- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.a, i nie chce się zatrzymać. Wkrótce cień stał się parowozem z wagonami, a moje podwórko stacją. Stalowe nici zamieniły się w pojedynczy tor główny lokalnej linii. W nim zabudowany został jeden rozjazd do niewielkiego toru ładunkowego. Rozjazd ten używany był sporadycznie, a klucze doń posiadał mój ojciec. Sama stacja nie miała żadnych urządzeń zabezpieczających poza telefonem i tymże rozjazdem. Rola jej wzrastała jesienią. Wtedy to chłopi na swoich furmankach zwozili na plac ładunkowy buraki cukrowe, ziemniaki i inne dobra. Gdy był on pełen, cukrownia wysyłała wagony, na ogół dwie sztuki drewnianych węglarek. To samo czyniły gorzelnia i elewator, położone w miejscowościach gdzieś na trasie. Nawet nie wiem, kiedy zostałem zarażony miłością do tego mikroświata. Zapewne przekazał mi ją ojciec. Polubiłem czarowanie i złożyłem stosowne egzaminy, by móc je kultywować. Tuż po nich przejąłem pałeczkę. Ojciec przeszedł na emeryturę i już tylko przyglądał się moim rządom na stacyjce. Wkrótce odszedł na wieczną służbę. Rok później z tęsknoty za nim zgasła matka. Zostałem sam. Próbowałem znaleźć sobie bratnią duszę, ale nie byłem dobry w tej materii. Moje przygody miłosne kończyły się, zanim tak naprawdę zaczęły. Najczęściej chodziło o mikroświat. Żadna wybranka nie potrafiła zrozumieć, jak można kochać to niezwykłe miejsce. Dla nich było zbyt proste i nudne. Nie mogąc przebić się przez warstwę mego uwielbienia do kolei, odchodziły. Początkowo próbowałem czynić kroki zapobiegawcze. Zrezygnowałem z nich jednak i poddałem się losowi. Skoro dobry Bóg wyznaczył mi rolę samotnika, widać tak musi być. Nie będę dyskutował z Jego decyzjami. Codzienność stała się niezmienna. Wszystko przyporządkowane było stacji. Pobudka o właściwej godzinie. Śniadanie i toaleta. Słonko jeszcze spało, ja zaś w pełnym umundurowaniu witałem pierwszy osobowy. Krótka konsultacja z sąsiednim posterunkiem i wyprawiałem go w dalszą drogę. W czasie oczekiwania na odpowiedź, sprzedawałem bilety na kolejny pociąg. Telefon oznajmiał przyjazd wyprawionego i wpuszczenie na szlak następnego kolosa. Posterunki były blisko, tak że nawet człek nie zdążył wypić kawy, gdy długi gwizd oznajmiał nadejście cienia. Na ogół był to skład złożony z popularnego jak na tamte czasy parowozu Ty2 i kilku wagonów typu Bi i Ci. Pierwszej klasy u nas nie prowadzono. Ot, jeszcze jedna cecha lokalnej linii. Gdzieś około południa pojawiał się pierwszy towarowy. Wagony z demobilu, na szprychowych kołach,były zbieraniną różnych typów. Większość stanowiły kryte G10 i drewniane węglarki Wdn. Śmieszne maluchy z dużym parowozem. Towarowy na ogół przechodził bez zatrzymania. Maszynista wychylał się z budki i czekał na określony regulaminem sygnał, że taka jazda jest dozwolona. Kształtkę sygnałową poruszałem pionowo do góry. Po dostrzeżeniu sygnału ,,nakaz jazdy", mechanik dawał sygnał ,,baczność" i przemykał z zawrotną prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Czasami towarowy stawał na chwilę i zostawiał dwie luźne węglarki, wraz z pracownikami, do załadunku. Po odkluczeniu rozjazdu, robotnicy wpychali je ręcznie na tor przy placu ładunkowym, po czym napełniali aż do wieczora. Ładowne czekały na pociąg zbiorczy. Nadchodził około dwudziestej drugiej. Wjeżdżał na stację i stawał tak, aby kita dotykała ukresu. Odbezpieczałem rozjazd, a obsługa zakładała konopną linę na ostatni sprzęg pociągu. Drugi jej koniec przekładała przez specjalną kluzę i zaczepiała o sprzęg węglarek. Parowóz ruszał powoli do przodu, wyciągając wagony na szlak. Zmieniałem położenie rozjazdu, a obsługa demontowała linę. Pociąg cofał i przyłączał wagony z placu do składu. Dzwoniłem do sąsiedniej stacji i po uzyskaniu pozwolenia wyprawiałem skład. Wtedy linia zamierała. Ruch nocny nie był na niej dozwolony. Mogłem więc zajmować się swoimi sprawami. Nie było ich zbyt wiele. Być może dlatego zabrałem tego kota. Znalazłem go w płóciennym worku na śmietniku za remizą. Dobrze, że zwierzak miał siłę wówczas zamiauczeć. Po rozsupłaniu wora wydobyłem zeń czarną kulkę wielkości dłoni. Trzęsło się to z zimna, mimo że był środek lata. Schowałem znalezisko za pazuchę i do porannych zakupów dodałem butelkę mleka. Po przyniesieniu stworzenia do domu, umieściłem je w sieni, w koszu ze szmatami. Przedtem umoczywszy palec w mleku, starałem się go napoić. Coś tam łyknął i zasnął. Z racji obowiązków nie mogłem być przy nim cały czas, więc zaglądałem co kilka chwil. Zwierzątko spało. Z małego spodka znikało tylko sukcesywnie mleko. Wieczorem kot otworzył oczy i zapoznaliśmy się. Zostaliśmy przyjaciółmi. Gdy trochę podrósł, zapragnął zakosztować sławy i zaczął mi towarzyszyć w odprawianiu
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, horror |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo IX |
Rok publikacji: | 2020 |
Liczba stron: | 280 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.