- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.dołowana i samotna. Jeremy jutro wieczorem znowu pracuje. Pewnie nie miałabyś ochoty wpaść? -- Yyy, no, umówiłam się z Jude w 192. Zapadła złowróżbna cisza. -- A ja pewnie jestem za bardzo Szczęśliwą Mężatką, żeby się do was dołączyć? -- Nie, nie, przyjdź. Przyjdź, będzie super!!! Chyba trochę przesadziłam z entuzjazmem. Wiedziałam, że Jude się obrazi, bo obecność Magdy odwróci uwagę od Podłego Richarda, ale ten problem postanowiłam rozwiązać później. Tak więc teraz jestem już naprawdę spóźniona i będę musiała jechać do Leicestershire bez znajomości materiałów o polowaniu na lisy. Może przeczytam je w samochodzie na światłach? Zastanawiam się, czy powinnam wykonać szybki telefon do Marka Darcyego i uprzedzić go, dokąd jadę. Hmmm. Nie. Złe posunięcie. A jak się spóźnię? Lepiej zadzwonię. Hmm. Rozmowa przebiegła następująco: Mark Darcy: Słucham? Ja: Mówi Bridget. Mark (po przerwie): Tak. Eee. Wszystko w porządku? Ja: Tak. Miło było wczoraj, prawda? To znaczy -- no wiesz, Mark: Tak, wiem. Fantastycznie. (Po przerwie) Prawdę mówiąc, w tej chwili jestem z ambasadorem Indonezji, szefem Amnesty International i wiceministrem handlu i przemysłu. Ja: O, przepraszam. Jadę do Leicestershire. Pomyślałam sobie, że cię zawiadomię, na wypadek gdyby coś mi się stało. Mark: Na wypadek To znaczy co? Ja: To znaczy się spóźniła. (Koślawe zakończenie) Mark: Tak. To może zadzwoń do ETA, kiedy skończysz? Doskonale. To na razie. Hmmm. Chyba nie powinnam była tego robić. W Jak kochać rozwiedzionego mężczyznę, nie wpadając w obłęd jest wyraźnie napisane, że istnieje jedna rzecz, której naprawdę nie lubią -- jak się do nich dzwoni bez powodu, kiedy akurat są zajęci. Z powrotem w mieszkaniu. Pozostała część dnia koszmarna. Po pokonaniu potwornych korków i przebyciu reszty drogi w ulewie znalazłam się w zalanym deszczem Leicestershire, pod drzwiami dużego kwadratowego domu otoczonego wagonami do przewozu koni i mając tylko pół godziny do transmisji. Nagle drzwi się otworzyły i w progu stanął wysoki mężczyzna w sztruksach i całkiem seksownym rozciągniętym swetrze. -- Hmm -- mruknął, taksując mnie wzrokiem. -- Cholera, lepiej niech pani wejdzie. Pani koledzy są za domem. Gdzie się, cholera, pani podziewała? -- W ostatniej chwili zostałam oddelegowana do sprawy o najwyższej randze politycznej -- powiedziałam wyniośle, kiedy mnie prowadził do ogromnej kuchni pełnej psów i części siodła. Nagle się odwrócił, rzucił mi wściekłe spojrzenie, po czym rąbnął pięścią w stół. -- I to ma być wolny kraj! Do czego to dojdzie, skoro już nam zakazują polować w niedzielę, cholera?! Baaaa! -- To samo można by powiedzieć o ludziach, którzy mają niewolników, prawda? -- wymamrotałam. -- Albo o obcinaniu kotom uszu. Dla mnie to mało eleganckie: kupa ludzi i psów dla zabawy goni jedno małe, przerażone stworzenie. -- A widziała pani kiedyś, cholera, co lis wyprawia z kurczakiem?! -- ryknął sir Hugo, czerwieniejąc na twarzy. -- Gdybyśmy ich nie tępili, na wsi aż by się od nich roiło. -- To je wystrzelajcie -- powiedziałam, rzucając mu mordercze spojrzenie. -- Humanitarnie. A w niedzielę uganiajcie się za czymś innym, jak na wyścigach greyhoundów. Przyczepcie do sznurka jakieś pluszowe zwierzątko wysmarowane zapachem lisa. -- Wystrzelać? A próbowała pani kiedyś, cholera, zastrzelić lisa? Cholera, wszędzie by leżały te pani przerażone małe liski, zdychające od ran. Pluszowe zwierzątko. Wrrrrr! Nagle złapał za telefon i wykręcił numer. -- Finch, ty dupo wołowa! -- wrzasnął. -- Coś ty mi przysłał... jakąś cholerną socjalistkę? Jak ci się wydaje, że w przyszłą niedzielę dostaniesz quorna[10]... W tej chwili zza drzwi wychynął kamerzysta i oznajmił z rozdrażnieniem: -- O, tu jesteś? -- Potem zerknął na zegarek. -- Nie krępuj się, nam się nie śpieszy. -- Finch chce z panią porozmawiać -- powiedział sir Hugo. Dwadzieścia minut później, pod groźbą wylania z pracy, siedziałam na koniu, przygotowując się do wjechania truchtem przed kamerę i przeprowadzenia wywiadu z Rt. Hon. Rządzidupkiem, również na koniu. -- OK, Bridget, wchodzisz za piętnaście, jedź, jedź, jedź! -- ryknął mi w słuchawkę Richard Finch z Londynu, na co, zgodnie z instrukcją, ścisnęłam konia kolanami. Koń jednak niestety ani drgnął. -- Jedź, jedź, jedź, jedź! -- wrzasnął Richard. -- Cholera, wydawało mi się, że mówiłaś, że umiesz jeździć konno. -- Mówiłam tylko, że mam wrodzony talent do jazdy konnej -- syknęłam, gorączkowo dźgając konia kolanami. -- OK, Leicester, zróbcie zbliżenie na sir Hugona, dopóki ta pieprzona Bridget się nie ruszy, pięć, cztery, trzy, już. W tym momencie Rt. Hon. Czerwonagęba rozpoczął wrzaskliwą kampanię na rzecz polowań, a ja dalej wierzg
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, dla kobiet, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Zysk I S-Ka |
Rok publikacji: | 2014 |
Liczba stron: | 445 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.