- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ojciec był już wtedy śmiertelnie chory. M.: Mój ojciec cały czas był śmiertelnie chory. To nie był plan na emigrację, ale na spotkanie z rodziną, tak? M.: Był już rok 1973, najstarszej siostry nie widziałam ponad dziesięć lat, ojciec chorował. Chciałam ich zobaczyć. Jak to przygotowaliście? M.: Umówiliśmy się z mężem mojej przyszywanej kuzynki, że spotkamy się z nim w NRD, w Rostocku. S.: Tam można było jechać na dowód osobisty. M.: Tam się spotkaliśmy i zrobiliśmy cały plan, żebym mogła pojechać i zobaczyć się z rodziną. Miałam przyjechać do nich z wycieczką. Rodzice mieli przysłać pieniądze na bilet lotniczy do Izraela. Wzięłam córkę, która miała cztery lata, i pojechałam. S.: Ale M.: Ku mojemu zdziwieniu paszport dostałam od razu. Byłam zaskoczona, ale szczęśliwa. S.: I M.: Zadzwonił telefon. Człowiek z Urzędu Bezpieczeństwa powiedział, że po pierwsze, to chce mi bardzo pogratulować, że tak szybko dostałam paszport, a po drugie - chce się spotkać. Powiedziałam, że nie spotykam się z obcymi ludźmi, a z mężczyznami to już wcale, jestem przecież mężatką. Nie udało mi się wywinąć, musiałam pójść. Szymek pracował na zmiany dwudziestoczterogodzinne, więc musiałam dzieci do teściowej zawieźć. Mężowi powiedziałam, dokąd idę i żeby w przypadku, gdy nie wrócę, schował dzieci pod ziemię. Kazali mi pójść na tyły budynku Urzędu Bezpieczeństwa, na ulicę Więzienną. Wejść do budki telefonicznej i zadzwonić do nich. Zadzwoniłam. Poczekałam. Przyszło dwóch mundurowych, wzięli mnie pod ramiona, ścisnęli tak, że nie mogłam oddychać. Zaprowadzili mnie naokoło budynku i weszliśmy głównym wejściem na pierwsze piętro, skręciliśmy najpierw w lewo, a dalej już nie pamiętam. Nawet nie wiem, czy to było drugie, czy trzecie piętro. Normalny pokój z biurkiem, ale miał drzwi do innego pokoju. Tam mnie wprowadzili. Ściany były wyłożone skórą, wszystko było grube, wyciszające. Mogliby mnie torturować, nikt by nawet nie usłyszał. Od razu mi powiedzieli, że stąd żaden dźwięk się nie wydostaje. Jeden z nich znowu pogratulował paszportu i przeszedł do meritum. Byli zainteresowani nawiązaniem kontaktów ze Skandynawią. Chcecie ze mnie zrobić zdrajcę? - pytam. Nie chce pani współpracować, to pani nigdzie nie pojedzie - odpowiedział. S.: Tymczasem zmarł twój tata. M.: Tak. Powiedziałam, że aż tak mi nie zależy na tym wyjeździe. Kim są ludzie, którzy zapraszają? - pyta. Kuzyn - mówię. Tak podałam we wniosku. To był mąż tej przyszywanej kuzynki. Sprawdziliśmy siedem pokoleń wstecz i żadnego pokrewieństwa nie znaleźliśmy - mówi. Źle szukaliście - powiedziałam. - Jestem spokrewniona nie z nim, tylko z jego żoną. Ale on wam wysłał zaproszenie. Mąż kuzynki też rodzina, nie? - odpowiadam. Ją też sprawdziliśmy, nie ma żadnych papierów potwierdzających więzi rodzinne. Kto wie, co oni mogą mieć w archiwum - myślę sobie. To, że my nie mamy dostępu, to nie znaczy, że oni nic nie mają. Nie wiem, jak jesteśmy spokrewnione, ale ja zawsze do jej mamy mówiłam: ciociu. A, mądrze to pani wymyśliła - uśmiechnął się od ucha do ucha. Zaczął mnie wypytywać, kogo znam, a kogo nie znam, o znajomych i nieznajomych. Przyznałam się tylko do znajomości z tymi osobami, o których wiedziałam, że na sto procent Urząd Bezpieczeństwa wie, że ich znam. I znowu zaczyna, że jak pojadę, to mam się rozejrzeć, co ile kosztuje, posłuchać to tu, to tam. Nie ma mowy - mówię. A pani dzieci tak dużo chorują, lepiej im będzie w domu dziecka - mówi. Wtedy to już wiedziałam, że ugrzęzłam, nie mam wyjścia. Powiedziałam, że muszę się zastanowić i porozmawiać z mężem. Mężowi nie wolno nic mówić. Nie mam żadnych tajemnic przed mężem, możecie mi grozić, ile chcecie, ale jemu i tak powiem. Tylko mężowi, nikomu innemu - zgodził się. Wróciłam do domu, Szymka wzięłam na spacer naokoło fosy. I zaczęłam go na pamięć uczyć wszystkiego, co im tam powiedziałam. Tłumaczyłam mu: oni będą cię maglować, musisz mówić to samo, co ja im powiedziałam. I tak było. Dorwali się do niego. Ten sam facet. Przedstawił się jako kolega tamtego. Mówił, że dużo informacji im brakuje i chcą, żeby Szymek im je uzupełnił. Ponieważ go nauczyłam, to powtórzył słowo w słowo, wszystko grało. Ten człowiek był z nami do wyjazdu. Jak się nazywał? M.: Nie możemy sobie przypomnieć, ale na pewno to nie było prawdziwe nazwisko. Na imię miał Czesław. S.: I chciał, żeby go wołać Czesiu. Nasz kolega Czesiu. Małka, Czesiu do ciebie dzwoni. Szymek, Czesiu do ciebie. Cały czas. Do samego wyjazdu Czesiu i Czesiu. M.: Pojechałam do Danii i wtedy wzięli Szymka. Maglowali, maglowali. S.: Chciał, żebym się zapisał do gminy żydowskiej. Tam wam pomogą - mówił - mają zapomogi. M.: Nie chciałam
ebook
Lektor |
Czas trwania 03:36:00 |
Wydawnictwo Tower Press |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | religie |
Wydawnictwo: | Tower Press |
Czas trwania: | 03:36:00 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Czyta: | Krzysztof Gordon |
Lektor: | Krzysztof Gordon |
Wprowadzono: | 22.07.2010 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.