kręcili głową z niedowierzaniem czy wymawiali się pilniejszymi sprawami. Bo praca to jego życie? Wdziera się zawsze tam, gdzie przez chwilę pomyśli o sobie, o uroczej bibliotekarce, o naprawianiu relacji z dawno niewidzianym synem...
"I tu się grubo mylisz. Ta praca ? rozłożyła ramiona i omiotła wzrokiem gabinet ? to wszystko, co masz. Tylko ona cię chroni przed samotnością. Oboje dobrze o tym wiemy".
"Zrost" ustawił niebezpiecznie wysoko poprzeczkę innym kryminałom.
Diabelnie wysoko.
Opinia bierze udział w konkursie