- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.czarnych zobaczył Adam smutek i bunt. Była tak piękna, że nie można było oczu oderwać. Nie miała więcej niż piętnaście lat, a w twarzy tyle dumy i godności. Obyty w świecie arystokrata teraz słowa nie mógł z siebie wydusić. Zakręcił się, coś bąknął, wskoczył na konia i odjechał. Od tej chwili nie przestawał myśleć o tajemniczej narzeczonej kowala. Pewnie nawet przed samym sobą trudno mu było się przyznać, że jest na zabój zakochany. Wszystko przemawiało za tym, że jego uczucie skazane jest na niepowodzenie. Dzieliła ich przepaść kulturowa. W tamtych czasach taki związek mógł zaistnieć tylko w zaciszu alkowy, ale Adamowi nie o to chodziło. Nie było komu się zwierzyć z szalonej miłości. Nie wiedział, czy może liczyć na przychylność dziewczyny. Nie mógł patrzeć na roześmianą gębę kowala, więc podkradał się opłotkami i podglądał, jak ,,niemowa" krząta się po kowalskim obejściu. Szybko przekonał się, że może liczyć na jej wzajemność. Serce zabiło mu mocniej. Nie zastanawiał się ani przez chwilę, porwał dziewczynę. Za jej zgodą oczywiście. Niełatwo było ukryć, że dziewczyna jest w Falemiczach, tym bardziej że Adam sprowadził rozlicznych nauczycieli, którzy zajęli się edukacją Tatarki. Pierwszą osobą dopuszczoną do tajemnicy był ksiądz. Ochrzcił dziewczynę imieniem Ewa i zajął się jej religijnym wykształceniem. Nauka polskiego, francuskiego, dobrych manier, gry na fortepianie trwała cztery lata. Na szczęście jazdy konnej nie trzeba jej było uczyć. Ewa była bardzo bystra. Szybko opanowała język polski, nauczyła się pisać i czytać. Francuski też szybko przyswoiła. Powoli stawała się damą. Kiedy skończyła dziewiętnaście lat, ten sam ksiądz, który ją ochrzcił, zapytał, już na stopniach ołtarza, czy ślubuje miłość i wierność Adamowi. Odpowiedziała bez namysłu ,,tak". Adam powtórzył za nią jak echo. Zostali mężem i żoną z prawdziwej miłości. Ślub był o tyle dziwny, że nie zjawił się nikt z rodziny panny młodej - co zrozumiałe, ale i ze strony pana młodego nie było prawie nikogo. Rodzina Ledóchowskich nie potrafiła zaakceptować wyboru Adama. Pomimo to wesele było huczne i wszyscy dobrze się bawili. Podobno na weselu był nawet kowal, któremu Adam już wcześniej sowicie wynagrodził powetowaną, jak się okazało, stratę. Z czasem rodzina Adama dała za wygraną. Ewa stanęła na wysokości zadania i weszła w rolę prawdziwej pani na Falemiczach. Przyszło jej to tym łatwiej, że Adam nie tyle kochał, ile uwielbiał swoją żonę. To był rzadko spotykany i ze wszech miar udany związek. Byli nierozłączni. Nawet podczas szalonych przejażdżek bryczką, kiedy Adam nie mógł ani na chwilę puścić lejców, Ewa przypalała mu papierosa i wtykała w usta. O dziwo, nigdy się nie wywrócili, choć pędzili przez pola z tatarsko-ułańską fantazją. Adam nie tyle kochał, ile uwielbiał swoją żonę. Moi pradziadkowie - Ewa i Adam Halka-Ledóchowscy, 1932. Adam i Ewa dochowali się dwójki dzieci. Jest rok 1908. Akurat rodzi się moja babcia Irena, a Adam szaleje z niepokoju o cierpiącą żonę. Dziecko było spore i poród trochę się przedłużał. Lekarz i położna opiekowali się rodzącą, a Adam biegał w tę i z powrotem po schodach. Parł i jęczał głośniej niż Ewa. Ciągle nękał lekarza pytaniami, co ma zrobić, aby ulżyć żonie. Mówił, że chce cierpieć tak samo jak ona. Zirytowany lekarz, aby mieć święty spokój, podał mu parasol i powiedział: ,,Jeśli Jaśnie Pan hrabia umieści to w swoich trzewiach, otworzy i spróbuje wyjąć, poczuje Pan hrabia to, co szanowna pani hrabina teraz". Adam zemdlał. Wkrótce do pełnej świadomości przywrócił go głośny płacz małej Irenki. Za parę lat, przy następnym porodzie, było już łatwiej. Urodził się Leoś. Już bez histerycznej pomocy ojca. Dzieci rosły zdrowo i dorosły. W latach dwudziestych ubiegłego wieku Irena była już panną na wydaniu i przyszedł czas, by pomyśleć o do brej partii dla pięknej hrabianki ze skazą tatarsko-polskiego mezaliansu. W tamtych czasach nie zapominano o tym, ,,kto kogo rodził". Adam i Ewa dochowali się dwójki dzieci. Irena (moja babcia) i jej brat Leon, Żytomierz 1915. Mała dygresja: tym powiedzonkiem posługiwała się często szwagierka i przyjaciółka mojej drugiej babci - Janiny (Beby), mamy mojej mamy. Ciocia Zosia, bo tak jej było na imię (chrzestna matka mojej mamy, też Zofii), kiedy przedstawiano jej młodego człowieka, pytała: ,,Kto pana rodził?". Było to w czasach mojej młodości, czyli w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, i tego typu pytanie zawsze wywoływało pełną konsternację u nieszczęśnika. Zazwyczaj, jąkając się, odpowiadał: ,, mama". Tak więc mama babci Ireny nie była w tamtych czasach ,,upoważniona" do rodzenia hrabianek. Nic nie pomogło, że żona przyjmuje t
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | biografie, wspomnienia, wspomnienia |
Wydawnictwo: | Literackie |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 05.04.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.