Dziwny meteor spada na Radom. Gdy z jego wnętrza wypełza żmija, a następnie przybiera postać ogromnego i przerażającego potwora, całe miasto przestaje istnieć. Bez żadnych obrażeń ze spotkania z diabłem wychodzi tylko Józef Biały, były pracownik biblioteki watykańskiej, profesor fizyki, a aktualnie pijak po licznych odwykach. Jak to się stało, że z pogromu całego miasta to właśnie jemu udało się ujść z życiem? Czy nadzieja na uratowanie świata leży właśnie w jego rękach?
Początek książki intryguje czytelnika. Moment pojawienia się bestii na ziemi i jej nie odkryte jeszcze zamiary, budzą niepokój, który przemienia się w przerażenie, gdy cała ludność miasta zostaje zabita przez czarny pył, rozpylony przez potwora. Śledzimy zmagania trzech prezydentów (Polski, Rosji i USA), którzy chcą pozbyć się problemu. Jednak szybko odkrywają, że ta walka jest z góry przegrana, a ich narzędzia nieskuteczne. Z pomocą przychodzi im pijak, Józef Biały.
Mam wiele zastrzeżeń do tej historii. Główny bohater jest irytujący. Niby wie co się po kolei wydarzy, ale zamiast zacząć działać i zapobiec tym straszliwościom, on woli się przechwalać i drwić z prezydentów. Ponad połowa powieści skupia się właśnie na dialogach między głowami trzech państw oraz pijaczkiem, którzy już mają ustalony plan, ale czekają aż przepowiednia się wypełni. A dialogi te również nie są porywające. Pełno w nich przekleństw, pogardy i przemądrzania się. Kompletnie nie widać, aby panowie chcieli ze sobą współpracować. Może i miały być śmieszne i pełne ironii, jednak dla mnie są po prostu słabe i zbyteczne.
Sama walka z potworem również nie wzbudza żadnych emocji. Wygląda ona tak, że Józef idzie do bestii, pije kilka flaszek wódki, dźga bestię sztyletem i wraca by znów się urżnąć. I tak kilka razy. A cała walka opisana jest w dwóch zdaniach.
Z książki również przebija ciekawa teza odnośnie pieniędzy. Józef dzieli się z towarzyszami myślą, że pieniądze wprowadził właśnie Czarny, mając w tym swój cel. Chciał skłócić ludzi i to mu się udało. Zdaniem Białego również komputery, a co za tym idzie wirtualne pieniądze, są pomysłem diabła. I tutaj muszę powiedzieć, że ta wizja w powieści brzmiała dość spójnie i logicznie.
Jednak cała powieść mnie nie przekonała. Czytając miałam wrażenie, że autor ma nam coś ważnego do powiedzenia, jednak ta myśl szybko została zduszona przez formę w jakiej powieść została nam podana. Nie mój klimat. Może w męskim świecie ta książka znajdzie wiernych czytelników, ale do mnie nie przemawia.
Książkę odebrałam za punkty z portalu CzytamPierwszy.