KUBA I AMELIA POWRACAJĄ
Rafał Kosik długo kazał nam czekać na swoją nową książkę. Zapowiedzi na zeszły rok napawały nadzieją m.in. na nowy tom "Felixa, Neta i Niki", skończyło się jednak tylko na całkiem udanym powrocie autora do twórczości dla dorosłych pod postacią powieści "Różaniec". Teraz na księgarskie półki trafia najnowsza odsłona "Amelii i Kuby" i choć cieszę się z tego, a sama książka jak zwykle jest udana, mam nadzieję, że będzie to zaledwie przedsmak nowego "FNiN".
Wszystko zaczyna się od tajnej misji zleconej pewnej kobiecie przez pewnego prezesa. Misji, niedotyczącej bezpośrednio naszych bohaterów, ale? Właśnie, jak się można domyślić, Amelia, Kuba i ich rodzeństwo już wkrótce wmieszają się w kolejne tarapaty. Wszystko przez to, że sześcioletnia Mi postanawia połknąć tabletkę na alergię. Niby nic takiego, ale leku nie ma jeszcze w obiegu i chyba nie przypadkiem. Dziewczynce wyrastają włosy tam, gdzie nie powinny, a dzieci, nie chcąc powiedzieć o ?wypadku? rodzicom, postanawiają udać się do producenta w poszukiwaniu pomocy. Problem w tym, że laboratoria znajdują się? we Włoszech. Na grupkę dzieci i ich psa czeka szalona podróż, a w jej trakcie wiele przygód i, oczywiście, niebezpieczeństw, bo w ślad za nimi podąża tajemnicza agentka?
"Amelia i Kuba" to nic innego, jak taka dziecięca wersja opus magnum Kosika, czyli cyklu dla nastoletnich odbiorców - "Felix, Net i Nika". Podobni bohaterowie, podobne przygody, nawet świat i realia są tak bliskie, że "AiK" można uznać za spin-off "FNiN". Zresztą w obu tytułach nie brak bardziej wyrazistych wspólnych elementów. Oczywiście są to tylko drobiazgi pojawiające się w tle, ale fani twórczości Kosika wyłapią je tak, jak w "Felixie" mogli wyłapywać rzeczy zaczerpnięte przez autora z jego dorosłych powieści i opowiadań.
Wracając jednak do "Amelii i Kuby", to jest to seria lekka, prosta, ale urocza i przyjemna. Pełna przygód, humoru i bliskich każdemu czytelnikowi elementów, wciąga w swój świat, w którym nie brak zagadek i problemów. Każdy tom, choć stanowi część większej całości, jest lekturą autonomiczną i absolutnie nie wymaga znajomości całej reszty. Dzieci, które chciałyby zacząć swoją przygodę z najmłodszymi bohaterami twórczości Kosika od tej książki śmiało mogą to zrobić bez obaw, że coś stracą. Tylko wątpię czy będą chcieli poprzestać na jednej części, bo "AiM" naprawdę wciąga.
Szkucie dobrej, lekkiej i wartościowej lektury dla najmłodszych na wakacyjne dni? Czegoś uroczo zilustrowanego, ładnie wydanego, ale przede wszystkim interesującego, co wciągnie dzieci na kilka długich godzin? Sięgnijcie po ten i inne tomy serii. I może przeczytajcie też sami, nie wątpię, że niejednemu dorosłemu się to spodoba, szczególnie że Kosik nie raz odwołuje się do lektur, które sami znają z dzieciństwa.