- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.łać kelnerkę. Zrobiła się jakaś taka przerwa jak na zebraniu. Bandurko zamilkł, utopił wzrok w winie. Był chyba zły za idiotyczne żarty, które przerwały potok słów, i teraz nie mógł na nowo powiązać tych nitek, a raczej nie potrafił zebrać emocji, które pozwoliły mu gadać przez pół godziny bez przerwy. Bo to była rzecz natchnienia. Bandurko był natchniony. Wszyscy o tym wiedzieli. I jeszcze był zelotą. Gorliwcem-wrażliwcem, i łatwo go było zranić, więc może dlatego siedzieliśmy w milczeniu, póki Kostek nie wyciągnął tej swojej szpileczki i nie upuścił powietrza z Wasylowego balonika. I gdy kelnerka nadeszła, nasz krąg pękł ostatecznie, zaczęliśmy rozmawiać o duperelach, o tym, co było wczoraj, dziś, co zrobimy jutro, z kim to chcemy zrobić, a z kim robiliśmy kiedyś. Gąsior nawijał o interesach, o swoim samochodzie, o interesach, o samochodzie, 1 podniecał się tak samo jak Bandurko, tyle tylko że u niego objawiało się to jąkaniem i kroplami potu na czole. - Kurde, przecież ja prowadzę. - I odsuwał ledwo nadpite piwo, zdejmował okulary, przecierał je o dżinsową kurtkę, a potem chciał znowu gadać o tym samym, ale Mały już go nie słuchał, tylko coś perswadował Wasylowi tym swoim powolnym, spokojnym głosem, pomagając sobie dłonią, którą kroił powietrze na grube, równe plastry. Kostek siedział jak przedtem, popijał, i nic nie wskazywało na to, że za chwilę odstawi pustą szklankę, powie ,,cześć" i wyjdzie, a ja rzucę ,,to ja też polecę", by dogonić go w szatni i zobaczyć, jak ogląda gablotkę z papierosami i wskazuje zmurszałej kobiecie ekstramocne. Ale nie zatrzymałem go. On się też nie obejrzał. Odczekałem chwilę i wyszedłem na mokrą ulicę, żeby myśleć o Wasylu Bandurce. 4 A teraz przyglądałem się jego nieruchomej, spokojnej twarzy i dałbym głowę, że na ustach błąka mu się leciutki uśmiech. I nie była to gra cieni, nie były to drgające plamki złotego i czerwonego blasku. To była radość ze zwycięstwa. Przebijała nawet maskę snu. Bo Bandurko w końcu zwyciężył, przekonał nas, że nasze życie jest gówno warte i powinniśmy coś zrobić. A on już dobrze wiedział co. Tamto wystąpienie w knajpie, chociaż z grubej rury, to był zaledwie wstęp. Potem dopadał nas pojedynczo, musiał bawić się w szpiegowanie, bo wpadaliśmy na niego w autobusach, w knajpach, byle gdzie na ulicy; w domach nas nie odwiedzał, jakby wiedział, że tam jesteśmy odporniejsi, że świat poukładany broni nas przed szaleństwem. No więc ulice, mosty, zasadzki, raz wskoczył za mną do taksówki, by po dziesięciu minutach wyskoczyć w jakimś beznadziejnym miejscu, chyba na Służewcu Przemysłowym, w niedzielę nie było tam żywej duszy, więc pewnie chodził wśród tych sześcianów ze stali, szkła, zapuszczał się między hale i hangary, żeby się ćwiczyć w retoryce, pościć na pustyni, mieć wizje i prorokować zagładę Jerozolimie z falistej blachy. Nie mam pojęcia, kogo zwerbował pierwszego. Spotykaliśmy się od czasu do czasu, ale Wasyla kwitowało się krótkim ,,odjebało mu". Jakże zabawna gra. Kto pierwszy? Mały? Kostek? Gąsior? Mogłem sobie to darować, ale noc była długa. No więc Mały? Gąsior? Gąsior na pewno nie. On miał najwięcej do stracenia i nie należał do odważnych. Ale był sentymentalny, i być może stąd zaczerpnął w końcu siłę i odwagę, by w ostatniej chwili krzyknąć: ,,Chłopaki! Idę z wami!" - gdy chłopaki znikali już za rogiem uliczki obstawionej parterowymi drewniakami podobnymi do tego stacyjnego, tyle tylko że nikt ich nigdy nie malował. ,,Chłopaki! Idę" - chociaż wiedział, że idziemy na jedną z tych niebezpiecznych wypraw, które kończyły się ucieczką przed gołym, rozwścieczonym facetem, bo najstarszy z nas, Rudy Griszka, gdy już miał dość śródleśnej pornografii, wyłaził z krzaków i mówił coś w rodzaju: ,,która godzina" albo ,,nie krzycz, mała, od jebania się nie umiera". Rany! Jak myśmy wtedy pędzili! Nawet nie ze strachu, bo jaką prędkość mógł taki golas rozwinąć w sosnowym młodniku, w zaroślach dzikiej róży? Najczęściej w ogóle nie rozwijał. Pędziliśmy jak złodzieje zakazanego owocu, uskrzydleni, przeklęci i wolni. Najmłodsi z nas nie mieli pojęcia o istocie rajskiej sceny, czuli lęk, powiew niewiadomego. Najstarsi, jak Rudy Griszka, spluwali z tą męską, specjalną pogardą, odwracając wzrok, żeby dać sobie i kumplom do zrozumienia, że to żadna hipnoza. No więc Gąsior pewnie na końcu. Ale równie dobrze jako pierwszy, złapany w makiaweliczne wnyki Wasyla, bo przecież Bandurko znał jego słabości, wszyscy je znaliśmy. ,,Słuchaj, Gąsior, wszyscy się zgodzili, ty jesteś ostatni, zależy nam na tobie, zastanów się, Gąsior. Nie możemy czekać w nieskończoność". I jeśli tak było, to kolejność nie miała żadnego sensu. Każdy mógł być
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, inne, powieść psychologiczna |
Wydawnictwo: | Czarne |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 24.02.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.