- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.żce), na której mój dziadek szykuje się właśnie do kolejnej przeprawy. Można ją uznać za (uroczą, nie przeczę) ilustrację do jakiejś powieści rozgrywającej się w Oksfordzie w pełni lata w edwardiańskiej Anglii. Doskonale by się sprawdziła w słynnej Zulejce Dobson Maxa Beerbohma. Grupa gości (wszyscy oczywiście w kapeluszach) stoi na pokładzie spuszczanego na wodę hangaru na łodzie, którego konserwacją, jak pamięć sięga, zajmowały się wszystkie kolejne załogi wioślarskie. Dziś już takich hangarów nie ma -- zastąpiły je murowane przystanie. (Choć jeden, a może dwa wciąż pływają. A przynajmniej ,,żyją" zacumowane u brzegu, wykorzystywane jako barki mieszkalne, czasem zaś, korzystając z holowników, organizuje się na nich rejsy po rzece i starorzeczu wokół Oksfordu). Podobieństwo mojego ojca i wujka Colyeara do dziadka jest wręcz uderzające. Od dawna zresztą takie rodzinne podobieństwa mnie fascynują, choć bardzo szybko zanikają z kolejnymi generacjami. Wracając zaś do dziadka -- jego przywiązanie do balliolskiego kolegium musiało być zaiste wielkie, skoro udało mu się tam zostać ładnych parę lat dłużej niż innym uczniom; głównie, jak podejrzewam, po to, by oddawać się swej wioślarskiej pasji. Choć może nie tylko. Gdy odwiedzałem go po wielu latach, szkoła była głównym tematem naszych rozmów i nieustannie wypytywał mnie, czy nadal posługujemy się tym samym edwardiańskim slangiem, który doskonale zapamiętał z młodości -- czy mówimy ,,Mugger" o dyrektorze, ,,wagger pagger" na kosze na śmieci, a ,,Memmogger" na Memoriał Męczenników -- wielki krzyż stojący w pobliżu Balliol, upamiętniający trzech anglikańskich biskupów spalonych żywcem w Oksfordzie w 1555 roku za ich przywiązanie do nie tej, co trzeba, wersji chrześcijaństwa. Jedno z moich ostatnich wspomnień dziadka to gdy odwoziłem go na zjazd absolwentów szkoły (taką uroczystość organizowano co roku dla kolejnych roczników). Aż rozkwitł w otoczeniu dawnych kolegów, z których większość poruszała się już za pomocą balkoników i słyszała cokolwiek tylko dzięki trąbkom akustycznym (pince-nez mieli chyba wszyscy). Jeden z nich nawet go rozpoznał i sarkastycznie spytał: ,,Hej, Dawkins -- ciągle wiosłujesz jak Leander?". Zostawiłem go tam, chyba jednak trochę zagubionego wśród starej paczki. Uświadomiłem sobie wtedy, że niektórzy z nich musieli walczyć jeszcze w wojnie burskiej i to im właśnie Hilaire Belloc zadedykował swój słynny wiersz To the Balliol Men Still in Africa: Years ago, when I was at Balliol, Balliol men -- and I was one -- Swam together in winter rivers, Wrestled together under the sun. And still in the heart of us, Balliol, Balliol, Loved already, but hardly known, Welded us each of us into the others: Called a levy and chose her own. Here is a House that armours a man With the eyes of a boy and the heart of a ranger And a laughing way in the teeth of the world And a holy hunger and thirst for danger: Balliol made me, Balliol fed me, Whatever I had she gave me again: And the best of Balliol loved and led me. God be with you, Balliol men. Z wielką trudnością odczytałem ten wiersz publicznie najpierw na pogrzebie mojego ojca w 2011 roku, a ponownie rok później, gdy włączyłem go do eulogii Christophera Hitchensa (kolejnego absolwenta Balliol), którą wygłosiłem na Globalnej Konwencji Ateistycznej w Melbourne. Z trudnością, bo -- muszę się przyznać -- nawet przy szczęśliwszych okazjach recytowanie poezji, którą naprawdę lubię, nader szybko doprowadza mnie do łez, a ten akurat wiersz Belloca niemal przewodzi w tej stawce. Po ukończeniu Balliol dziadek -- podobnie jak wielu innych członków mojej rodziny -- wybrał karierę w służbie kolonialnej (Colonial Service). Został konserwatorem lasów w Birmie i większość czasu spędzał w odległych zakamarkach tamtejszych kniei, nadzorując ciężką pracę specjalnie do tego celu szkolonych słoni-drwali. Był właśnie na takim odludziu -- lubię go sobie wyobrażać z rozłupnicą w ręku -- kiedy (był to 1921 rok) dowiedział się o narodzinach swojego najmłodszego syna Colyeara (matką Henryego -- tak, tego przedsiębiorczego młodzieńca, który uprowadził Augustę Clinton -- była lady Juliana Colyear, stąd pierwsze imię mojego wujka). Był tak niecierpliwy, że nawet nie poczekał na jakikolwiek sensowny środek transportu, tylko wsiadł na rower i ruszył w pięćdziesięciomilową podróż do domu, a gdy znalazł się już u wezgłowia swojej żony Enid i pokazano mu noworodka, z dumą stwierdził, że ma on ,,nos Dawkinsów". Psychologowie ewolucyjni dawno już zauważyli tę szczególną skłonność rodziców, by w dzieciach doszukiwać się podobieństwa do ojca (ewentualnie jego rodziny), podczas gdy podobieństwo do matki mało kogo interesuje. To zupełnie zrozumiałe -- znacznie trudniej by
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, wspomnienia, literatura popularnonaukowa |
Wydawnictwo: | CiS |
Rok publikacji: | 2016 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.