Robert J. Szmidt pisze już parę lat. Wszak urodził się w 1962 roku! Chyba się ukrywał w Podziemnym Mieście Osówka, bo nie poznałam go ani książek jego. A może to ja czytałam wtedy książki obyczajowe (nie mylić z romansami) a postapo było przede mną? Może. W blurbie mówi się o klasyce literatury postapokaliptycznej. Zatem biorę do ręki książkę z wyższej półki! Autor już we wstępie przypomniał swoje wizje, które się sprawdziły chociaż mają już 15 lat. Pięknie! Cieszymy się razem z nim ,że Apokalipsa się nie zestarzała dzięki temu, że umie "trafnie i celnie przewidywać przyszłość" (s.6). Skromności za to ma deficyt. "Polska znów stanie się mocarstwem Europy. Da Bóg, będzie sięgać od morza do morza" Marzenie prawicowca.???? Premier, rozpoczyna akcję Orlęta. To operacja "wyzwalania świętych miejsc naszej ojczyzny". I to jest początek opowieści o Panie Janie zwanym Burmistrzem. Zgodnie z przewidywaniami Ukraina wypuściła głowice nuklearne i zgromadzeni w Bastionie żołnierze musieli zostać w nim na dłużej... Po opuszczeniu schronu okazało się, że po naszej cywilizacji za wiele nie zostało. Gruzy, promieniowanie i choroby. Nieliczni żyjący zebrali się wokół charyzmatycznego Pana Jana, Burmistrza Wolnego Miasta Wrocławia. Jego rządy są twarde i bezkompromisowe, ale dają nadzieję na przyszłość. Przeciw niemu występują żołnierze, którzy wyszli z Bastionu. Pojawia się też przedstawiciel Kościoła w randze arcybiskupa..... Język powieści dobrze opisuje obraz brutalnego świata i oddaje żołnierską rzeczywistość. To rozkazy, żołnierski żargon i żarty. Dialogi bywają dowcipne. Akcja jest szybka a zakończenie.... otwarte. Wizja świata odradzającego się po wybuchu nuklearnym realistyczna chociaż kłopoty i trudności autor opisuje od strony wojska. Cywile odgrywają tu mniejszą rolę i większym problemem jest skąd wziąć paliwo niż ziarno na chleb. Należy sprawdzić inne teksty autora i zacząć od nagrodzonej Otchłani. Tak zrobię.
Opinia bierze udział w konkursie